O to zadbają już fachofcy, którzy zamontują okna w taki sposób, żeby był przewiewDoxa pisze:luki pisze: ale bez przesady bo oddychać ścianki muszą, chyba że huby chcesz mieć za ozdobę![]()
ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce,
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Jeszcze trzeba sie wietrzyć.....luki pisze:ale bez przesady bo oddychać ścianki muszą, chyba że huby chcesz mieć za ozdobęFUX pisze:Po 100 kroć prawdaArno pisze: I ocieplaj ile fabryka dala razy dwa. I pilnowac roboli jak ocieplaja. co do milimetra!![]()
pozdr
Dolce far niente 
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Jak o ogrzewaniu to ja też 5 groszy
Kominki to raczej nie Fracuskie (obejrzeć grubość ścianek lub spr wagę to świadczy o jakości kominka )
Jam mam zeliwną koze wyłożoną szmotę waży ponad 100 kilo dokładam raz na 12 godzin szukałem takiej 2 miesiące
ma sprawnośc 2 leszą niż kominek . Dodatkowo jest ogrzewanie podłogowe elektryczne -wytwarza tylko ok 10 % ciepła reszte włącza sie jak temp. spada ponizej 22 stopni reszte robi piec. Kozą można grzać cały dom ważne tylko aby powietrze miało obieg czyli pokoje były połączone i są wspomagane ogrzewaniem elektrycznym podłogowym
Jeśli chodzi pompy ciepła to najleszym wymienikiem jest staw następnie kolektor gruntowy na stoku południowym (im bardziej wilgotno tym lepiej dlatego glina jest dużo lepsza niż piasek )
Kominki to raczej nie Fracuskie (obejrzeć grubość ścianek lub spr wagę to świadczy o jakości kominka )
Jam mam zeliwną koze wyłożoną szmotę waży ponad 100 kilo dokładam raz na 12 godzin szukałem takiej 2 miesiące
ma sprawnośc 2 leszą niż kominek . Dodatkowo jest ogrzewanie podłogowe elektryczne -wytwarza tylko ok 10 % ciepła reszte włącza sie jak temp. spada ponizej 22 stopni reszte robi piec. Kozą można grzać cały dom ważne tylko aby powietrze miało obieg czyli pokoje były połączone i są wspomagane ogrzewaniem elektrycznym podłogowym
Jeśli chodzi pompy ciepła to najleszym wymienikiem jest staw następnie kolektor gruntowy na stoku południowym (im bardziej wilgotno tym lepiej dlatego glina jest dużo lepsza niż piasek )
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
rockwool - oczywiście nie, ale każde ocieplenie musi być przez fachmana robione i co ważne odpowiednio dobrane...Arno pisze:luki, czy rockwool np rowniez powoduje pocenie sie scian?
Zdaje sie ze najcieplejsze sa domy drewniane z wypelnieniem welna, prawda? np usa, skandynawia.
podstawą muszą być suche ściany i fundamenty...
co do domów w systemie kanadyjskim to fakt ciepłe - ale ich życie to ok 30-40 lat mimo iz na konstrukcje drewnianą dają nawet 100lat... cena ok 30% tańsza od klasyki... czy warto?
poza tym w środku bardzo często widać ruchy ścian...
Szwajcaria, Austria, Włochy przynajmniej te zamożniejsze - wszystko idzie w stronę ceramiki czyli cegła lub max na ściany a klinkier na dach - i to jest najtrwalsze...
p.s. jestem laikiem
jeśli kogoś to interesuje to looknijcie sobie na takie rozwiązanie ścian i zużycie energii do ogrzewania
http://naturalnydom.pl/
“poproszę skrzynkę wódki i dwie oranżady...”
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Mikrowentylacja i roxszczelnienie sie to nazywa.....Doxa pisze: żeby był przewiew
Dolce far niente 
- Grzesiek_67
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: Adamów
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Brak zgody co do treści zamieszczonej powyżej. Mój, chyba 18 kW, wkład kominkowy - właśnie francuski, waży 150 kg, zaś inercja cieplna wynosi 24h. Do kominka również dokładam raz na 12 godzin. Cenowo jest tak różny od badziewia z OBI, czy innych Praktikerów, jak 25:1. Tu się oszczędności po prostu nie opłacająE12 pisze:Jak o ogrzewaniu to ja też 5 groszy
Kominki to raczej nie Fracuskie (obejrzeć grubość ścianek lub spr wagę to świadczy o jakości kominka )
Jam mam zeliwną koze wyłożoną szmotę waży ponad 100 kilo dokładam raz na 12 godzin szukałem takiej 2 miesiące
ma sprawnośc 2 leszą niż kominek )
Brak podpisu.
- WiS
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
- Auto: Forester turbo, zwany Yetim
- Polubił: 3 razy
- Polubione posty: 2 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Niechcący wsadziłem kij w mrowisko...
