LouCyphre pisze:aa rozbity jakiś jestem. Chyba se nowy nóż kupię. Zakupy to ponoć najlepszy sposób na stres.
Arno mózg ci wyprał doszczętnie, nie ma co. Przyjdzie taki, w głowie namiesza, a potem se pójdzie. Fe.
Zaś co do spraw mniej istotnych...
Tja, jednym z powodów mej "niechęci", jest to, że potem się muszę "boksować z gromadą", jak to słusznie Damaź zauważył. Co gorsza, zbyt duży odsetek uczestników zabawy zapomina, że boks, w odróżnieniu od hamerykańskiego "wrestlingu", ma jakieś tam zasady i reguły... ale mniejsza z tym.
Będzie jak leci, i po łebkach. Pominiętych proszę o wyrozumiałość i życzę więcej szczęścia (starania?) na przyszłość...
vibowit pisze:marudo drogi. Oczywiście masz rację. Też jestem zdania, że koleś nie uczynił nic niegodnego. Oczywiste jest też, że skoro temat mnie nie dotyczy to mógłbym się nie odzywać. Jednakowoż, gdyby wszyscy wychodzili z takiego założenia to byłoby strasznie nudno na tym naszym forumie.
Hmm. Otóż, chyba jednak nie. Tzn. gdyby KAŻDY, w KAŻDEJ sytuacji tak postępował, to BYĆ MOŻE - choć też może i mniej byłoby szumu. (Rzecz dobra w wątkach "technicznych" - brak GŁUPICH i NUDNYCH offtopów.)
Mnie jednak się nie rozchodzi, żeby WSZYSCY i ZAWSZE. Tu, w tym kokretnym przypadku, razi(ło) mnie to, że za konkretne pytanie posypał się grad świętego oburzenia i
personaliów -
_i_ to głównie ze strony osób estiaja nie posiadających.
Wcześniej pisałem o "ironii" i "złośliwostkach z witzem" - przeciwstawiając je "ujadaniu". Zaznaczyłem również, że nie potępiam wszystkich wypowiedzi i wypowiadających się w czambuł - a jako przykład odpowiedzi "odmownej" ale dowcipnej i na luzie (a do tego mocno merytorycznej) podałem przykład Barbie (jako nie jedynej, ale szczególnie mocno
in plus się wyróżniającej).
Czyli: odmowa, ironia, żarty, offtopy (także w wydaniu bezestiajowców) - jak najbardziej TAK. Nadymanie się i oburzanie (tudzież jazda
ad personam)- nie.
Cztery koła dobre, dwa koła złe.
Temat popłynął w zupełnie absurdalnym kierunku, ale też autor jakoś specjalnie się z tego powodu nie poczuł dotknięty i chwała mu za to.
Jemu tak. "Nam" (za "całokształt") - ?...
Kierunek "absurdalny" - takie forum i taka jego uroda - i pięknie.
Calling names - wybaczcie, nie kupuję.
EterycznyŻołądź pisze:maruda pisze: I "w zasadzie" to ja pisałem o ujadaniu i świętym oburzeniu, nie o tym, "jakie warunki proponuje radxcell, i dlaczego one są głupie" - więc ten szczegół istotny, dla MOICH rozważań jest jakby istotny inaczej.
Nie, gdyż ten szczegół tłumaczy święte oburzenie.
Wybacz, ale o tym, co dla MOICH rozważań jest istotne (= co jest ich przedmiotem) jednak ja będę decydował.
Taka już starcza złośliwość i upór - nie przeskoczysz...
Zauważ, że autorowi zostały przedstawione różne alternatywy oraz powody dla których nikt się stąd nie zdecydował na szlachetny gest. To że między złośliwościami, to taki urok tego foruma. Ba! Jak na tego foruma i takie pytanie to odpowiedzi merytorycznych było dużo, choć mogła nie paść żadna, tylko informacja, że to pewnie prowokacja i papa. Co więcej nawet autora zaproszono na zlot, poradzono mu jakie ma umowy spisywać lub nie z dziewczynami, z czego się nie śmiać, jak nie jeździć, zapewniono rozrywkę na 14 stron, no normalnie fulserwis i teninłan.
Kul, dżezi i super. (I łoszendgo.)
