LouCyphre pisze:
Dla mnie przełom tych lat to prekambr, ale w moich wspomnieniach z przełomu lat 70 i 80 znajduje się wiele opowieści o ludziach podobnych Panu Frankowi(przynajmniej komórki i zainteresowania mieli podobne)

Niech ci, którzy uważają, że w szkole trzeba się uczyć tylko tego, co się w robocie przyda, czytają powyżej. Kolega Luncymper użył słowa PREKAMBR. Gdyby w szkole w pewnym momencie nie wtłaczali nam we łby historii ziemi ( na ch.. to komu! co kogo obchodzi Jura, Czwartorzęd czy Kreda? No o Mezozoiku nie wspomnę w ogóle, z Mezo to najwyżej w eleganckim hotelu mezzanine może być i teź nie wiadomo po co) to kolega Lucyper nie mógłby ubarwić swojego tekstu i pogłębić go takim uczonym słowem. To samo dotyczy wszystkich innych przedmiotów.
No wyobraźmy sobie miłą koleżankę ze szkoły, k†óra była bardzo popularna. Gdyby nie lekcje fizyki nie znalibyśmy prawa, które doskonale opisuje naszą znajomą:
"Ciało które puści się raz, puszcza się stale". Dotyczy to również zachowań męskich i kobiecych w poźniejszych latach.
I gdyby nie fizyka, to byśmy nie rozumieli dlaczego żona kolegi, szefa, pracownika, sąsiada, czy poznanego pana na wycieczce do Ustki, tak dziwnie na nas łypie ślepiami na przykład.
Czyli młodzieży! Ukochana młodzieży - jak mawiał do nast Minister Szkolnictwa Kuberski przez radio pierwszego września - uczyć się, bo się przyda.