Wyjaśniam więc, żeby nie pozostawić nieporozumienia.
1. Pisałem, że co kto lubi - dodam, że co kto potrzebuje... Jak się planuje liczną rodzinę, kupę dzieci i psy, dom będzie rozwiązaniem lepszym. Dla rodziny 2+1 albo 2+0... czy ja wiem? Poza tym, przy małych dzieciach dom ma sens, przy większych (angielski, tenis, randki, etc.) niekoniecznie. Chyba, że ktoś lubi być szoferem (ochroniarzem?) własnych dzieci. Ja nie... A, psa też nie mam. Ani kajaka. A koła na zmianę trzymam u wulkanizatora.
2. Gdybym dziś planował życie, może faktycznie - mając za te same pieniądze dom lub mieszkanie w centum - podjąłbym inną decyzję. Ale mieszkanie w centrum już mam, razem z garażami i przyzwyczajeniem, że spacerem mam wszędzie 5 minut - zaś żeby się przenieść do domu i skomplikować sobie życie, musiałbym dołożyć jakieś kosmiczne pieniądze. Nie chce mi się ich zarabiać, i tyle.
3. Powyższe nie oznacza, że nie szanuję utyranych po czubek nosa bohaterów naszych czasów, budowniczych rozwiniętego kapitalizmu, o których powyżej Arno pisze tak czule i ciepło - jako o wzorcu de facto bezalternatywnym (no bo czyż jest alternatywą leniwy moher, pijący piwo na kanpaie, pobierający zasiłek i "mający za złe"? A ffuj...). Szanuję... bo to oni, jako klasa społeczna, kładą podwaliny pod imperia, zaś jako rekompensatę za przetyrane życie biorą od cesarzy kasę i prestiż (czy choćby jego ułudę i namiastkę). Ale też serdecznie współczuję im - jako jednostkom.
4. Może faktycznie dom nie jest aż tak skomplikowany w utrzymaniu, jak mi się wydaje. Nie wiem, nigdy nie próbowałem być zarządcą nieruchomości na pół etatu... Ale wiem, że mając do wyboru odśnieżyć chodnik/załatać dach/przyciąć trawnik albo poczytać książkę lub ponicnierobić - wybieram drugi wariant. Bez wahania.
Nooo, to by było chyba na tyle
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
W ramach okiennych to rozumiem, ale żeby pod parapetemFUX pisze:Mikrowentylacja i roxszczelnienie sie to nazywa.....Doxa pisze: żeby był przewiew![]()
Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce,
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Zdecydowanie!WiS pisze:lub nicponierobić - wybieram drugi wariant. Bez wahania.
g.
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
WiS, niepotrzebnie tlumaczysz. Taki kij w mrowisko jest niezbedny do zycia forumowego.
Czytajac co piszesz, zauwazylem pewien blad we wlasnym mysleniu, lub niemysleniu raczej.
Rozpisalem sie bowiem jedynie o ludziach odnoszacych sukcesy finansowe, co wcale nie jest wyznacznikiem szczescia. Ale moje wynurzenia wywolaly tresci nieco narzekajace (lub tak mi sie wydawalo) na brak nawisu u mlodziezy pozawalajcego na budowe.
Nie ma sie to nijak natomiast do pojecia szczescia. Czyli CZY PIENIADZE DAJA SZCZESCIE.
No daja czy nie? Czy historyk, lat 35, dwojka dzieci, mieszkajacy u rodzicow, zarabiajacy na UW 1500pln jest szczesliwy? Najprawdopodobniej bardzo, bo ma prace ktora kocha, inteligentna zone i dzieci. Wszyscy mili, kulturalni... Co z tego, ze nie moga na wakacje poleciec trzy razy do roku na Malediwy albo inne Goa. Najwazniejsze jest, zeby moc swoja pasje, w jego przypadku historie sredniowiecznych Kaszub, polaczyc z praca. I jemu sie udalo, bo dostal etat na uniwerku.
A ile wokol nas jest ludzi, ktorzy nienawidza pracy? Codzinnie meka od 9 do 5, ale szef kaze do 10 siedziec i generalnie jest walem i same nerwy z tej pracy, stres, siwizna, wrzody... Ale za to jest piec razy srednia krajowa. Nie ma czasu na nic, kariera kariera kariera...
Teoretycznie pieklo. Ale co jesli pasja jest w czyims zyciu jest wlasnie kariera i pieniadze?
Podstawa jest oczywiscie skala wartosci.
Najlepszy uklad jesli praca jest pasja i jeszcze pieniadze pchaja sie oknami. Rzadko spotykana kombinacja, ale bywa.
Bo czyz nie ma zadowolenia z wlasnej pracy mlot o morderczych instynktach pracjacy jako zolnierz dla mafii, lubiacy sponiewierac, pozabijac, i jest za to sowicie oplacany i spelnia swoje marzenia, samochody, panny, kluby... szczesliwy czlowiek.
