Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
EterycznyŻołądź, no jak to kto.. Baska z Majeski szow..
aliza twoj watek robi sie elitarny.. przestaje kumac o co cho..
a nie chce pytac kolezanki z kamerunu o tlumaczenie na niemiecki co chwile..
aliza twoj watek robi sie elitarny.. przestaje kumac o co cho..
a nie chce pytac kolezanki z kamerunu o tlumaczenie na niemiecki co chwile..
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
ja to nie wszyscy tutaj sa szkoleni w Rumuńskim? Alza pisze po rumuńsku. Jest chyba z Polany Brasov.
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Wybacz, ale nie zawsze mam czas na tłumaczenie, ale wiesz, to co łatwo przychodzi, mniej smakuje, dlatego temperatura musi być odpowiednia...gregski pisze:EterycznyŻołądź, no jak to kto.. Baska z Majeski szow..
aliza twoj watek robi sie elitarny.. przestaje kumac o co cho..
a nie chce pytac kolezanki z kamerunu o tlumaczenie na niemiecki co chwile..
Ni mniej ni więcej, ale polecam naukę języków, czasem się przydaje, nigdy nie jest za późno na naukę. Ja znam tak: francuski - najlepiej, angielski - gorzej, arabski klasyczny - dobrze, choć dawno nie używałam więc mi zaczął zanikać, ale obiecuję poprawę

A teraz dla rozładowania napięcia anegdotka z życia budów eksportowych (znam ich tysiące, ale mamy czas):
Facet jedzie do Pakistanu, prosty człowiek, zna tylko polski i to tylko z widzenia, ale jest wyjątkowym fachowcem od montażu kotłów parowych. Dostał bilet w obie strony, bo to tylko kilka dni. Ma jeszcze jedną cenną informację: powiedzieli mu, że jego cel to PATOKI. cdn
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
No właśnie, a przecież wszystko się może przydaćArno pisze:ja to nie wszyscy tutaj sa szkoleni w Rumuńskim? Alza pisze po rumuńsku. Jest chyba z Polany Brasov.

dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
A tak gwoli ścisłości, czy ktoś kiedyś nie powiedział, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Może lipiej się tam dobrowolnie nie pchać, choc może tam jest ciekawie, pamiętacie taki polski film o piekle i niebie? W niebie nuda, bo tylko chury anielskie i modlitwy i wszyscy rozanieleni, a w piekle, tak jak u nas, czasem się ktoś wnerwi, czasem przeklnie, czasem się wychyli kielicha albo szklaneczkę, albo nawet stuknie się brudzia, a propos jest ktoś chętny?EterycznyŻołądź pisze:Wyjaśniło się kim jest aliza, czy jeszcze nie?
A więc sekret musi pozostać sekretem, ale tylko do sierpnia, ale pocieszę was, czas przecież leci jak oszalały, dopiero co był sylwester - mnie jeszcze szampan nie wyparował z głowy, oj może znowu przesadziłam i dlatego. Schlałam się no niestety, bo zakąska była dobra - kawiorek (niestety czarny, jakiś marny), osoś (mój jest przez o) i coś tam jeszcze nie pamiętam, bo się schlałam... aha już to mówiłam... a więc do sierpnia!

dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
-
EterycznyŻołądź
- 6 gwiazdek
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
no jeszcze raz o tym PATOKI. To mała mieścina niedaleko Fajsalabadu, niestety nie ma tam lotniska, tylko końmi można dojechać, albo jak kto ma samochodem, albo na piechotę, ale to jednak kawałek chyba z 50 km...
Lotnisko Okęcie samolot do Frankfurtu, we Frankfurcie facet nieźle się napocił, bo tam spore lotnisko jak wiadomo, ale był spryciula, pokazywał bilet mówiąc dwa słowa PATOKI PATOKI, interlokutor brał od niego bilet, a że przeważnie był piśmienny, to patrzył na marszrutę i sru kierował do odpowiedniego wyjścia. Samolot do Karachi (czyt. Karaczi). W Karachi historia się powtórzyła dokładnie tak samo. PATOKI PATOKI i samolot do Lahore (czyt. Lahor!
), w Lahore znowu PATOKI PATOKI i samolot do Fajsalabadu. W Fajsalabadzie PATOKI PATOKI i tu powinien był wyjść z lotniska a on nie wymachuje biletem i wrzeszczy PATOKI PATOKI!!! I tu wyjaśniam to taka dziura, prawie czarna dziura, że nawet pakistani piple (czyt. piple) nie znali tej dziury, więc nie mogli rozumieć co to znczy to cholerne PATOKI PATOKI. Moze mysleli, że to znaczy POMÓŻ POMÓŻ, może PODRÓŻ PODRÓŻ, może SAMOLOT, SAMOLOT, cholera wie, to zagadka nie wiem czy nie gorsza niż kto to jest aliza.
No więc koniec końców udało mu się wsiąść do kolejnego samolotu, choć mówiłam, że do PATOKI samolot, nie doleci, ale on wsiadł!!!
Wyladował w Lahore (czyt Lahor
).
Zaczął wracać do domu czyli strzelił sobie go homa zanim dojechał do celu podróży.
Kiedy wylądował po raz drugi w Karachi jakaś klapka mu się otworzyła w mózgu, a może JEGO bóg się nad nim ulitował, bo był już zamuczon prawie na smyrt (śmiertelnie wykończony). Nic dziwnego w końcu to troszkę trwało, może ktoś by to policzył, to nawet ciekawe, jak to można bez noclegu wytrymać.
A więc tam się zorientował, że już tu był, ale cały czas mówił tylko te swoje dwa słowa PATOKI PATOKI, ale nie dał się wsadzić do samolotu do Frankfurtu. Zaparł się jak ten polski kapeluśnik bez immunitetu w lufthanzie.
Tylko że on nie wrzeszczał, żeby go ratować, tylko to PATOKI PATOKI, brzmiało to jak RATUNKU, RATUNKU, więc dali mu wody, posadzili w wygodnym fotelu zajrzeli w paszport i zadzwonili po pomoc do ambasady polskiej. Inteligentne bestie wykumbinowały se, że może tam któś faceta w końcu zrozumie, bo facet nie mówi w żadnym ludzkim języku, a oni próbowali po ludzku, znaczy się najpierw po rusku, potem po francusku, potem po angielsku, potem po niemiecku, potem po hiszpańsku i tak dalej, ale coraz bardziej się oddalali od możliwości zrozumienia co to do cholery znaczy PATOKI PATOKI.
Przyjechał konsul. I znowu padło to słowo klucz PATOKI PATOKI. Twarz konsula pojaśniała. Zrozumiał. Nikt się nie dziwił, bo przecież to było po polsku.
Konsul zabrał faceta i zniknęli. Konsul wiedział, że ma przyjechać jakiś facet do PATOKI PATOKI, bo wszystkie informacje o budowach jakoś przechodziły przez ambasadę, może nie drogą służbową, ale z powodu nudy, jak przyjeżdżał rodak, to było wydarzenie, to jakby kawałek Polski tam przyjechało, nawet jeśli był tępy, a może przywiózł kawałek chleba, albo kiełbasy suszonej. a może się podzieli, jak mu się fondnie obiadek???? Tak tak!!!
Ambasada - lejąc po nogach ze śmiechu kupiła facetowi nowy bilet Karachi-Lahore-Fajsalabad-Lahore-Karachi i dała chłopu instrukcje, żeby w Fajsalabadzie zamiast PATOKI PATOKI poszukał pana ....., który go właduje do samochodu razem z walizką pełną, albo już pustą, wałówy i zawiezie do Patoki.
uff zmęczyłam się, ale znowu się uchachałam do łez. Tearaz ogłaszam przerwę, może nawet do jutra, ale jak ktoś chce, to zapraszam, drzwi u mnie są zawsze otwarte dla gości i nawet duchowej strawy nigdy nie brak, wszystkim się podzielę. Buziaki.
Lotnisko Okęcie samolot do Frankfurtu, we Frankfurcie facet nieźle się napocił, bo tam spore lotnisko jak wiadomo, ale był spryciula, pokazywał bilet mówiąc dwa słowa PATOKI PATOKI, interlokutor brał od niego bilet, a że przeważnie był piśmienny, to patrzył na marszrutę i sru kierował do odpowiedniego wyjścia. Samolot do Karachi (czyt. Karaczi). W Karachi historia się powtórzyła dokładnie tak samo. PATOKI PATOKI i samolot do Lahore (czyt. Lahor!

