Arno pisze:
gdyby dac dzieciom wolnosc wyboru, to by nie umialy czytac, nie wiedzialy nic o swiecie, za to swietnie gralyby w noge
Dziecko mądre jest, dziecko instynktownie (?) wie, z czego można rocznie wyciągnąć 20 tysięcy złotych polskich, a z czego kilka milionów euro
Arno pisze:
jak podorsniesz tez cie najdzie
Widać wciąż za mało podrosłem albo mam wzrost ujemny, jak - za przeproszeniem - niemiecka gospodarka (patrz podpis).
Nic mnie nie nachodzi belfersko, może dlatego, że w wieku krytycznym zacząłem się belferką parać zawodowo i w związku z powyższym prywatnie już mi się nie chce...
Tak czy siak, nie zmuszam dziecka ani do nauki, ani do sztuki. Owszem, staram się dyskretnie dawać dobry przykład (w domu, w którym rodzice czytają ksiązki, dziecko jakoś naturalnie też zaczęło i to polubiło; w domu, w którym dziecko widzi, że wykształcenie i wiedza przekłada się na fajną i niezbyt męczącą pracę, jakoś samo zaczyna mieć motywację; w domu, w którym nie używa się przekleństw jako przecinka albo zamiast innych, nieznanych dorosłym rzeczowników i przymiotników, dziecko też się nie wyraża).
Krótko mówiąc, nie zmuszam i nie kontroluję. Raczej stymuluję. Ostro opierniczam i karzę z rzadka - jakoś nie ma potrzeby częściej niż raz do roku. Czasami nagradzam, gdy widzę, że młody sam z siebie zachowuje się znacznie dojrzalej, niż wynikałoby to z metryki.
I bardzo się cieszę z dostrzegalnych efektów (ostatni: egzamin gimnazjalny prawie na maksa, bez zakuwania po nocach, korepetycji i histerii).
Dajmy dzieciom być mądrymi samoistnie, nie bądźmy zbyt mądrzy za nie. Bo dorosną w przekonaniu, że ich zasadniczą rolą jest naciąganie granic tolerancji oberkontrolera. Rodzica, szefa, dowódcy, pana Boga...
Gdy kiedyś ktoś ich nie upilnuje, narozrabiają. Mając lat np. 50.
Ad rem. Mnie przymusowe ciąganie po zamkach też by wyleczyło z miłości do historii, militariów, zamków, a nawet do suwaków i guzików.
PS. Uprzejmie zwracam uwagę, że proponowany przeze mnie nieco wczesniej zestaw atrakcji świętokrzyskich zawiera zarówno elementy kultury wysokiej (acz pominąłem wieżę telewizyjną w Psarach!), jak i niskiej, znaczy się, pardon, popularnej.
Żeby dzieci nasiąkały nienachalnie, a Vibek się nie nachodził
