man111 pisze:
Kawaleria przybywa
Na chabetach cheba...
Koron pisze:
Oj, Gal, rozumiesz, rozumiesz.
Tu gdzie mieszkamy często obowiązuje dalej "bezsens wpuszczania bez obowiązku", jak to ująłeś.
Nie irytuj się, wiem, co piszę, robię ok. 50-60 kkm rocznie (niekoniecznie zawodowo) i moje obserwacje mają cechy prawidłowości w rozumieniu statystyki, czy to się nam podoba czy nie.
A o kulturze, a raczej cywilizacji (precyzyjniej) nie ma co pisać, wprawdzie trwała dłużej niż nasza obecna europejska, ale ...już przeminęła.
Pozdrowionka :)
No to po kolei:
1.
Jakakolwiek uprzejmość na drodze to zysk cywilizacyjny na tych drogach w stanie zdziczenia kompletnego. Co więcej, zwykle jest to również zysk na płynności ruchu
całości - choć zdarza się, że kosztem płynności ruchu niektórych.
2. Prawo określa
warunki brzegowe tego, co jest wykroczeniem/przestępstwem i tego co nie jest zagrożone karą. Prawo nie odnosi się w żaden sposób do tego, co nazywamy kulturą lub, jak wolisz, cywilizacją, bo to są uregulowania
miękkie - wynikające wyłącznie z naszego poczucia przyzwoitości i wychowania. Można więc powiedzieć, że nie ma to żadnego znaczenia (pod względem prawnym - niewątpliwie, a nawet, że poczucie przyzwoitości generuje niekiedy zachowania sprzeczne z prawem - o czym dalej).
3. Coś, co bardzo wpływa na bezpieczeństwo i płynność ruchu (moim zdaniem), to
wk******** się kierowców. Reakcje emocjonalne na drodze to
road rage i zagrożenie bez porównania (znowu: moim zdaniem) większe, niż nawet bezdennie głupie przejawy uprzejmości.
4. Przejawianie uprzejmości wobec innych zwraca się w uprzejmości innych wobec nas (za wyjątkiem "wyjątków", ale na takich nie ma rady - tak na drodze jak i w życiu).
Twój post inicjujący ten wątek zaczynał się od opisu Twojego wpienienia tym, że ktoś zachował się w sposób uprzejmy, a Twoim zdaniem - głupi. Kończył się wezwaniem do ograniczenia swoich zachowań na drodze do zachowań zgodnych z literą prawa.
W moim przekonaniu, w obu tych
inwokacjach się mylisz.
Uprzejmość na drodze jest konieczna do zachowania zarówno tego czegoś co nazywamy człowieczeństwem (zawiera się w tym tolerancja na błędy innych), jak i czysto pragmatycznie; umożliwia w trudnych warunkach jakieś sensowne współistnienie różnych użytkowników dróg. Apelowanie o lepsze drogi i lepszych użytkowników, jest z całą pewnością dążeniem do ideału, tyle, że nierealnym. Drogi są (póki
cud nie nastąpi), jakie są, a użytkownicy (raczej od
cudu niezależni) będą tym lepsi, im z większą uprzejmością się na drogach spotkają.
Ograniczanie się do zapisów prawa (z założeniem bezwzględnego egzekwowania ich), prowadzi do zdziczenia. Prawo to tylko osnowa.
Zdarza się, że łamię zapisy prawa, bo tak jest sensowniej i uprzejmiej (według mnie);
- zjeżdżam na czerwonym świetle z pasa dla skręcających w prawo/jadących na wprost, na sąsiedni pas po lewej stronie, by czekający za mną mogli skręcić na zielonej strzałce - przekraczam linię czerwonych świateł, ale kilka samochodów za mną nie musi czekać na zmianę świateł
- przekraczam ciągłą "po prawej", jak ktoś chce jechać szybciej i mnie wyprzedzić
- robię to samo jak widzę sznur ciężarówek z przeciwka i powbijane między nie osobówki nie mające szans wyprzedzić, bo miejsca brak
Co więcej, będę tak robił dopóki mnie strażnicy zachowań prawnych nie wyeliminują z grona jeżdżących.
BTW: Wspomniałeś, że jeździsz motocyklem. Rozumiem, że tępisz tych z naklejkami "Motocykle są wszędzie"? Przecież znaki pierwszeństwa przejazdu i ograniczenia prędkości są wspólne dla wszystkich...

Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.