Witku - przeczytaj jeszcze raz - mnie nie o to, że zaproszono, że poradzono, że powiedziano dlaczego (nie). I nie o "złośliwostki", a o wycieczki osobiste, nadęcie i oburzenie. I tyle w temacie.
odpowiedzi merytorycznych było dużo, choć mogła nie paść żadna, tylko informacja, że to pewnie prowokacja i papa
Faktycznie, ludzkie my pany. Mogli my zabić a tylkośmy nabluzgali...
Naprawdę stwarzasz jakieś sztuczne problemy.
Zignoruj więc. Sądzę, że gdyby moja ocena była zgodna z Twoją, to bym tematu nie podjął. Ale mogę się mylić.
Nie wiem dlaczego, a tym bardziej dlaczego po tak długiej nieobecności pojawiłeś się akurat tutaj, czyżbyś chciał pożyczyć STi na upalanie?
Gal mnie podpuścił... Zawsze mówiłem, że to przewrotny i złośliwy staruch - normalnie Machiavelli w spód... ee..., w kocyku, znaczy (na kolanach).
Tak, chcę pożyczyć. Ma ktoś estiaja Z AUTOMATEM? (Innym nie umim...)
P.S.Może zrezygnuj z ginkofaru, wtedy zapominasz, że na wiagrę nie masz, że masz do kogoś pójść, a nawet, że masz ową wiagrę kupić normalnie umrzesz bogaty!
I to jest najsensowniejsza jak na razie porada. Postaram się zapamiętać...
Doxa pisze:Ja mam pomysł

. Mamy u nas na wsi szkołę jazdy, która proponuje naukę jazdy imprezą STi. Może kolega
radxcell wykupi sobie lekcję albo dwie, a przy okazji spędzi miły weekend w górach

I to bardzo słuszna koncepcja jest.
Konto usunięte pisze:maruda pisze:Właściwie to się zgadzamy, że niewłaściwa i zupełnie nietrafiona była forma wejścia (...). Ale jest jeszcze coś takiego jak cel.
Nie zgadzamy się (czytaj dalej).
No ja nie wiem kto napisał:
Kolega zadał, faktycznie, pytanie cokolwiek jak z pewnego dowcipu Mleczki (...)
Tak więc - "nie zapytasz, się nie dowiesz" *.
A więc była to forma odpowiednia czy nie? Bo eskimosami raczej nie jesteśmy
Być może "w ogóle" nie jesteśmy - choć jednak, jak życie pokazuje, nie "w szczególe" (nie wszyscy - i/lub nie do końca).
Rzecz właśnie w tym, że w przypadku pytającego kwestia "z jakiego my plemienia" (= jakie nasze obyczaje) to jest NIEWIADOMA. Nie zapytasz się - nie dowiesz.
O pytaniu "jak z Mleczki" pisałem w odniesieniu głównie do aspektu "bezpośredniości" (jak przypominam, WYJAŚNIONEJ, nawet jeśli
post factum przez pytającego). Kwestia "obcesowości" czy też "niestosowności" pytania jest oceną adresata, zatem dla przybysza "z innej bajki" też jest NIEWIADOMĄ.
Zatem, "niewłaściwość" pytania to jak w powiedzeniu "beauty is in the eye of beholder". "Nietrafność" to coś, co "wychodzi w praniu".
W moim odczuciu, "niewłaściwym" byłoby kręcenie, mataczenie, wciskanie kitu. Postawienie sprawy "jak nie pożyczycie to jesteście złamasy i w ogóle".
Przyszedł człowiek nie znający tego środowiska (bo i skąd?)
i mający doświadczenie takie, że "gdzie indziej się udało". Postawił sprawę jasno, rzeczowo i kulturalnie. Nie wywierał presji, po prostu się zapytał.
Być może naiwne, być może śmieszne, być może głupie się to komu mogło wydać. Nawet mógł ktoś odebrać to jako "niestosowne" (choć ja niczego "niestosownego" w pytaniu takim nie dostrzegam).
Pytanie odnosiło się celu "w 100%" - celem było uzyskanie
odpowiedzi na postawione pytanie (w pierwszym rzędzie).
Celem
ostatecznym jest naturalnie "przejechanie się" estiajem, ale celem
postawienia pytania TUTAJ jest -w pierwszym rzędzie-
uzyskanie odpowiedzi na pytanie, "czy jest TUTAJ chętny".
Jest? - to przechodzimy do drugiego etapu (dogadanie warunków). Nie ma? - to szukam dalej, gdzie indziej.
