Gal pisze:
Kużden tu opowiada jakieś teorie, a rzecz cała w tym, że nie tyle chodzi o to "kiedy"i "ile", ale "z kim". Jak się spojrzy na wypowiedzi przez pryzmat "z kim", to problemy znikają jeżeli wybór był dobry i miało się do niego przekonanie.
Tak, dokładnie - cała rzecz dotyczy tego "z kim".
Tylko kolejna mała uwaga na marginesie: nic nie jest stałe, wszystko płynie. Ludzie też. I te "z kim" też się zmieniają, dojrzewają, dorastają - i po paru latach okazuje się, że to już nie jest ta sama osoba, która podrywaliśmy na prywatce u znajomego. Dołożcie do tego jeszcze opad poziomu "chemii" w ogranizmach, pojawienie się tzw. "rzeczywistości" typu rachunki, zakupy, stresy codzenności, zmęczenie, praca, etc etc. I najważniejszy faktor - w pewnym momencie pojawia się dziecko i można powiedzieć, że następuje swoisty reset relacji międzyludzkich w domu - znikają dotychczasowe, pojawiają się nowe, nowa jakość, nowa dynamika. Czas gwałtownie przyśpiesza. Pojawiają się konieczności, znika część opcji. I czy to nadal jest ten sam "z kim", czy też, wobec nowych warunków otoczenia - już kto inny? I czy nadal jest tak atrakcyjny (emocjonalnie), jak ten "sprzed"?
Moja teza brzmi - to z kim, ma duże znaczenie, owszem. Ale nie przeceniałbym - bo nie wiemy, jak się poukłada po drodze i jaką zdolnością do kompromisu się wykażemy. I to, czy wybór był dobry, to się okaże, jak będziemy mieć po 70 lat i nadal będziemy przyjaźnie na siebie patrzyć i będziemy chcieli trzymać się za ręce podczas spaceru po parku. A pierwotne przekonanie jest tak złudne, jak nic innego na świecie - każda/każdy "z kim" jest tym jedynym, wyśnionym, wymarzonym. Na ogół do czasu - ale nie zawsze. I na to liczymy, prawda?