po prostu nie jestem w stanie opisać moich wrażeń związanych z filmem. po 3godz. projekcji wcale nie czułem, że mam dość. wręcz przeciwnie. mógłbym tam zostać (w tym świecie) jeszcze z godzinę. napiszę jeszcze raz: zostać w tamtym świecie. bo to nie było zwykłe oglądanie filmu.
dobrze, że mieszkamy tu, gdzie mieszkamy, bo powrót do domu (3 sytuacje drogowe w ciągu 15min jazdy, odpowiednia kolorystyka...) pozwolił nam wrócić do równowagi i rzeczywistości. inaczej chyba bym szukał jakiegoś drzewa, żeby pójść spać.

ostatni film, który zrobił na mnie takie wrażenie, to był pierwszy Matrix. i wtedy i teraz miałem podobne odczucie. pomijając walory rozrywkowe - kolejna rewolucja w kinie.
acha. i jeszcze jedno. znowu mi się potwierdziło, że najważniejszym składnikiem dobrego kina jest... mieć co opowiedzieć/pokazać.
znajomym chyba postawimy flaszkę za ten pomysł z AVATAREM.