Cel był jasno wyłożony - do tego uprzejmie, bez podtekstów i wazeliny.
To ja Cię uprzejmie poproszę. Pożycz mi proszę 200 tysięcy (czy ile tam kosztuje) na nowego STI. Szczerze i bez podtekstów chciałbym takiego mieć. I będę spłacał sumiennie raty. Uprzejmość i szczerość nie implikuje sensu tego co jest po prawej stronie.
Na co ja Ci uprzejmie i rzeczowo odpowiadam: niestety, nie pożyczę.
Mogę dopisać jeszcze: nie mam, nie chcę, nie ufam Ci, nie masz zdolności kredytowej.
Ale mogę także dopisać: Poje... Cię? Z ch... spadłeś? Od dziecka Cię w łeb kopali, że o coś takiego prosisz?
Rzecz wyboru, nieprawdaż?
A Az i Evo Mana? A Bilex i STi Przemqa?
Przyjaciela, dobrego kolegę mogę poprosić o pożyczkę. Taka prośba w stosunku do obcej osoby jest po prostu bezsensowna, bo ów parsknie ze śmiechu pytając czy ze mną wszystko w porządku. Bo przy takich układach potrzebne jest
zaufanie.
Przeczytaj jeszcze raz wypowiedź Bilexa - ja z niej zrozumiałem, że wtedy widzieli się pierwszy raz (ale może źle przeczytałem).
Man pożyczał samochód "osobie zaufanej", ale do jazdy pełnym ogniem po torze (tor Poznań, ZTCP jazda na czas) - i bez właściciela na prawym. Tutaj jest mowa o -przede wszystkim- "przejechaniu się". Stąd uznałem (w 100% subiektywnie i arbitralnie), że sytuacje owe są przez to niejako "porównywalne" (stopień ryzyka vs stopień zaufania).
A czy "parsknie ze śmiechu" czy "się uśmiechnie" (nawet jeśli "z politowaniem") to już wybór pytanego.
A nasz bohater, hmmm... wielu odebrało to jako swoiste widzimisię, ot kaprys.
Błogosławieni, którzy przeczytali a zrozumieli... Zaiste, czyż nie to właśnie rzekł gość nasz, progi domostwa naszego przekraczając?
Rzekł. No i się doczekał ironii. Poproś o coś głupiego a wzbudzisz wesołość. Zresztą przyjął to z dystansem. Nie mam pewności czy na pewno potrzebuje adwokata.
Znowu, to nie "wesołość" mnie tu raziła. On przyjął to "z dystansem", ale "kilku tutaj" tego dystansu i luzu zabrakło.
Nie występuję jako jego adwokat, a jako zwracający uwagę na "pewne zachowania" (niektórych tutaj).
Wiem, może się to komuś nie podobać - a moje racje i stanowisko też mogą się nie spotkać ze zrozumieniem.
Tak, mogłem się nie odzywać (znowu przegapiłem okazję, żeby siedzieć cicho...

).
Widzicie, kuliego Fido: ironia, szyderstwo - tak. Złośliwostka, jeśli "z polotem, witzem i jajem" - tyż si. Ale ujadanie i chór wujów - hmm...
(Naturalnie, mój Filipie, trzeba znać się na dowcipie - ale to już inna bajka...)
No to może czas napisać kto ujadał i kiedy, żeby jakoś skonkretyzować kogo chcemy ocenić. "Ujadanie" mi się kojarzy z forum onetu. I mi się źle kojarzy. Politycznie. Więc może jakieś cytaty? Rozruszamy dyskusję.
No to źle trafiłeś - kto inny założył wątek o tym, KTO się ześwinił.
Nie raz podkreślałem, że mi chodzi nie tyle "
o osobę" co "
o postawę" (owszem jest to zawsze "postawa osoby", ale jednak "postawa" jest istotniejsza). Zatem nie chcę "personalnie i po nazwiskach" - ale jeśli Ty chcesz to proszę bardzo.
Nie odpowiadam za Twoje skojarzenia, onetu nie czytuję. Wkręcanie tu "polityki" to nadużycie. Wywodu (koniunkcji) "
mi się źle kojarzy WIĘC jakieś cytaty" nie kupuję.
Nie widzę potrzeby ustalania KTO się napinał i "se pojechał", bo nie o "ustalanie winnych" mi tu się rozchodzi.
