Jednak koło nie grzało się tak jak obawiałem się, że może się grzać, jest po prostu trochę cieplejsze niż to "zdrowe" i nad morze na szczęście objechałem bez problemów (choć pierwsze kilkadziesiąt kilometrów przejechałem z gaśnicą w pogotowiu tak just in case

) i przez całą kilkuset kilometrową trasę nie nabierało większej temperatury. Usterka z braku czasu dalej nie zdiagnozowana, zresztą i tak na razie jeżdżę tylko po mieście. Mam nadzieję, że niedługo znajdziemy trochę czasu z wujkiem i na spokojnie to wszystko posprawdzamy step by step, bo już mnie wkurza to, że na lewych zakrętach muszę odpuszczać ;)