Wszystko wzgledne. I zalezy od prspektywy.
A czy jest szczesliwy ten sam historyk majacych potwora nie zone?
Czy jest szczesliwy ABS morderca ktoremu sie puszcza laska na prawo i lewo, kiedy on wykonuje zlecenie, ale ja kocha i nie moze jej usunac?
Gdzies badania byly robione, ze jakis potworny procent ludzi odpowiada ze jst szczesliwy - o ile pamietam jakies 80 lub wiecej. Prawie wszyscy
Czytajac co piszesz, zauwazylem pewien blad we wlasnym mysleniu, lub niemysleniu raczej.
Rozpisalem sie bowiem jedynie o ludziach odnoszacych sukcesy finansowe, co wcale nie jest wyznacznikiem szczescia. Ale moje wynurzenia wywolaly tresci nieco narzekajace (lub tak mi sie wydawalo) na brak nawisu u mlodziezy pozawalajcego na budowe.
Nie ma sie to nijak natomiast do pojecia szczescia. Czyli CZY PIENIADZE DAJA SZCZESCIE.
No daja czy nie? Czy historyk, lat 35, dwojka dzieci, mieszkajacy u rodzicow, zarabiajacy na UW 1500pln jest szczesliwy? Najprawdopodobniej bardzo, bo ma prace ktora kocha, inteligentna zone i dzieci. Wszyscy mili, kulturalni... Co z tego, ze nie moga na wakacje poleciec trzy razy do roku na Malediwy albo inne Goa. Najwazniejsze jest, zeby moc swoja pasje, w jego przypadku historie sredniowiecznych Kaszub, polaczyc z praca. I jemu sie udalo, bo dostal etat na uniwerku.
A ile wokol nas jest ludzi, ktorzy nienawidza pracy? Codzinnie meka od 9 do 5, ale szef kaze do 10 siedziec i generalnie jest walem i same nerwy z tej pracy, stres, siwizna, wrzody... Ale za to jest piec razy srednia krajowa. Nie ma czasu na nic, kariera kariera kariera...
Teoretycznie pieklo. Ale co jesli pasja jest w czyims zyciu jest wlasnie kariera i pieniadze?
Podstawa jest oczywiscie skala wartosci.
Najlepszy uklad jesli praca jest pasja i jeszcze pieniadze pchaja sie oknami. Rzadko spotykana kombinacja, ale bywa.
Bo czyz nie ma zadowolenia z wlasnej pracy mlot o morderczych instynktach pracjacy jako zolnierz dla mafii, lubiacy sponiewierac, pozabijac, i jest za to sowicie oplacany i spelnia swoje marzenia, samochody, panny, kluby... szczesliwy czlowiek.
Wszystko wzgledne. I zalezy od prspektywy.
A czy jest szczesliwy ten sam historyk majacych potwora nie zone?
Czy jest szczesliwy ABS morderca ktoremu sie puszcza laska na prawo i lewo, kiedy on wykonuje zlecenie, ale ja kocha i nie moze jej usunac?
Gdzies badania byly robione, ze jakis potworny procent ludzi odpowiada ze jst szczesliwy - o ile pamietam jakies 80 lub wiecej. Prawie wszyscy
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
-
Grzegorz
- 5 gwiazdek
- Lokalizacja: wsi wielkopolskiej
- Auto: Leon
- Polubił: 21 razy
- Polubione posty: 35 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
No niekoniecznie z tym nicnierobieniem, jednak to a) się może znudzić b) różne głupoty przychodzą człowiekowi do głowy. A tak.. zetniesz trawkę, zbierzesz porzeczki, zrobisz dzieciom domek z drzewa, żonie skalniaczek i masz świadomość dobrze spędzonego czasu, satysfakcji z wykonanej roboty, tego że się czegoś innego nauczyłeś etc.. Mi np. naprawdę sprawia przyjemność taka praca fizyczna a i piwko lepiej smakuje wieczorem ;)
pozdrawiam
Grzegorz
Grzegorz
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Arno pisze: Czyli CZY PIENIADZE DAJA SZCZESCIE.
No daja czy nie?
No pewnie, że dają. Tzn. nie są warunkiem wystarczającym, ale koniecznym. Innymi słowy same w sobie szczęścia nie zapewniają, ale bez nich szczęście osiągnąć jest niesłychanie trudno.
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Jak mawiał mój znajomy:
Pieniądze szczęścia nie dają, tylko ułatwiają życie.....

Pieniądze szczęścia nie dają, tylko ułatwiają życie.....
Dolce far niente 
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Fido, nie sa warunkiem koniecznym. wielu ludziom pomagaja w osiagnieciu szczescia. Ale czy wedlug ciebie, jakies 80% spoleczenstwa cierpiace na brak pieniedzy jest nieszczesliwe?
przypomne, co juz kiedys pisalem: jakim szczesciem bylo kupienie "pary jeans", puszki piwa i orzeszkow w Pewexie... co dzis potrafi nam dac takie chwile?