Mi nie o to, że radxcell POWINIEN estiaja "od nas" dostać - mi o formę odmowy się rozchodzi. Klimat, sposób - whatever.
Mówimy o subiektywnych odczuciach. Jaki sens jest o tym dyskutować? Przykłady
maruda, pogadajmy o konkretach.
Sens dyskusji "o odczuciach"? Chyba nie ma. "Wyrazić opinię w temacie" - może jest?
Dyskusja -jak na razie- dotyczy przede wszystkim (tak ja to widzę) "
stosowności czy
niestosowności" zapytania (ergo,
zasadności "ostrej" reakcji, lub braku tejże
zasadności).
Że
szydera i
złośliwości były to raczej, jak sądzę, panuje zgoda - zatem spór (dyskusja) toczy się wokół innej kwestii: czy sposób (forma i treść) zapytania takie reakcje uzasadniały ("usprawiedliwiały"), czy nie.
Tak więc co do "faktów" (właściwie:
oceny wstępnej sytuacji) sporu nie ma (a wszak
rzeczy oczywistych się nie udowadnia); dyskusja dotyczy
zasadności reakcji w odniesieniu do "ustalonej sytuacji wyjściowej" - i dlatego wniosek dowodowy strony uważam za bezprzedmiotowy, i niniejszym go oddalam.
Inaczej:
Ktoś może się zgodzić (w całości lub częściowo), a kto inny może się nie zgodzić z moim stanowiskiem odnośnie "
braku powodów do" czy "
niestosowności" ostrej reakcji.
Jeśli się zgodzi, to jego wnioski będą zbliżone do moich - i wtedy nie ma dyskusji.
Jeśli się nie zgodzi (co do
braku powodów) - to wtedy można się spierać.
Jeśli zaś podważy sam fakt wystąpienia wypowiedzi "personalnych i złośliwych" to znaczy, że spór o "
zasadność złośliwości" też jest bezprzedmiotowy (bo tejże nie ma).
Tak więc KTO co wcześniej napisał jest tu nieistotne. Niezależnie bowiem od tego czy uznamy, że wszystkie odpowiedzi są OK ("
same w sobie", czy też są "
usprawiedliwione"), czy są "nie OK", to kwestia "kto popełnił te nie OK" niczego nie zmienia.
Jeśli zwyczajnie uznasz, że odpowiedzi "złośliwych/ personalnych" nie ma, to to zamyka spór. Jeśli uznasz, że one jednak były - ale były "usprawiedliwione", to wtedy możemy się spierać o to, co W PYTANIU reakcję taką uzasadniało (lub nie).
Ja, gdybym chciał Ci wykazać (w razie Twojego stwierdzenia, że odpowiedzi personalnych i złośliwych tu brak) mógłbym takowe wyszukiwać i "rzucać je na stół jako
corpus delicti" (i wtedy byłoby "po imieniu") - ale nie chcę (więc nie będę).
Jeśli się ze mną zgodzisz, że "one są", to nie ma potrzeby - jeśli nie, to cześć. Ustalanie "kto i co napisał" jest bezprzedmiotowe dla istoty zagadnienia.
(Nie ma potrzeby wchodzenia na pole minowe i ustalana pozycji min dla kwestii "czy zasadnym było W OGÓLE pola tego tworzenie".)
To trochę tak jak w życiu. Idąc coś załatwić musisz umieć rozmawiać z ludźmi i przedstawić swoją sprawę tak, żeby druga strona to kupiła. Nie zawsze się udaje. Normalna rzecz.
Precisamente, amigo. Nie zawsze składając podanie o pracę stanowisko dostaniesz - ale też nie spodziewasz się, że sekretarka każe zawołać portiera, żeby cię ze schodów spuścił i pękiem kluczy grzbiet okładł...
Jeśli z doświadczeniem dozorcy poproszę o posadę prezesa, to pewnie popukają się w głowę na mój widok. Nawet jeśli poproszę bardzo grzecznie i uprzejmie.
Ale na łeb, ze schodów? I kluczami przez grzbiet? Hę? Na Panie Fido, bądź Pan poważny...

Że się popukają (i uśmiechną z politowaniem) to ja rozumiem - i po raz enty powtarzam "
mnie to ani nie zaskoczy, ani nie zaboli" (jak to śpiewał Jarema Stępowski w piosence o przedziałku). Mnie o te schody i o te klucze się rozchodzi.
