

Arno, w mojej definicji ciotowatosci drogowej mieści się blokowanie lewego, gdy przed desygnatem nikogo nie ma. Wtedy rozsądek, przepisy, kultura i inne takie zdobycze cywilizacji nakazują mu zjechać na prawy. Jeśli nie zjeżdża, trudno, zjeżdżam ja i wyprzedzam (mrucząc coś pod nosem o ciotach). Jasne, że są sytuacje zniuansowane, ale wtedy watpliwości interpretuję na korzyść oskarzonego (też nasza zdobycz cywilizacyjna, nieoczywista w pewnych czesciach świata). Natomiast tych niezniuansowanych mam wystarczająco wiele na kazdych stu kilometrach dwupasmówki, że prawa do wyprzedzania z prawej będę bronił jak niepodległości. Nawet, jesli ktoś mnie z tego powodu uzna za wariata i Azjatę drogowego.
A że to niebezpieczne? Z lewej też jest niebezpieczne. Śmiem twierdzić, ze nawet bardziej. W naszych warunkach ci, co nie patrzą w prawe lusterko zmieniając pas, zazwyczaj nie patrzą też w lewe - więc ryzyko, że wyprzedzany zajedzie nam drogę, podobne...
A na niektórych drogach, gdy wyprzedzamy z lewej, w dodatku czasami grozi nam czołówka. Z prawej - zazwyczaj nie

Jazda samochodem w ogóle jest niebezpieczna.
Wychodzenie z domu też. A zostawanie w domu... szkoda gadać...