No co, Rolex, Ulysse Nardin czy Aston Martin? No nie, bo i tak se mozesz od razu kupic nastepny. (o ile cie stac na pierwszy)
Czy w sumie w komunistycznej biedzie, jakiej sobie amerykanin nie mogl wyobrazic, bylismy nieszczesliwi? Ocet i majonez w sklepie. Jak dzis pamietam - studia w poznaniu, pokoj wynajety na Kantaka na tylach Smakosza i naprzeciw Moulinki, obok jakies delikatesy i w nich ow ocet i majonez. Kawalek dalej obok tramwajow piekarnia i warzywniak. I tam bulka i salata. i ogorek. i jakos czlowiek byl szczesliwy.
Byt ksztaltuje swiadomosc. Stad moze sie nam wydawac, ze bez kasy nie ma szczescia. Jak jakis baca, na hali bez portfela moze byc szczesliwy.
Znam pare osob, ktore cierpia, prawie fizycznie, jesli nie maja pieniedzy. Kiepsko sobie wyznaczyli cele w zyciu.
Pieniadze daja jednak cos bardzo waznego, daja one poczucie bezpieczenstwa. A to zdejmuje z osobnika sporo nerwow. Emerytura, lekarze... Spokoj...
A dla mnie czescia mojego szczescia jest to, ze mieszkam w domu, ze pola blisko, przyrod, ptaszki. Gdyby nie praca bym siegnal po wiecej szczescia i wyjechal gdzies hen na wies.
W bloku bylbym nieszczesliwy. Leze teraz na kanapie, patrze przez balkon na ogrod, widze zielen w deszczu, a rano po odwiezieniu corki, zdejmowalem z podjazdu topiace sie dzdzownice.
a teraz uwaga, moja zona kazala zreferowac watek. I mowi: szczescie to nie jest rzecz uniwerslana ale osobista.
I mowi: pod koniec lata ma komletnie dosc ogrodu, pracy w nim, ale teraz wiosna, kiedy trzeba wsadzac kwiaty.... nie moze sie doczekac, kiedy wyjdzie do ogrodu. Bo patrzysz sobie, jak ci piekno rosnie. jestes w asfaltowej dzungli, ale blisko blisko natury.
Mowi dalej: takie ustawienie zycia z piwkiem na kanapie, ksiazka... wcale nie osnacza, ze gdyby sprobowac domu, to by sie nie spodobalo. ( to WiS napisal chyba, prawda?)
Kiedys lata temu, kiedy mialem male dzieci, i pracowalem z wolnej stopy, mieszkajac w domku, uciekalem na wies i tam mieszkalismy od maja do pazdziernika. Nic lepszego. NIC! To bylo najprawdziwsze szczescie.
Ale dom byl bardzo zle ocieplony, i sie rzegrzewal od olbrzymiego dachu. Na deskach plyta pilsniowa i potem eternit. Nowoczesnosc w domu i zagrodzie.
przypomne, co juz kiedys pisalem: jakim szczesciem bylo kupienie "pary jeans", puszki piwa i orzeszkow w Pewexie... co dzis potrafi nam dac takie chwile?
No co, Rolex, Ulysse Nardin czy Aston Martin? No nie, bo i tak se mozesz od razu kupic nastepny. (o ile cie stac na pierwszy)
Czy w sumie w komunistycznej biedzie, jakiej sobie amerykanin nie mogl wyobrazic, bylismy nieszczesliwi? Ocet i majonez w sklepie. Jak dzis pamietam - studia w poznaniu, pokoj wynajety na Kantaka na tylach Smakosza i naprzeciw Moulinki, obok jakies delikatesy i w nich ow ocet i majonez. Kawalek dalej obok tramwajow piekarnia i warzywniak. I tam bulka i salata. i ogorek. i jakos czlowiek byl szczesliwy.
Byt ksztaltuje swiadomosc. Stad moze sie nam wydawac, ze bez kasy nie ma szczescia. Jak jakis baca, na hali bez portfela moze byc szczesliwy.
Znam pare osob, ktore cierpia, prawie fizycznie, jesli nie maja pieniedzy. Kiepsko sobie wyznaczyli cele w zyciu.
Pieniadze daja jednak cos bardzo waznego, daja one poczucie bezpieczenstwa. A to zdejmuje z osobnika sporo nerwow. Emerytura, lekarze... Spokoj...
A dla mnie czescia mojego szczescia jest to, ze mieszkam w domu, ze pola blisko, przyrod, ptaszki. Gdyby nie praca bym siegnal po wiecej szczescia i wyjechal gdzies hen na wies.