A zdanie "z
doświadczeniem dozorcy poproszę o posadę prezesa" uważam za nieuprawnione "
reductio ad absurdum" (podobnie jak te dawanie zakonnicy dupy niewolnika, czy jakoś tam). Dlaczego właśnie tak, tłumaczyć nie będę.
Jaka byłaby inna, LEPSZA (tj. skuteczna) forma poproszenia o to, o co radxcell poprosił?
W odpowiedzi proszę uwzględnić zastrzeżenia i uwarunkowania przedstawione przez proszącego (tj. "szczerość" i "nieobecność wazeliny i włazidupstwa").
Jak będę chciał pożyczki, to muszę znaleźć bank, który mi zaufa. A zaufa mi dopiero wtedy, kiedy wyrobię sobie w nim historię i pokażę, że jestem solidny. Albo pokażę pewny biznesplan. Pewny na 120%. Dopiero wówczas zadam to pytanie. Wygrałem?
Ta - pięć punktów i kredki Bambino. Ale za szybkość odpowiedzi tylko.
Pytanie nie dotyczyło "jak wziąć kredyt w banku i co przedtem zrobić" - ono dotyczyło sytuacji bardzo konkretnej, z określonymi "warunkami brzegowymi" (wspomniana "szczerość" i "brak włazidupstwa" - oraz "brak zażyłości/ znajomości" pytającego z adresatami pytania).
"Właściwe" ("potencjalnie/ probabilistycznie skuteczniejsze") podejście do tematu - to zgoda, pobyć na forum, przybyć na jeden spot czy drugi (niechby i Chlejady), nawiązać znajomości - inaczej "zaskarbić sobie względy" czy "wkraść się w łaski". Lub też "dać się poznać", jak kto woli.
Z tym, że TAKA właśnie droga nie mieści się we wspomnianych wcześniej założeniach ("warunkach brzegowych") - zatem, w moim odczuciu, w zadanych warunkach TAKIE postawienie sprawy jest "najlepsze".
A to, że "z ogólnego punktu widzenia skuteczności różnych strategii" jest ono jakby mało obiecujące - to już zupełnie inna sprawa...
damaz pisze:marudo, z jednej strony rozumiem, że rzadko tu zaglądasz, bo za każdym razem musisz boksować się z ... no... z paroma naraz. zazwyczaj.
z drugiej strony (i to są fakty) wątek ZYSKAŁ i się ożywił po jednej marudnej wizycie ... niesamowicie.
WAZELINIARZ!!!
z przykrością muszę stwierdzić, że radxcell nie jest bez winy. piszesz, że towarzystwo "się przypięło". radxcell w 7 (słownie: siódmym) poście zapodał link, który (dla mnie też) jest co najmniej kontrowersyjny. a potem pojechał w stylu "cóż za panowanie nad autem". nieśmiało chciałem zwrócić uwagę, że początek dialogu (do nieszczęsnego filmu) wygląda tak, że to radxcell mocno naciska, a różni z forum traktują temat ... swobodnie. prawdziwa jazda i to, o co masz pretensję zaczyna się PO poście z filmem.
W moim odczucie nie tyle "naciska", co "zawraca wątek
ad meritum". Ale - rzecz uznania.
Nie zauważyłem też zachwytu nad tym, co koleś na filmiku robi ("wyobraźnia"), a jedynie nad jego umiejętnościami technicznymi (ale więcej o tym dalej, więc póki co "wstrzymaj konia").
po tym filmie i komentarzu radxcella do filmu też miałem ochotę coś napisać. no, ale nie mam STI, więc się nie wtrącam - pomyślałem.
Panowanie nad autem rzeczywiście dobre. Panowanie zaś kierowcy nad swoim zachowaniem kwalifikuje się do przydziału na kursy medytacyjno-resocjalizujące w jakimś aśramie - chociażby w takim Ashram Tihar...

Spokój, bezpiecznie (full security, 24h/7d) wegetariańskie żarełko...
podsumowując:
wszystko skończyło by się (zapewne) całkiem zabawnie i - być może - z sukcesem, gdyby nie ten nieszczęsny film dokumentujący - nie boję się tego napisać - bandytyzm na drodze.
reakcja chóru wujów - jak to określiłeś - dotyczyła osoby, która w podpisie zamieszcza to, co zamieszcza (tłumaczenie, że mogło tam być cokolwiek mnie nie przekonuje. czytał forum? pisze, że czytał.