No więc koniec końców udało mu się wsiąść do kolejnego samolotu, choć mówiłam, że do PATOKI samolot, nie doleci, ale on wsiadł!!!
Wyladował w Lahore (czyt Lahor

Zaczął wracać do domu czyli strzelił sobie go homa zanim dojechał do celu podróży.
Kiedy wylądował po raz drugi w Karachi jakaś klapka mu się otworzyła w mózgu, a może JEGO bóg się nad nim ulitował, bo był już zamuczon prawie na smyrt (śmiertelnie wykończony). Nic dziwnego w końcu to troszkę trwało, może ktoś by to policzył, to nawet ciekawe, jak to można bez noclegu wytrymać.
A więc tam się zorientował, że już tu był, ale cały czas mówił tylko te swoje dwa słowa PATOKI PATOKI, ale nie dał się wsadzić do samolotu do Frankfurtu. Zaparł się jak ten polski kapeluśnik bez immunitetu w lufthanzie.
Tylko że on nie wrzeszczał, żeby go ratować, tylko to PATOKI PATOKI, brzmiało to jak RATUNKU, RATUNKU, więc dali mu wody, posadzili w wygodnym fotelu zajrzeli w paszport i zadzwonili po pomoc do ambasady polskiej. Inteligentne bestie wykumbinowały se, że może tam któś faceta w końcu zrozumie, bo facet nie mówi w żadnym ludzkim języku, a oni próbowali po ludzku, znaczy się najpierw po rusku, potem po francusku, potem po angielsku, potem po niemiecku, potem po hiszpańsku i tak dalej, ale coraz bardziej się oddalali od możliwości zrozumienia co to do cholery znaczy PATOKI PATOKI.
Przyjechał konsul. I znowu padło to słowo klucz PATOKI PATOKI. Twarz konsula pojaśniała. Zrozumiał. Nikt się nie dziwił, bo przecież to było po polsku.
Konsul zabrał faceta i zniknęli. Konsul wiedział, że ma przyjechać jakiś facet do PATOKI PATOKI, bo wszystkie informacje o budowach jakoś przechodziły przez ambasadę, może nie drogą służbową, ale z powodu nudy, jak przyjeżdżał rodak, to było wydarzenie, to jakby kawałek Polski tam przyjechało, nawet jeśli był tępy, a może przywiózł kawałek chleba, albo kiełbasy suszonej. a może się podzieli, jak mu się fondnie obiadek???? Tak tak!!!
Ambasada - lejąc po nogach ze śmiechu kupiła facetowi nowy bilet Karachi-Lahore-Fajsalabad-Lahore-Karachi i dała chłopu instrukcje, żeby w Fajsalabadzie zamiast PATOKI PATOKI poszukał pana ....., który go właduje do samochodu razem z walizką pełną, albo już pustą, wałówy i zawiezie do Patoki.

uff zmęczyłam się, ale znowu się uchachałam do łez. Tearaz ogłaszam przerwę, może nawet do jutra, ale jak ktoś chce, to zapraszam, drzwi u mnie są zawsze otwarte dla gości i nawet duchowej strawy nigdy nie brak, wszystkim się podzielę. Buziaki.

dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
aliza pisze:Wychodzę dziś ze swego prywatnego raju 8.30 - jak zwykle 7/24, 5/7 - kierunek "guantanamo". Sa tam kraty, ale drzwi otwarte, znaczy od środka można wylecieć, żeby wejść trzeba zadzwonić, cieć otrzworzy. Nie ma żadnych strażników, bramek do wykrywacza metalu, ani sali tortur, jest natomast sala wykładów
Tłumaczenie:
Konsekwencje stresu w pracy !!!
Dzień pierwszy
Słuchasz Steviego Wondera
To twój pierwszy dzień, wszysko jest OK (znaczy dobrze)...
Po trzech miesiącach...
Słuchasz muzyki HOUSE
bo masz dość !
Po sześciu miesiącach...
Słuchasz Heavy Metalu
i zaczynasz widzieć podwójnie bo pracujesz od ósmej rano do północy!
Po dziewięciu miesiącach...
Słuchasz Hip Hopu
Przytyłeś z powodu stresu w pracy... i cierpisz na zaparcia!
Po roku...
Słuchasz GANGSTA RAPu
oczka ci latają i żyjesz kofeiną!
Po dwóch latach ...
Słuchasz Techno
I jesteś troszkę... kompletnym... Wariatem ... !
A w koncu po wielu tatach...
Gdybym umiała, wkleiłabym obrazki, ale nie umiem, może ktoś to zna.
Ja jestem na tym etapie ostatnim, bo pracuję tu już prawie 13 lat.
Aha - to nie jakiś obóz pracy przymusowej, nie nie - wręcz przeciwnie, wszyscy tu jesteśmy dobrowolnie.
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
-
jarmaj
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: Gliwice
- Auto: japońskie, ale nie bokser + bokser, ale nie japoński ;-)
- Polubił: 83 razy
- Polubione posty: 443 razy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Tak sorry że zapytam (bo tu już wymiękłem), ale ten wątek jest o czymś/kimś, ma jakąś treść, przesłanie, czy to tylko taka czyjaś grafomania (na co to zdecydowanie wygląda)?
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
jarmaj, wpisz se co chcesz...



Dolce far niente 

Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
ja to tak nieśmiało obstawiam, że to alter ego Arno, tylko w spódnicy ;)
"Nim cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. Czy byłaby dumna?"
-
EterycznyŻołądź
- 6 gwiazdek
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Barthol, Arno da się zrozumieć. Arno pisze z sensem. Arno nie bawi się w ukrywanie. Nie wyobrażam sobie Arno w Tico. Kto powiedział, że "aliza" nosi spódnicę?
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
kombinuj pan kombinuj...jarmaj pisze:Tak sorry że zapytam (bo tu już wymiękłem), ale ten wątek jest o czymś/kimś, ma jakąś treść, przesłanie, czy to tylko taka czyjaś grafomania (na co to zdecydowanie wygląda)?
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Brawo, brawo 100%!!!Barthol pisze:ja to tak nieśmiało obstawiam, że to alter ego Arno, tylko w spódnicy ;)


dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Wypraszam sobie jestem w 99% kobitą.EterycznyŻołądź pisze:Barthol, Arno da się zrozumieć. Arno pisze z sensem. Arno nie bawi się w ukrywanie. Nie wyobrażam sobie Arno w Tico. Kto powiedział, że "aliza" nosi spódnicę?
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
A tak w kwestii formalnej, znaczy się w sierpniu sama ze sobą będę topić swoje smutki i radości we whisky on the rocks, bo jeszcze nie widzę ani jednego chętnego na spotkanie ze mną.
Dobra, to ja to wszystko tak naprawdę pieprzę, "nie miła księdzu ofiara, to chodź cielę do domu". Wasza strata! To nie ja jestem tyle ciekawa was, ile wy mnie, tak mi się wydaje... Przez skromność sobie nie zaprzeczę...
Wobec tego listę chętnych na spotkanie zamykam 05.04.2009. Koniec point final (znaczy się koniec kropka).
Przecież mam swoją godność.
Pozdrawiam wszystkich chętnych i niechętnych, bo cokolwiek byście zrobili albo i nie zrobili i tak was kocham, bo unoszę się lekko nad tą przeklętą ziemią, którą od urodzenia (w '58) staram się zmienić na lepszą śmiechem i przymrużeniem oka i spojrzeniem z boku, oraz umiejętnością śmiania się z siebie, co nie jest takie powszechne, Arno ma to coś, a wy?
Dobra, to ja to wszystko tak naprawdę pieprzę, "nie miła księdzu ofiara, to chodź cielę do domu". Wasza strata! To nie ja jestem tyle ciekawa was, ile wy mnie, tak mi się wydaje... Przez skromność sobie nie zaprzeczę...
Wobec tego listę chętnych na spotkanie zamykam 05.04.2009. Koniec point final (znaczy się koniec kropka).
Przecież mam swoją godność.
Pozdrawiam wszystkich chętnych i niechętnych, bo cokolwiek byście zrobili albo i nie zrobili i tak was kocham, bo unoszę się lekko nad tą przeklętą ziemią, którą od urodzenia (w '58) staram się zmienić na lepszą śmiechem i przymrużeniem oka i spojrzeniem z boku, oraz umiejętnością śmiania się z siebie, co nie jest takie powszechne, Arno ma to coś, a wy?
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
-
EterycznyŻołądź
- 6 gwiazdek
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
aliza pisze: Wypraszam sobie jestem w 99% kobitą.
Tak jak Nawojka w 99% mężczyzną.
- piotruś
- 5 gwiazdek
- Lokalizacja: Wielkopolska
- Auto: Giulietta Veloce / Hyundai I30N Performance / Ioniq 6 / był Forester 2,5XT
- Polubił: 320 razy
- Polubione posty: 202 razy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
aliza, to superstaram się zmienić na lepszą śmiechem i przymrużeniem oka i spojrzeniem z boku, oraz umiejętnością śmiania się z siebie, co nie jest takie powszechne, Arno ma to coś, a wy?