W bloku bylbym nieszczesliwy. Leze teraz na kanapie, patrze przez balkon na ogrod, widze zielen w deszczu, a rano po odwiezieniu corki, zdejmowalem z podjazdu topiace sie dzdzownice.
a teraz uwaga, moja zona kazala zreferowac watek. I mowi: szczescie to nie jest rzecz uniwerslana ale osobista.
I mowi: pod koniec lata ma komletnie dosc ogrodu, pracy w nim, ale teraz wiosna, kiedy trzeba wsadzac kwiaty.... nie moze sie doczekac, kiedy wyjdzie do ogrodu. Bo patrzysz sobie, jak ci piekno rosnie. jestes w asfaltowej dzungli, ale blisko blisko natury.
Mowi dalej: takie ustawienie zycia z piwkiem na kanapie, ksiazka... wcale nie osnacza, ze gdyby sprobowac domu, to by sie nie spodobalo. ( to WiS napisal chyba, prawda?)
Kiedys lata temu, kiedy mialem male dzieci, i pracowalem z wolnej stopy, mieszkajac w domku, uciekalem na wies i tam mieszkalismy od maja do pazdziernika. Nic lepszego. NIC! To bylo najprawdziwsze szczescie.
Ale dom byl bardzo zle ocieplony, i sie rzegrzewal od olbrzymiego dachu. Na deskach plyta pilsniowa i potem eternit. Nowoczesnosc w domu i zagrodzie.
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Od 7 roku życia mieszkam w domu w 2000 mieścinie ze wszystkimi potrzebnymi na codzień atrakcjami typu szkola, apteka, ośrodek zdrowia, z 10 sklepów. Do większej mieściny 20 000 luda, mam 5km. Tam troche wiecej sklepów + gimnazjum, liceum, etc.
Rozwarzaliśmy kiedyś przeprowadzkę pod Wrocław. 15 min. na Rynek.
Daliśmy spokuj.... Dzisiaj mam do Wrocka 60km i na Rynku na lodach, czy w kinie, jesteśmy częściej niż kilkunastu znajomych tam mieszkających.....
Mankament jeden, że w góry i nad Adriatyk mamy o te 60km więcej...

Rozwarzaliśmy kiedyś przeprowadzkę pod Wrocław. 15 min. na Rynek.
Daliśmy spokuj.... Dzisiaj mam do Wrocka 60km i na Rynku na lodach, czy w kinie, jesteśmy częściej niż kilkunastu znajomych tam mieszkających.....
Mankament jeden, że w góry i nad Adriatyk mamy o te 60km więcej...
Dolce far niente 
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Ja pamiętam jak za komuny to, że większość miała "pod górkę" zbliżało ludzi. Sąsiedzi pomagali we wnoszeniu mebli, w remontach. W zimie wszyscy dorośli i dzieci zbierali się na tej samej górce żeby na sankach pośmigać, bo w tv nie było nic. W sobote wieczorem to się pół bloku na impreze schodziło, gardła zdzierali śpiewając "góralu..." itd.
A teraz ? W szklance wody jeden z drugim by człowieka utopili...
A teraz ? W szklance wody jeden z drugim by człowieka utopili...
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
FUX, A , w którym kierunku od wrocka Cię poniosło ? 
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
I tu pojawia sie bardzo zla emocja, zawiść się nazywa!FUX pisze: d 7 roku życia mieszkam w domu w 2000 mieścinie ze wszystkimi potrzebnymi na codzień atrakcjami typu szkola, apteka, ośrodek zdrowia, z 10 sklepów. Do większej mieściny 20 000 luda, mam 5km. Tam troche wiecej sklepów + gimnazjum, liceum, etc.
Ja ci normalnie zazdroszczę, a w ogóle cię juź nie lubię bo masz lepiej!
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Arno pisze: Fido, nie sa warunkiem koniecznym. wielu ludziom pomagaja w osiagnieciu szczescia. Ale czy wedlug ciebie, jakies 80% spoleczenstwa cierpiace na brak pieniedzy jest nieszczesliwe?
przypomne, co juz kiedys pisalem: jakim szczesciem bylo kupienie "pary jeans", puszki piwa i orzeszkow w Pewexie... co dzis potrafi nam dac takie chwile?
Ależ oczywiście, że są. Z prostej przyczyny - bez nich we współczesnym świecie nie da się żyć. Zauważ Arno, że pytanie nie zostało postawione tak: "Czy nadmiar pieniędzy daje szczęście?".
