gregski, cichy forek?
no chyba, że w porównaniu z Twoim kamperem
W Andach żona czuła się doskonale, nie przeszkadzało jej nawet niewielkie trzęsienie ziemi...
zapewne swobodny dostęp do liści krasnodrzewu pospolitego też w tym pomógł.
2 tygodnie, a nie więcej bo:
- raz, że praca,
- dwa, że mąż sam w domu z dwójką przedszkolaków (i to nie na urlopie)
Namawia mnie, żebym teraz ja się tam wybrał.
Okazja byłaby nawet doskonała, czyli Dakar.
Ale mnie jeszcze bardziej kusi, żeby w lutym lub marcu wybrać się do Stanów.
Ze względu na porę roku, zapewne południe kraju.
Myślę o przejechaniu się z Los Angeles do Miami... oczywiście z jakimiś przystankami po drodze.