Arno pisze:
każden jeden może to pisać co mu ślina na język przyniesie.
Jasne. Ja przecież nie zabraniam, jak jakaś, za przeproszeniem, WRONa, tylko delikatnie apeluję. Bo widzę, że i tak nikt nikogo raczej nie przekona, natomiast komuś się zaraz wymsknie o jeden za dużo zwrot mocny i ad personam adresowany, i szlag trafi jakąś piękną przyjaźń... Co nie daj Boże.
Nie potrafimy - najwyraźniej - gadać o takich rzeczach spokojnie. Tzn. na żywo z reguły potrafimy, ale pisząc na forum wyostrzamy pewne szczegóły, w imię durnej chęci błyśnięcia retoryką, być może, i robi się niemiło. I brniemy w nieporozumienia, często piętrowe.
Bez sensu to ciągnąć.
Ale to tylko moje zdanie, jak Państwo uważa, że warto - to proszę.
Ja pozwolę sobie na tym swój udział zakończyć. Co miałem do przekazania, przekazałem, tu i w wątku porankowo-grudniowo-mroźnym. Kto zechce, przeczyta.
Arno pisze:
ja mam dość niepopularny i zdoworozsądkowy pogląd na SW.
Zależy który, bo ja znam ze dwa. Taki mniej- i bardziej apologetyczny wobec generała J. i jego grudniowej operacji.
Przymiotniki w/w stanowczo odniósł bym tylko do pierwszego z nich ("wszyscyśmy kiedyś nienawidzili Jaruzela.... ale....")
Arno pisze:
czasem jak człowiek zje śledzia, wypije wódkie, to potem jakoś tak śliny mało. Dlaczego?
Dobre pytanie.
Przyczyn fizjologicznych nie znam (możemy spytać Gala), ale znam skutki społeczno-polityczne.
Otóż, ja wtedy, po śledziu i wódce, albo winie i serze, robię się mniej plujący i bardziej tolerancyjny. Niestety, obawiam się, statystyczny rodak ma odwrotnie.
Stąd przeczuwam Święta pod znakiem plucia na bliźnich...
Raczej nie na Jaruzela, ten odpływa w zasłużony mrok. Ale są wdzięczniejsze obiekty dla ludu. Choćby nieszczęsny Piesiewicz, może Lato źle mówiący po angielsku (ciekawe, ilu plujących mówi lepiej, choć uczy się języka, teoretycznie, od maleńkości?), może Ty lub ja, jesli będziemy mieć pecha...