Czytał, ale czy całe? Napisał "
z tego co poczytałem, na tym forum jest kupa za****stych, pozytywnie zakręconych ludzi". A "chór" zaczął się dużo później (znacznie "po filmiku").
jeśli czytał, to powinien wpisać Matiz ,Trabant albo rower - jeśli rzeczywiści mogło być "cokolwiek") i peany wali na cześć drogowego bandyty, bo już nie pirata.
Hmm. Nie zauważyłem, żeby ktoś wydobył od radxcell'a wyznanie, że taka jazda
po drodze publicznej jest OK i super - i ŻE TAK WŁAŚNIE chce on pojechać. Owszem, radxcell pochwalił umiejętności, a przy tym "nie odciął się i nie potępił" - i to mogło wzbudzić "podejrzenia i oburzenia".
Ale też napisał sam wcześniej, jak widzi swoją przejażdżkę, a także (poźniej) dodał, że jego umiejętności nie pozwalają jeszcze na taką jazdę jak na filmie (i nie ma zamiaru "tak właśnie").
Chciał postawić sprawę
jasno i szczerze, a miał "wpisać trabanta, matiza czy rower"? No Panie Damaź, bądź Pan poważny...
czyli: zjebka nie dotyczyła - tak naprawdę - bezpośredniej i szczerej aż do bólu prośby o przejażdżkę STI. chodziło o to, że osoba, która wystosowała tę prośbę
- była dość namolna (zob. pierwsze posty)
Uważam, że nie tyle namolna, co próbująca uzyskać KONKTRETNĄ odpowiedź na SWOJE PYTANIE (której wtedy nie otrzymała). (Namolny to był Hubeert na kropce.

)
A jeśli "oburzenie" dotyczyło tego, że radxcell "pochwala" (?) taką jazdę, to co stało na przeszkodzie napisać to WPROST? (
Żeby język giętki...)
- aprobowała praktyki ewidentnie nie akceptowanie na forum [podkr. moje] i sugerujące, że równie nieodpowiedzialnie podejdzie do "wypożyczonego" auta.
Żadnej takiej sugestii nie bylo, wręcz przeciwpołożnie (p. wyżej).
Nie aprobowane? Hmm...
FUX pisze:W KAZDEJ marce samochodu znajdą się debile, którzy dorwali sie do auta, jak nie porównując małpa do brzytwy!!!!!
Ten facet z filmiku jest palantem, który dostał nieodpowiedni samochód w swoje ręce.
Stąd rodzą się aksjomaty, że użytkownicy bmw to półgłówki, dresy, karki, etc. Inni użytkownicy bmw będa zgrzytać zębami, że kolejny chwast potwierdza zasadę.
Pamiętacie filmik o pojeżdżawce w subarynie z Wałbrzycha i święte(lub udawane) oburzenie na " . "
(...)
Więc, chyba niekoniecznie i nie do końca. "Tamta historia" była na kropce, ale przecież stamtąd też nasz ród.
A z prywatnych opowieści - jeśli ktoś mi opowiada, że nie opłaca mu się kupić miesięcznego talonu na autostradę, bo on lokalnymi drogami dojedzie (WRXem) tak samo szybko (ca 70 km)? Albo że "szkoła jazdy się przydaje - jak ostatnio podawałem dwie paczki i mi na zakręcie zaczął tył uciekać to tylko dałem lekką kontrę...". Albo "no przecież z Poznania do Krakowa można w cztery godziny bez problemu dojechać" - itepe, itede. Więc my takie święte też znowu chyba nie jesteśmy, co?
Co nie znaczy że uważam, że ów Czech jest bez grzechu - ja tylko się pytam, kto tu może pierwszy za kamień złapać...
ale z podziwu wyjść nie mogę, drogi marudo jak się tu żywo zrobiło...
To już recydywa wazeliniarstwa, normalnie...
I to by było na tyle, jak mawiał Profesor mniemanologii stosowanej... Ciekawe czy się zmieszczę w limicie znaków na post...
pzdr,
M.
PS: Na razie dam chyba sobie (wam?) spokój z pisaniem...

EDIT: uporządkowanie tagów [ quote ].
I'm always running late - but at least, I'm always running...