W moim rozumieniu, pieniądze są potrzebne do realizacji indywidualnych celów. Dla jednych jest to podróż dookoła świata, dla innych założenie rodziny (i potem jej utrzymanie), inni marzą o domku z ogródkiem, a jeszcze inni o wyskoczeniu na spadochronie. Gdzieś pomiędzy są uczucia, a pomiędzy uczuciami pojawiają się kwiaty, drobiazgi, mniejsze lub większe, a czasami np. foryś 2.5XT dla ukochanej. Też dobrze. Jeśli tylko te rzeczy sprawią, że będzie nam lepiej, to należy z nich korzystać. Oprócz uczuć o podłożu erotycznym pojawiają się uczucia ojcowskie, matczyne, chęć zapewnienia dzieciom jak najlepszego życia. Potem oglądanie wnuków. Każdej tej chwili mniej lub bardziej towarzyszą pieniądze. Bez nich nie da się żyć. A kiedy ich jest za mało, żyć jest trudno.
Jakkolwiek by na sprawę nie patrzeć, nie da się tego wszystkiego zrealizować bez pieniędzy. W takim po prostu żyjemy świecie. Zupełnie czymś innym jest posiadanie nadmiaru pieniędzy...
Dla mnie np. odpowiednikiem "pary jeans" był mój pierwszy legacy. Zupełnie nowy, lśniący i wymarzony pierwszy tylko mój subarak. I musiałem się nieźle napocić, żeby na niego zapracować. Co sprawia, że mówię, że jestem szczęśliwy? Rodzina, dom, pełna zrozumienia żona, widok dorastających dzieci, które realizują swoje pasje, problemy, które udało nam się rozwiązać itd... Ale najfajniej jest kiedy mogę zostawić wszysto tutaj i uciec z żoną gdzieś tylko we dwoje. Oczywiście jeden ucieka na działkę nad Wkrą, inny do Paryża, a inny przedziera się z żoną i maczetą przez dżunglę amazońską. W każdym jednak z tym przypadków pieniądze są niezbędne. Jestem najdalszy od akceptacji postaw materialistyczno-hedonistycznych. Ale bez pieniędzy w dzisiejszym świecie ani rusz
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
wiem dobrze, że to nie jest przypadkowe okreslenieArno pisze: Powodzenia, esilon, w wykonczeniowce.
WiS pisze: Niechcący wsadziłem kij w mrowisko...
dobre R O T F L
Konto usunięte pisze: Dla mnie np. odpowiednikiem "pary jeans" był mój pierwszy legacy.
a dla mnie Skoda Felicja 1.3 od pierwszego właściciela
-
Grzegorz
- 5 gwiazdek
- Lokalizacja: wsi wielkopolskiej
- Auto: Leon
- Polubił: 21 razy
- Polubione posty: 35 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
OOoFUX pisze: Dzisiaj mam do Wrocka 60km
Aa to jest chyba oczywista oczywistość. Wydaje mi się jednak, że Arno mówił o takim podejściu, gdzie pieniądze się traktuje jako cel sam w sobie albo jako coś co automatycznie daje szczęście czyli mam dużooo kasy mam pełe szczęście a tu się okazuje często że niekoniecznie.Konto usunięte pisze: Ależ oczywiście, że są. Z prostej przyczyny - bez nich we współczesnym świecie nie da się żyć.
pozdrawiam
Grzegorz
Grzegorz
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
No ale to też jest oczywista oczywistośćGrzegorz pisze: Aa to jest chyba oczywista oczywistość. Wydaje mi się jednak, że Arno mówił o takim podejściu, gdzie pieniądze się traktuje jako cel sam w sobie albo jako coś co automatycznie daje szczęście czyli mam dużooo kasy mam pełe szczęście a tu się okazuje często że niekoniecznie.
-
Grzegorz
- 5 gwiazdek
- Lokalizacja: wsi wielkopolskiej
- Auto: Leon
- Polubił: 21 razy
- Polubione posty: 35 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
No właśnie wydaje się że często okazuje się że nie dla wszystkich to ejst oczywiste. Ludzie podobno potrafią gubić cel po drodze w pogoni za pieniądzem i potem nie wiedzą już o co im w życiu chodzi i czego chcą ....Konto usunięte pisze: No ale to też jest oczywista oczywistość Ktoś rozsądny sądzi inaczej?
pozdrawiam
Grzegorz
Grzegorz
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
Znam dwa takie przypadki. Jeden ogólny, drugi konkretny. Pierwszy to hazardziści. Myślę, że przeżywają rodzaj szczęścia kiedy wygrywają. A drugi to pewien znajomy, który kolekcjonuje kasę dla kolekcjonowania. Sprawia mu przyjemność kiedy cyferki się powiększają.
Jeśli ktoś gubi cel w trakcie jego realizacji, to znaczy, że ten cel nie był celem. Cóż dodać
EDIT. jeszcze to mi się przypomniało
http://theforum.pl/bb3/viewtopic.php?f=1&t=396#p17075
Jeśli ktoś gubi cel w trakcie jego realizacji, to znaczy, że ten cel nie był celem. Cóż dodać
EDIT. jeszcze to mi się przypomniało
- WiS
- 6 gwiazdek
- Lokalizacja: z puszcz odwiecznych, z krain mrocznych...
