mógłbym długo metaforować i owijać, ale prawda jest taka, że wprawdzie nie mam pupy z obrazka
FUXa, ale i tak ją udostępniłem. Usprawiedliwiam się tym, że budowa ma swoje prawa, zwłaszcza pierwsza w życiu i nie da się ogarnąć wszystkiego. ja nie ogarnąłem (między innymi

) sieci. znaczy, kazałem położyć. i jest położona. oczywiście... ale zamiast typowej gwiazdy z centrum wszechświata w najlepiej do tego nadającym się miejscu mam... coś. formalnie najbardziej przypomina to okablowanie pod "bus network".... niestety... a stało się tak, gdyż albowiem, patrząc na skrętkę przypiętą do surowych cegieł myślami byłem bardzo gdzie indziej i stwierdziłem, że "to, to później", czyli tej skrętki nie widziałem.
ocknąłem się jakiś rok temu, jak zaczęliśmy pomieszkiwać, czyli za późno.
no a teraz pomału zbliża się "to później". chcę ogarnąć sieć raz na jutro, a mam okablowanie, jakie mam. czytam o mesh... i patrzę na ceny.
i sobie wymyśliłem, że zamiast totalnej radiowości wolę zrobić coś takiego: dostęp do internetu (urządzenie od dostawcy, zazwyczaj) kablem do routera (mojego) kablem (jednym) do reszty domu. na "przystankach" małe switche łączące po kablu różne cosie na kabel + łączące po kablu punkty dostępowe wiffiriffi. punkty dostępowe z jednym hasłem i nazwą sieci, ale na różnych kanałach.
od razu napiszę, że "po kablu" jest ważne, bo używamy normalnych (dzisiaj to się chyba "stacjonarne" nazywa???) kompów + telewizor najlepiej po kablu + drukarka lepiej też. poza tym moje doświadczenia z windows są takie, że laptop, który notorycznie używa tak ze 3 sieci wifi po pewnym czasie głupieje. okna, w sensie, nie laptop. więc laptopy, które nosimy tu i tam też w domu najchętniej na smycz (kabel) biorę.
no i pytanie:
czy pomysł na hardware i resztę ma sens, czy powinienem jednak zostawić tego typu kwestie zawodowcom (czytaj: właśnie obnażyłem bezmiar mojej indolencji) ????