Nawet jak Gessler pominął niekorzystne dla siebie informacje to i tak widać, że urzędasy najwięcej tutaj zawinili. A oczywiście odpowiedzialności żaden nie poniesie.
Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!
Konto usunięte pisze:Niezłe, jak to ta sama sprawa z różnych stron potrafi inaczej wyglądać
Jak zawsze.
Ale spróbujmy spojrzeć na to z punktu widzenia księgowego (jakim w pewnym stopniu musi być pan G. jako businessman).
Wyłożył, jak twierdzi, $ 400'000 na restaurację piwnic "Gesslera w Ogrodzie" i choć nie zgadzał się z tym, że urzędnicy ratusza zakwestionowali jego rachunki, to przystał na ich wycenę prac. Nigdy nie występował o zwrot nakładów. I zobowiązał się płacić czynsz.
Którego nigdy nie płacił. Na sumę 23'000'000 PLN plus odsetki.
Moim zdaniem całkiem niezłe przebicie.
I nie ma żadnego majątku, choć nie jestem pewien, czy mam jeden garnitur droższy od jednej z jego muszek.
Jak ktoś brylujący w mediach w wieku 60+ lat nie ma żadnego majątku, to jest oszustem.
I tyle.
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.
byliśmy w sądzie. żeby odzyskać pieniądze. chodzi o usługę wykonaną w grudniu 2011 (słownie: 2011). to był drugi wyrok w tej sprawie. drugi korzystny dla nas. co więcej, dłużnik nawet nie kwestionuje tego, że nie zapłacił.
hurrrraaaaa.....
na pewno?
niezupełnie. bo jesteśmy prawie pewni, że pieniędzy nie odzyskamy. pomimo wyroków sądowych? tak. pomimo. kolesie się odwołają a potem ogłoszą upadłość. wiemy skądinąd, że takich jak my jest więcej. pan prezes - dłużnik regularnie nie przychodzi na rozprawy, pomimo wezwań. sąd coś z tym robi? nic.
czy możemy jakoś inaczej odzyskać peiniądze? w państwie prawa? nie. z prostego powodu: bo jesteśmy prywatnym przedsiębiorcą i możemy robić tylko to, na co pozwala kodeks cywilny.
damaz pisze:
bo jesteśmy prywatnym przedsiębiorcą i możemy robić tylko to, na co pozwala kodeks
A co do rzeczy ma bycie prywatnym przedsiębiorcą? Ja jestem prywatną osobą fizyczną i też nie umiem od kilku lat odzyskać pieniędzy od dłużnika i oszusta w jednym (dłużnikiem występuje on jako firma, oszustem jako osoba fizyczna). W sądach wszystko co było do wygrania wygrane a komornik nie potrafi znaleźć złotówki w majątku gościa, który wyjechał -a może lepiej napisać uciekł- za granicę(już nie mam sił drążyć jak wygląda egzekucja komornicza w UE). W każdym razie jestem coraz bliższy oddania sprawy jakiejś agencji która co prawda 50% długu zabierze do swojej kieszeni ale przynajmniej będę miał coś.
ci panowie od naszych sądów, oczywiście, już ogłosili niewypłacalność. z którego to powodu... UWAGA, UWAGA... proszą sąd o przerzucenie kosztów sądowych na stronę pozywającą (znaczy: nas).
drugi pan, który swego czasu umawiał się na wizyty tylko w hotelu Bristol, też myśli o zamknięciu spółki. z banalnego powodu. bo mu biznes nie wyszedł i ma za dużo długu u ludzi a towar do sprzedania dopiero w produkcji. kosztownej produkcji. oczywiście, podobnie jak w przypadku pierwszym, mowa o zamykaniu JEDNEJ Z działalności (wiwat spółki komandytowe). w innych będzie prezesował na całego. na szczęście tym razem nasze straty ograniczają się do kilku dni pracy mojej pani (może dlatego, że ciut wcześniej poznałem innego pana, co tylko w Bristolu się umawiał )
leśnik nie jedzie, bo zatankowałem na stacji, która ma wielkiego patriotycznego ptaka na szyldzie i małego złodziejskiego fiuta za właściciela.
który to fiut, oprócz tego, że jest złodziejski, to jest też zarobiony i bezkarny.
coraz częściej myślę o sobie jak o nieudaczniku i ciężkim frajerze. serio. to jest mój nowy hymn:
Bardzo dobrze,zagrożenie uczy ostrożności,przewidywania.Jak szachy.A ten młotek z klipu jest do dupy.Złamałem go po godzinie pracy.Tam jest rurka cienkościenna otulona gumą.Ja należę do tych co wszystko gubią i zapominają.Ale nie narzekam-ludziska oddają albo wrzeszczą za mną żebym się wrócił po zakupy.Jest pewna przewaga niedużych miasteczek.Parszywe owce znamy, robaczywe śliwki omijamy.Trudno być anonimem.Zanim ktoś się finansowo pogrąży chcąc utopić innych już wiemy że coś śmierdzi i straty małe albo wcale.A złodziejowi można mordę obić bo wiadomo kto nam coś zap...
Miałem w tym tygodniu wizytę Sanepid-u. Oczywiście serdecznie Panią przywitałem (w myślach kurwiąc, bo musiałem specjalnie gonić przez całe miasto). Na dzień dobry dostałem 100 zł mandatu za palenie w miejscu pracy (nikt nie palił), bo pracownicy nie zdążyli popielniczki na zapleczu wystawić za drzwi. Pani sobie pochodziła, popatrzyła nasmarowała 6 stron protokołu (przez kalkę ). Potem zażyczyła sobie Książkę HACCP. Gdy w końcu ja znalazłem trochę zakurzoną pani zapytała czy wiem co to są krytyczne punkty kontroli i poprosiła o stosowne rejestry. Coś tam odburknąłem(trochę pamiętałem z jakiś szkoleń), ale rejestrów nie prowadzę, bo na te wszystkie tabelki i rejestry nie mam czasu i siły. Po wspólnym ustaleniu, żę tymi punktami jest np. przyjęcie towaru( sprawdzenie daty przydatności, temp. przewożenia, szczelności opakowania) oraz monitorowanie temperatury w lodówkach stwierdziłem, że te wszystkie czynności są wykonywane i wynikają ze zdrowego rozsądku i doświadczenia w takiej branży i według mnie nie ma potrzeby zapisywania tabelkach. Pani w sumie się zgodziła, ale stwierdziła, że skoro nie ma na papierze to nie ma.
Na koniec stwierdziła, że skoro wybrałem taką branżę to muszę się stosować do takich przepisów. Powiedziałem, że jak zaczynałem to nie było tych wszystkich tabelek i rejestrów HACCP. Pani wzruszyła ramionami i z uśmiechem dodała, że teraz są i trzeba się do nich stosować.
Drugie 100 zł mandatu dostałem za brak dokumentacji
ciekawe, haccp nie musi być wdrożony w firmach, ale należy wykazać, ze są podjęte kroi, aby go wdrażać. pani chyba ewidentnie chciała się wykazać. u mnie też praktykują pisanie przez kalkę - szok w dzisiejszych czasach.
Ostatnio zmieniony 19 sie 2014, o 12:09 przez rafal85, łącznie zmieniany 1 raz.