Lat temu naście, chyba nawet pisałem na forum, kolega dzwoni, że jest dzik do odebrania ale zasypana droga.
Pojechał corolką i 1,5 h się odkopywali.
Na to ja, co?
Ja nie dam rady?
Potrzymaj mi piwo.
Pojechaliśmy.
Dojechałem ze 30m dalej.
Odkopywaliśmy się z 15 min.
Wieczorem, po pługu, poszło już gładko.
Forka wtedy miałem.
Powiesił się na brzuchu.
Dychoteką patent był taki, że można byłoby dalej.
Podnosiłeś prześwit, jechałeś dalej.
Jeżeli już był ból, to opuszczałeś te 2,5 tony, śnieg gniotłeś, do góry i szło toto dalej.