Ja na przykład, ledwo się zorientowałem, że jestes na forum, a Ty już w tym czasie zdążyłaś zabazgrać (no ... w pozytywnym znaczeniu tego słowa





-
jarmaj
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: Gliwice
- Auto: japońskie, ale nie bokser + bokser, ale nie japoński ;-)
- Polubił: 83 razy
- Polubione posty: 443 razy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Dziękuję, ale nie będę.aliza pisze:kombinuj pan kombinuj...jarmaj pisze:Tak sorry że zapytam (bo tu już wymiękłem), ale ten wątek jest o czymś/kimś, ma jakąś treść, przesłanie, czy to tylko taka czyjaś grafomania (na co to zdecydowanie wygląda)?
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Piotruś dziękuję CI pięknie za wszystko. Nie wiem co to są posty, ale mało mnie to obchodzi, ze mnie się to wszystko tak wylewa, więc zmieniam zwyczaje - za co je bardzo przepraszam. Moja pierwsza zasada, to nie mieć żadnych zasad, polecam do skopiowania w swoich życiorysach i do stosowania, człowiek musi być elastyczny, bo twardziocha łatwo złamać. Trzeba też być twardym, żeby się nie dać złamać. I bądź tu człowieku mądry!!!piotruś pisze:aliza, to superstaram się zmienić na lepszą śmiechem i przymrużeniem oka i spojrzeniem z boku, oraz umiejętnością śmiania się z siebie, co nie jest takie powszechne, Arno ma to coś, a wy?My Cię też kochamy, tylko nie potrafimy tego tak często okazywać jak Ty
![]()
Ja na przykład, ledwo się zorientowałem, że jestes na forum, a Ty już w tym czasie zdążyłaś zabazgrać (no ... w pozytywnym znaczeniu tego słowa) kilkanaście stron kilku wątków (a propos, przyjęło się, że na forach nie piszemy kilku postów z rzędu...
).
tak więc, odpowiadając na Twoje pytanie, "czy my też mamy to coś",
mamy ale nie aż tyle co Ty

