CRIMSON pisze:Witam
...jak by tu zacząć co by mnie zeraz nie zjedli żywcem ...
Najlepiej wcale...
Taka tu już uroda - jak towarzycho se wjedzie na pacjenta to nie ma zmiłuj ani przebacz.
Dobra, serio:
Jeśli coś "już było" to trudno - nie mam czasu czytać całego wątku, a tylko odniosę się do kwestii, które mój, powiedzmy, "sprzeciw" wywołały.
Zaznaczam, że moja znajomość samochodów jest niewielka, a mogę napisać tylko o własnych doświadczeniach jako kilkuletni użytkownik Forestera 2.0 NA A/T. (MY 2002, użytkowany od 2003, 160+ kkm)
Czyli, wersji najsłabszej "na kołach" - bo silnik ten sam co w manualu, ale inne jest przełożenie jedynki i jest strata mocy (sprzęgło hydrokinetyczne + pompa oleju w skrzyni).
Chcę kupić samochód z 4x4, prosty, praktyczny, niezawodny
Dlaczego Forester - napęd na 4, duże kombi, "legendarna" niezawodność(?)
Po pierwsze Forester tylko wygląda na samochód duży (duże płaskie powierzchnie + kanciata bryła) - w środku jest zaskakująco ciasno (w końcu zrobiony na podłodze Imprezy, więc "z g... bata nie ukręcisz").
(Nowe, w dyszlu, są większe - ale to inna półka cenowa, więc pomijamy.)
Szczególnie dotyczy to osób koło 180 cm i więcej, szczególnie siedzenie obok kierowcy i tył - nie ma gdzie nóg wetknąć (z przodu filtr ppyłkowy, z tyłu po prostu ciasno i już).
Kilka miesięcy temu przez ok tydzień jeździłem starym legacem ('92, Hubertus - forek miał zmieniany zawias + łożysko koła + przegub przedni) - po wejściu z powrotem do forka po prostu siedziało mi się ciasno (mam jakieś 178 cm).
Bagażnik też jest zaskakująco niepakowny - obudowa amorów wocno się wcina w przestrzeń bagażnika.
Tak więc, jest to "auto rodzinne" pod warunkiem, że ta rodzina to dwoje dorosłych niezbyt wysokich + jedno małe dziecko.
Jeśli chcesz coś pakownego to zapomnij o forku - legac i tyle. Może być OBK, może być "cywilny" - forek dla dwojga "wyrosłych" dorosłych + dwoje dzieci + bambetle wszelkie się nadaje jak świnia do orki.
Amory samopoziomujące są w wersji turbo. Z tego co mi wiadomo, oczywiście. W moim oryginalnie były "wstępnie napompowane" (gazowo-olejowe) - tył zaczął wisieć gdzieś w okolicach 130-140 kkm, ale to też trochę moja wina - ładne parę razy wlokłem przyczepę jednoosiową bez hamulca, w tym kilka razy załadowaną... trochę więcej niż zazwyczaj, powiedzmy.
Wymiana amorów - zamienników "jak oryginały" ani sprężyn do nich brak; albo oryginały (cena - mamo ratuj!), albo wymiana zestawu (zamienniki sprężyn są, z grubszego drutu - pewnie sztywniejsze ale na 100% nie wiem - nie mierzyłem) Do tego "zwykłe" (niepodpompowane wstępnie) amory. Efekt - 1/3 - 1/4 ceny oryginalnych; działanie - do przyjęcia. Przy najbliższej okazji (chyba niedługo, bo już drugie łożysko z tyłu hałasuje) zamówię u sprężyniarza nowe, jakieś 10-15% twardsze (koszt, ZTCP, jakieś 100-200 zł/szt.)
Tarcze i klocki - zamienniki bez problemu, cena si - ale nie wszystkie są ok - poprzednie (nie pamiętam jakie...) były si aż do końca; obecne tarcze po jakichś 20 (10 ?) kkm zaczynają jakby falować. Oczywiście tylko przód, bo z tyłu bębny.
Opony - trochę nietypowy rozmiar, i często kłopot z dostaniem "dobrych i niedrogich" w upatrzonym modelu (ja mam zimówki na oryginalnych stalówkach, na lato mam alu 16" - 215/65 (60? - nie pamię†amna 100%)/R16).
Mam wrażenie, że zawias jest dostrojony do opon o wysokim profilu (205/70/R15) i przy niższym buda strasznie tłucze na nierównościach JEŚLI OPONA JEST "TWARDA".
Wcześniej miałem GoodYear Excellence (za diabła nie wiem, w czym to
excellence - chyba w wynikach sprzedaży tylko...), teraz Nokian V - niebo a ziemia jeśli chodzi o komfort.
Oczywiście, bardziej buja na zakrętach, ale coś za coś.
Przeguby przednie - cena w ASO to, jak mówią angliczanie, "an arm and a leg - and a firstborn". Zamienniki - nic o takowych nie wiem. Używki - są, ale w jakim stanie się kupi - loteria.
Elementy gumowo-metalowe w zawiasie - NIE KUPUJ ZAMIENNIKÓW - pierwszorzędne g... - tanie, ale "biedronka". (No chyba, że w ciągu ostatniego roku coś się zmieniło).
Kup oryginały, nawet w ASO - zapłacisz, ale warto.
Serwis - "byle" mechanik nie, ale "dobry" jak najbardziej (zazwyczaj są oni dużo lepsi od "chłopaków ASÓw"...