- Auto: Forester turbo, zwany Yetim
- Polubił: 3 razy
- Polubione posty: 2 razy
Re: ATZZIB: grawitacyjne ogrzewanie gorącym powietrzem -- opinie
O dwóch rzeczach rozmawiamy jednocześnie (nie licząc technicznych aspektów ogrzewania, co olewam) - i trochę się nam plącze, więc porządkuję i rozdzielam.
KWESTIA I:
Czy pieniądze dają szczęście i są rzeczą pożądaną?
Moja odpowiedź: TAK!
To znaczy: pieniądze tak, ale już praca dla pieniędzy - nie! A ludzie mieszają jedno z drugim, albo odruchowo (tresura pokoleń!) uważają, że aby kasę mieć i jej używać, trzeba się koniecznie utyrać. Otóż nie. Ideałem człowieczeństwa, dostępnym (niestety!) tylko dla nielicznych, było, jest i będzie "manie pieniędzy" bez pracy. Dziedziczonych. Z rentierki. Albo z szybkiego, jednorazowego aktu geniuszu.
Wtedy można przestać się uganiać za groszem, martwić strawą na jutrzejsze śniadanie oraz emeryturą, zapieprzać z taczkami w takim tempie, że się owych taczek nie ma czasu załadować. Ma sięwolnągłowę i wolny czas. Stać człowieka na luksus myślenia bezinteresownego i prawdziwe uczucia wyższe.
Zatyrany geszefciarz nigdy tego nie uzyska.
Jego pieniądze - a pieniądze arystokraty to zupełnie inne kwestie. To przepaść między niewolnictwem (acz z pełną michą) a wolnością (z michą, ale i kaplicą - pardon, jesli przenośnia nie będzie całkiem jasna...)
Arystokrata owszem, MOŻE się skurwić - geszefciarz raz po raz MUSI. Nawet jeśli tego stara się nie przyjąć do wiadomości.
Byłem geszefciarzem. Całkiem sprawnym i skutecznym. W służbie Państwa, Firmy... Jeden mechanizm, tylko dekoracje ciut inne. Więc wiem, co mówię, proszę wycieczki.
I tak oto dochodzimy do kwestii, czy pieniądze warto mieć.
Pewnie, że warto. Ale - niekoniecznie za wszelką cenę. Niekoniecznie za cenę niewolniczej lub quasiniewolniczej pracy, na przykład.
Gdzie jest granica? A, to już kwestia gustu - żeby nie powiedzieć "wrażliwości" czy "etyki".
Oczywiście - pięknie jest, gdy (jak słusznie pisze Arno) pasja i szczęście łączą się z aktywnością, która mimochodem przynosi też dobre pieniądze.
Ale człowiek to durne stworzenie. Czasem tak miewa, że to, co było pasją - gdy stało się opłacanym obowiązkiem - jakoś stopniowo coraz mniej cieszy...
Znacie to? Bo ja - tak.
Dlatego powtarzam: kasę najlepiej jest jednak odziedziczyć. Najfajniej - z tytułem 16 diuka of cośtam.
A reszta jest milczeniem.
KWESTIA II:
Jak już mamy kasę, czy lepiej mieć ją w domku, czy w mieszkaniu?
Moja odpowiedź: jesli chodzi o PRAWDZIWE pieniądze, to przecież oczywiste. W mieszkaniu w centrum (Mielc i Nowego Jorku), w domku (w Leśnej Podkowie i na Riwierze) oraz w rodowym zamku (Stirling na ten przykład); a wszystko z paroma Bentleyami i prywatnym Jetem dla wygody.
Bo jak musimy wybierać, czy domek czy mieszkanie, które ogrzewanie jest tańsze i w dodatku samemu toto obsługiwać, a nie poprzez służbę - to pardon, ale to nie jest prawdziwa kasa.
Inaczej: różnica między arnowym magistrem historii z pensją 1500 i kątem u teściów, a menażerem średniego szczebla w Biedronce czy innym L'orealu, z domkiem 200 metrów i avensisem diesel (oszczędnym i szybkim!) - jest de facto żadna. Pozory. Obaj mają w życiu przechlapane, ale każdy nieco inaczej... i pewnie jeden drugiemu w duszy czasem czegoś zazdrości. Jeden jest niewolnikiem swej finansowej niemożności, drugi niewolnikiem pogoni za fatamorganą niezależności i statusu.
Wracając do kwestii: dom czy mieszkanie?
Powtarzam, co kto lubi.
Ja lubię czuć miasto - mieć pod bokiem ruch, knajpy, księgarnie... w dodatku, najlepiej czynne w nocy. Do przyrody, ptactwa, robactwa i zieleni - mogę wyskoczyć raz na dwa, trzy tygodnie w odwiedziny.
Arno i parę innych osób woli odwrotnie. C'est la żizń.
