EterycznyŻołądź pisze:
WRC fan, gdzie twoja relacja z wyjazdu?
Myślałem, że pojawi się na portalu 4turbo ale coś nie może się pojawić, więc wrzucam tutaj to co naskrobałem:
Wyjazd na F1 na Węgry miałem w planach już od jakichś dwóch lat. W zeszłym roku niestety nie mogłem, ale w tym już nic nie stało na przeszkodzie by na początku sierpnia ruszyć do Budapesztu.
W czerwcu zarezerwowaliśmy nocleg (hostel w centrum Budapesztu) i z niecierpliwością skreślaliśmy dni w kalendarzu.
Niestety zmuszeni byliśmy wyjechać z Krakowa w piątek popołudniu, przez co ominął nas czwartkowy „Pit walk” i piątkowe treningi. Do Budapesztu dotarliśmy przed 2 w nocy, szybko ulokowaliśmy się w hostelu, kilka godzin snu i już jechaliśmy do Mogyoródu gdzie znajduje się tor Hungaroring. Wszystko szło gładko aż do momentu wjazdu na autostradę, gdzie przywitał nas kilkukilometrowy korek, który w pewnym momencie po prostu stanął. W korku utknęli również członkowie teamów. Widok inżynierów Ferrari zasuwających z buta z walizką w ręce – bezcenny

(zapraszam do galerii). Na szczęście ta sytuacja nie trwała bardzo długo (korek był spowodowany wypadkiem). Przy samym torze nie było problemu ze znalezieniem miejsca do zaparkowania, policja sprawnie kierowała ruchem. Kupno biletów to też nie problem, nawet nie trzeba było stać w kolejce. Zdecydowaliśmy się na bilety „General admission” czyli zielona trawka wokół toru. Po przekroczeniu bramy toru ogarnęła nas już w 100% atmosfera weekendu wyścigowego. Tłumy kibiców (tak na oko 50% z nich to Polacy), stoiska zespołów, piękna, słoneczna pogoda – miodzio. Również sam obiekt robi wrażenie – cała infrastruktura świetnie utrzymana, co kilkaset metrów duże toalety, stoiska gastronomiczne z całkiem smacznym jedzeniem, wszystko elegancko bez kolejek. Jadąc na Hungaroring cały czas miałem w pamięci obraz Toru Poznań i niestety tych obiektów właściwie nie da się porównać... :(
Wracając do F1 – wreszcie o 11.00 (czyli podczas III treningu) najpierw usłyszeliśmy a potem zobaczyliśmy głównych bohaterów tego weekendu. Ach...aż brakuje mi słów którymi można opisać paradę dźwięków wydawanych przez stado bolidów F1. Ciarki na plecach to norma

Po kilku minutach na tor wyjechał Robert – chyba nie muszę pisać jaka euforia zapanowała wśród kibiców

Po treningu F1 na tor na kwalifikacje wyjechały 911stki GT3 z serialu Porsche SuperCup. Nie powiem – też robiły wrażenie, choć w porównaniu do F1 to jakoś tak się niezbyt napędzały

Wreszcie o 14.00 nadszedł czas na główne, sobotnie „danie” czyli kwalifikacje F1. Tu polscy kibice pokazali na co ich stać nie szczędząc gardeł na doping dla Roberta. To właśnie dla tej atmosfery warto tam być.
Po kwalifikacjach, idąc powoli spacerkiem w kierunku bramy i parkingu zobaczyliśmy jeszcze początek pierwszego wyścigu serii GP2 – i niech nikogo nie zmyli to, że to „druga liga”, bo na żywo laik miałby duuuży problem w odróżnieniu F1 od GP2 – hałasują i jeżdżą praktycznie tak samo.
Po powrocie do Budapesztu postanowiliśmy wyruszyć na małe zwiedzanie i całkiem przypadkiem trafiliśmy nad Dunajem na stateczek wycieczkowy opływający w godzinę najważniejsze zabytki znajdujące się nad Dunajem – polecam – świetna opcja jak nie mamy zbyt wiele czasu na zwiedzanie.
W niedzielę dzień zaczęliśmy o 4:45 rano, bo chcieliśmy być na torze przed otwarciem bram (7:00) żeby zająć sobie dobre miejsca na wyścig. O 6:30 byliśmy już pod bramą, zjedliśmy śniadanie i po zaparkowaniu auta na terenie toru udaliśmy się na z góry upatrzoną pozycję. Głównym założeniem było żeby widzieć jak nawięcej i takie też miejsce wybraliśmy – górka na wysokości zakrętu numer 14 zapewniała świetną widoczność na prostą startową i zakręty 10, 12, 13 a lornetkę zakręt numer 2. Na dokładkę vis-à-vis nas stał telebim. Oczywiście jeśli ktoś chciał bez problemu mógł zająć miejsce 15 metrów od toru (z biletem General Admission). Po ulokowaniu się na pozycji poszliśmy na zwiedzanie stoisk zespołów i sklepików z gadżetami. Było co oglądać: na stoisku Bridgestone ustawiono replikę bolidu Ferrari i małą wystawę opon (w tym oponę Extra Wet do F1 – nie zdawałem sobie sprawy że ma bieżnik głęboki jak zimówka ). Mercedes wystawił również replikę bolidu McLarena, a także Safety Car i...poczciwy dupowóz czyli klasę CLC. Na stoiskach RedBull Racing, ING Renault i Toyoty również stały repliki bolidów przyciągając tłumy kibiców z aparatami fotograficznymi :) W międzyczasie zaczął się wyścig Formuły BMW a następnie GP2. Na stoiskach zrobiliśmy stosowne zakupy (trąby !

