Lata świetlne temu - a były to świeże początki Błekitnej Linii - z
damaziem przeprowadzaliśmy ze starego do nowego mieszkania, z bloku do bloku na tym samym osiedlu - bloki oddalone od siebie o 300 metrów. W tej starej chacie po nas zamieszkał mój brat. Postanowiliśmy zamienić numery telefonów. Brat miał dostać nasz numer z nowego mieszkania, a my mieliśmy odzyskać nasz stary numer. No bo ten stary telefon był mi potrzebny, powiedzmy służbowo: stali klienci itp. Niby banalne, no bo to jedno osiedle i jedna centrala telefoniczna! I sie zaczęło. Operacja ZAMIANY czyli przeniesienia dwóch numerów telefonów jednocześnie okazała się być za trudna dla tepsy. Nie będę się rozpisywać w szczegółach, ale generalnie zaliczyliśmy gehennę: wyłączone telefony (oba) i przysyłanie rachunków za nie działające numery, wezwania do zapłaty niezapłaconych rachunków za niedziałające numery (z groźbą wyłączenia telefonu

), nierejestrowanie zgłoszeń na BL (każdego następnego dnia po zgłoszeniu dzwoniłam ponownie, by sprawdzić, czy zarejestrowali moje zgłoszenie dnia poprzedniego - już popadłam w paranoję!), stanie w giga kolejce w jedynym wtedy punkcie obsługi klienta w Warszawie do jakiejś tam pani kierownik, by nic nie wskórać itp. itd. Po
DZIEWIĘCIU

miesiącach poziom mojego - delikatnie mówiąc - zmęczenia sięgnął zenitu. Wysmarowałam pisemeczko zaadresowane jednoczesnie do ichniego biura reklamacji i imiennie do dyra tepsy z zastrzeżeniem, że wysyłam również kopię do odpowiednich urzędów kontrolno-konsumenckich. I zaznaczyłam, że: a) nie zapłacę żadnych rachunków za niedziałające telefony, a za ściganie mnie z płatnościami idę do sądu; b) wylistowałam wszystkie zarejestrowane numery moich bezskutecznych zgłoszeń na BL - wraz z nazwiskami dziumdź, które ze mną rozmawiały - i że zgłaszam to do UOKiK-u; c) rezygnuję z obu numerów telefonów i niech mnie pocałują w pępek. Pismo było oficjalne, ale w tonie mocno ironicznym, dającym do zrozumienia, że mam ich za nieudolnych kretynów. I....nagle po kilku dniach od wysłania pisemka zadzwoniła do mnie jakaś pani z jakiegoś biura pozyskiwania utraconych klientów z Radomia i ZAŁATWIŁA OWĄ ZAMIANĘ W DWA TYGODNIE!!! A wszystkie rachunki za te dziewięć miesięcy anulowali.
Przenieśliśmy się z
damaziem do Tele2 zaraz, jak tylko pojawiła się możliwość wspierania jakiejkolwiek pierwszej lepszej konkurencji tepsy.
Dużo lepiej poszło
damaziowi z przeniesieniem się niedawno z Pomarańczarni do Plusa. Jego telefon wyłączony był tylko przez dobę, zgodnie z ustalonym terminem i do tego w weekend. Papiery krążyły przez kurierów, a jak czegoś brakowało, ci z Plusa sami dzwonili. I do tego dostał taki fajny abonament, że do żonki prawie for free dzwoni.

Normalnie w szoku byliśmy. Cud nad Wisłą!