). "Twoich" okolic nie znam, więc nie doradzę.
Niezawodność i bezawaryjność - potwierdzam.
Spalanie - A/T bierze więcej niż manual, ale różnica jest -IMO- poniżej 10% "na plus". Mój najlepszy wynik to 8,9 l/100, ale to trasa i tylko kierowca.
"Na co dzień" (trochę miasto, więcej drogi miejskie "przelotowe") to bliżej 10,5 - 11 l/100 - chyba że "mam ciśnienie" (i więcej "miasta") - to bliżej 11,5 -12 l/100. Jeśli więc samochód utrzymany i silnik OK to w manualu powinieneś się liczyć z realnym zużyciem w okolicach 10+ l/100 km.
Trwałość silnika - zależy czy manual, czy automat. Automat - dużo większa. Kiedyś na "starym" forum był link (nie pamiętam) do historii z OBK (2,0 NA A/T, ZTCP) który miał 800 kkm (!!) i jeździł.
Szwed, pracował w firmie sprzedającej przyczepy kampingowe - jego robota to było dowożenie przyczep do klientów. Wszystkie przeglądy "wedle książki", wszystkie w ASO (oczywiście, nie w polskich...

).
Mój stary legac ma jakieś 230 kkm, (M/T, 2.0 NA - ZTCW często coś wlókł) i hula (silnik OK), zawias wymieniony - ale tam był oryginalnie pneumatyk, więc nie ma bata - choćby z racji wieku szrot.
Stary Legac brata (2.2 A/T NA) ma jakieś 370 kkm i śmiga. Rok temu padła sonda lambda, koszt "używki" to jakieś 500 zet.
Niezależnie od wszystkiego, Subaru to nie Toyota - mniejsza "baza użytkowników", więc mniejsza dostępność części - bo i mniejszy interes opracowywać zamienniki. Efekt - trudniej kupić i wyższa cena. Netety.
I to by było na tyle.
pzdr,
M.
PS: Popraw tytuł wątku, bo mnie zęby bolą jak to czytam.

A co do "koniecznie turbo" - jeśli chcesz "jeździć" a nie tylko "poruszać się" (wg tutejszych definicji) to tak, koniecznie wiatrak. Pozytywnie wpływa na życie towarzyskie - po kilku miesiącach wszystkie kasjerki na okolicznych pompowniach będziesz znał po imieniu (choć nie wiem, co na to Twoja żona... i portfel

).
2.0 NA to nie dynamit, ale daje radę. Optymalnym rozwiązaniem (IMO) jest 2.5 NA - ale to tylko US/ Kanada (w Europie nie było) - a to już "quite different kettle of fish" (i zupełnie inne problemy...).
M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...