) i wróciliśmy oglądać GP2. Po GP2 na tor wyjechało Porsche SuperCup – bardzo fajnie się to ogląda, sporo walki na torze, wyprzedzeń etc.
Cały czas na tor napływały kolejne masy kibiców. W przytorowych barach królowali Polacy (okrzyki : „jesteśmy u siebie !” rozbrzmiewały z częstotliwością co minutę

).
Nasza górka została zdominowana przez fanów Ferrari i Roberta. Zabawnie wyglądało dwóch fanów Lewisa Hamiltona, którzy rozbili się tuż koło nas i kiedy pokazywano ich idola na telebimie cała górka milczała tylko oni bili brawo i krzyczeli „C'mon Lewis”

Moment startu 20 bolidów jest nie do opisania – hałas jest nieziemski :) Sam wyścig przebiega jakoś tak szybciej niż siedząc przed telewizorem. Podczas wyścigu nawiększą euforię spowodowały trzy wydarzenia : objęcie przez Massę prowadzenia na starcie, złapanie kapcia przez Hamiltona (;-)) i wyjazd Kimiego z pitstopu przed Alonso. Rozgoryczenie kibiców Ferrari awarią silnika w bolidzie Massy można porównać chyba tylko do reakcji na podyktowanie karnego przez sędziego Webba w meczu Austria-Polska. Stojący koło nas mały chłopczyk zrzucił z głowy czapkę z napisem Felipe Massa i ze łzami w oczach wtulił się w ramiona taty – to się nazywa przeżywać wyścig.
Polscy kibice też mieli raczej nietęgie miny, ale z okrzykiem na ustach „Nic się nie stało – Robercik nic się nie stało !” bez złości zaczęli opuszczać tor.
Jak zobaczyliśmy jaki jest korek do wyjazdu z toru stwierdziliśmy, że idziemy coś zjeść co i tak nie uchroniło nas od ponad 2 godzinnego opuszczania okolic toru. I tak po pierwszej w nocy dotarliśmy do Krakowa.
Podsumowując – jeśli ktoś każdy wyścig ogląda w TV i zastanawia się czy jechać podpowiadam: JECHAĆ bez wahania. Ja szczerze mówiąc nie sądziłem, że aż tak mi się spodoba. Nie żałuję ani złotówki wydanej na nietani bilet. Już teraz zastanawiam się które GP zaliczę w przyszłym roku :)
Garść rad:
- bilet „General admission” wbrew temu co niektórzy piszą wcale nie oznacza oglądania wyścigu zza trybun, albo zza krzaków. Wystarczy być trochę wcześniej na torze (w końcu jedzie się tam aby obejrzeć wyścig a nie wysypiać do południa

) i wybór ciekawych miejsc jest na prawdę duży. Można siedzieć zarówno blisko toru tak, że bębenki w uszach nie wytrzymują hałasu (tak jest na trybunach) jak i usiąść tak, że mamy świetny widok na kilka zakrętów.
- Nawet jeśli posiadamy bilet na trybunę gwarantujący nam dobre miejsce nie zwlekajmy z wyjazdem na tor do ostatniej chwili. Przy tej ilości kibiców nawet najlepsza organizacja ruchu nie zagwarantuje braku korków. Poza tym warto być wcześniej choćby w celu zwiedzenia stoisk zespołów czy też obejrzenia wyścigów innych klas.
- wyposażenie obowiązkowe każdego kibica to krem do opalania, coś na głowę i ... lornetka ( na trybunach też na pewno się przyda).
- Ceny jedzenia przy torze są dość wysokie np. zwykła kiełbasa z grilla potrafi kosztować 12 € co jest lekką przesadą
- W punktach gastronomicznych oczywiście możemy bez problemu płacić w euro (zazwyczaj resztę dostajemy już w forintach). Najczęstszy przelicznik to 1€=200HUF
- Jeśli ktoś chce za wszelką cenę uniknąć korków w dojeździe na tor to polecam...campingi wokół toru, choć cenowo wypadają praktycznie jak samo jak hostel w centrum Budapesztu
- Noclegi najlepiej rezerwować jak najwcześniej. Najszybciej sprzedają się miejsca noclegowe w pensjonatach w okolicy toru i hotelach średniej klasy w Budapeszcie – maj to już jest chyba taki deadline. Z hostelami jest lepiej – ja rezerwowałem na początku czerwca.