Mąż mi dzisiaj dał dobrą radę - i wyjątkowo go posłuchałam. - Wyjdź wcześniej, bo wiesz jesteś teraz taka teges... roztrzepana. (wczoraj w pracy zostawiłam komórkę, a nie lubie się wracać, bo to źle wróży, a chciałam kupić sobie perfonę (pamiętacie? "perfona nie jest po to, byś ją pił, pił, pił...", a ja właśnie chciałam ją nie do picia - wyjątkowo - tylko do pachnienia, mam dobry węch). Zadzwoniłam do męża, żeby przyjechał z kasą pod Warriott i zabrałam pod pachę szefową (32 lata, ja 50) i podygowałyśmy szybkim truchtem do tramwaya. Patrzę na przystanku, a kieszeń pusta, bo tu jeszcze przed wyjściem takie jaja były, że straciłam głowiznę. Szefowa się zlitowała i mówi: wracamy (10 minut w jedną stronę szybkim truchtem!) - Nigdy w życiu, niech sobie siedzi sama jak chce ode mnie odpocząć. Ostatnio zaczęła mi robić numerki. Rozmawiam z kimś, nawijam, nawijam - nie ma odzewu, halo, halo!. Guzik, zostałam rozłączona...
Tak więc jedziemy, zajeżdżamy, chłopa ni ma, a zawsze jest przed czasem, jak ja. Trzy minuty po czasie zaczynam wychodzić z siebie. Biorę od niej komórę i się zastanawiam, jaki jest jego numer? Przypominam sobie, dzwonię. Nie odbiera, pewnie nie słyszy...
Jest, w Warriottcie jest teraz przecena, bo chyba wyprzedaż, przed ewakuacją, jakiś taki maleńki sklepiczyna dziwny. Wszystko wystawione na wystawie, same markowe, mniej o 100-150 zetów. Nie wiem, co wybrać. We łbie mi się miesza. mąż nie jest zainteresowany, mówi że ma. Mała też nie bo chciała CHNY zielone, a było tylko pomarańczowe i czerwone. A ja patrzę: o Dolce Vita Diora, (czy tu przypadkiem kryptoreklama nie jest zabroniona?), 320 zł za 100ml. Uwielbiam ten zapach. Mmmm. Mówię to ja poproszę tego dolce vita - żeby było nomen - omen!
Wychodzimy, jest mi głupio, bo mała niczego nie kupiła, ale ona ma jasność, zawsze wie, czego chce. Fajna kobita - stara dusza (młoda dupcia). Jak mojego męża.
Ja to chyba jeszcze mam parę żywotów do przerobienia, ale nie narzekam, bo tu ciekawie jest.
Wychodzimy, no to mówię idziemy to jakoś oblać, mąż ma nieciekawą minę...
gtdzieś siadamy, coś pijemy. Wracamy, nawet nie zapaliliśmy, bo nie wolno (Złote tarasy - syf, tłok, szum w gaławie).
Wsiadamy do 102 wszyscy, mamy po drodze, ona bliżej, my dalej. Nagle decydujemy, że jedziemy do nas, bo chcemy jej pokazać nowy żyrandol. Mąż mówi, pod warunkiem, że poczekacie pięć minut, aż odgruzuję trochę mieszkanie. Dobra.
Decydujemy się jednak wejść do sklepu, cdn
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
aliza, fajnie sie Twoje wynaturzenia czyta...
Na Chlejady przyjeżdżasz?
Tylko nie zagadaj wszystkich...

Na Chlejady przyjeżdżasz?
Tylko nie zagadaj wszystkich...

Dolce far niente 

Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Naleśniku drogi, witaj! Co ty mówisz, nieszczęście ty moje, stoisz przecież u bram raju, nie wahaj się ich przekroczyć...naLeśnik pisze:
dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy
- Arti
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: Nordkappværing
- Auto: GT Rally Car & STI GH
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
jestem podobnego zdania - i dlatego tu nie zaglądam.jarmaj pisze: czyjaś grafomania


Re: Z pamiętnika postrzelonej (strzałą Amora) wariatki
Miło, że pytasz, ale nie wiem gdzie to, kiedy itd... a też czasu nie mam, bo wzięłam sobie na łeb epokowe dzieło 23 tomy pewnego dzieła. Razem z mężem się z tym zmagamy. Zaczęliśmy w niedzielę - ponoć święta, ale my - antychrysty jedne - niestety różne zabronione rzeczy wyrabiamy w niedzielę...FUX pisze:aliza, fajnie sie Twoje wynaturzenia czyta...![]()
Na Chlejady przyjeżdżasz?
Tylko nie zagadaj wszystkich...
Jak mówiłam, zapraszam w sierpniu na spotkanko na Foksal, ale widzę, że przyjdzie mi tam swoje smutki utopić samej w szklaneczce whisky - dry!!! Chyba zamówię balentynkę, bo jest łagodna...

dzień bez śmiechu uważam za stracony!
Wasz stary wiarus w spódnicy
Wasz stary wiarus w spódnicy