PS. Żeby nie było całkiem OT: w kwestii ogrzewania stawiam na piersiaste blondynki oraz nalewki na piwie. Rewelka, w najgorsze mrozy, na wsi jako i w mieście.
KWESTIA I:
Czy pieniądze dają szczęście i są rzeczą pożądaną?
Moja odpowiedź: TAK!
To znaczy: pieniądze tak, ale już praca dla pieniędzy - nie! A ludzie mieszają jedno z drugim, albo odruchowo (tresura pokoleń!) uważają, że aby kasę mieć i jej używać, trzeba się koniecznie utyrać. Otóż nie. Ideałem człowieczeństwa, dostępnym (niestety!) tylko dla nielicznych, było, jest i będzie "manie pieniędzy" bez pracy. Dziedziczonych. Z rentierki. Albo z szybkiego, jednorazowego aktu geniuszu.
Wtedy można przestać się uganiać za groszem, martwić strawą na jutrzejsze śniadanie oraz emeryturą, zapieprzać z taczkami w takim tempie, że się owych taczek nie ma czasu załadować. Ma sięwolnągłowę i wolny czas. Stać człowieka na luksus myślenia bezinteresownego i prawdziwe uczucia wyższe.
Zatyrany geszefciarz nigdy tego nie uzyska.
Jego pieniądze - a pieniądze arystokraty to zupełnie inne kwestie. To przepaść między niewolnictwem (acz z pełną michą) a wolnością (z michą, ale i kaplicą - pardon, jesli przenośnia nie będzie całkiem jasna...)
Arystokrata owszem, MOŻE się skurwić - geszefciarz raz po raz MUSI. Nawet jeśli tego stara się nie przyjąć do wiadomości.
Byłem geszefciarzem. Całkiem sprawnym i skutecznym. W służbie Państwa, Firmy... Jeden mechanizm, tylko dekoracje ciut inne. Więc wiem, co mówię, proszę wycieczki.
I tak oto dochodzimy do kwestii, czy pieniądze warto mieć.
Pewnie, że warto. Ale - niekoniecznie za wszelką cenę. Niekoniecznie za cenę niewolniczej lub quasiniewolniczej pracy, na przykład.
Gdzie jest granica? A, to już kwestia gustu - żeby nie powiedzieć "wrażliwości" czy "etyki".
Oczywiście - pięknie jest, gdy (jak słusznie pisze Arno) pasja i szczęście łączą się z aktywnością, która mimochodem przynosi też dobre pieniądze.
Ale człowiek to durne stworzenie. Czasem tak miewa, że to, co było pasją - gdy stało się opłacanym obowiązkiem - jakoś stopniowo coraz mniej cieszy...
Znacie to? Bo ja - tak.
Dlatego powtarzam: kasę najlepiej jest jednak odziedziczyć. Najfajniej - z tytułem 16 diuka of cośtam.
A reszta jest milczeniem.
KWESTIA II:
Jak już mamy kasę, czy lepiej mieć ją w domku, czy w mieszkaniu?
Moja odpowiedź: jesli chodzi o PRAWDZIWE pieniądze, to przecież oczywiste. W mieszkaniu w centrum (Mielc i Nowego Jorku), w domku (w Leśnej Podkowie i na Riwierze) oraz w rodowym zamku (Stirling na ten przykład); a wszystko z paroma Bentleyami i prywatnym Jetem dla wygody.
Bo jak musimy wybierać, czy domek czy mieszkanie, które ogrzewanie jest tańsze i w dodatku samemu toto obsługiwać, a nie poprzez służbę - to pardon, ale to nie jest prawdziwa kasa.
Inaczej: różnica między arnowym magistrem historii z pensją 1500 i kątem u teściów, a menażerem średniego szczebla w Biedronce czy innym L'orealu, z domkiem 200 metrów i avensisem diesel (oszczędnym i szybkim!) - jest de facto żadna. Pozory. Obaj mają w życiu przechlapane, ale każdy nieco inaczej... i pewnie jeden drugiemu w duszy czasem czegoś zazdrości. Jeden jest niewolnikiem swej finansowej niemożności, drugi niewolnikiem pogoni za fatamorganą niezależności i statusu.
Wracając do kwestii: dom czy mieszkanie?
Powtarzam, co kto lubi.
Ja lubię czuć miasto - mieć pod bokiem ruch, knajpy, księgarnie... w dodatku, najlepiej czynne w nocy. Do przyrody, ptactwa, robactwa i zieleni - mogę wyskoczyć raz na dwa, trzy tygodnie w odwiedziny.
Arno i parę innych osób woli odwrotnie. C'est la żizń.
PS. Żeby nie było całkiem OT: w kwestii ogrzewania stawiam na piersiaste blondynki oraz nalewki na piwie. Rewelka, w najgorsze mrozy, na wsi jako i w mieście.