mam nadzieję, że zrobisz, jak podpowiadają trochę bardziej doświadczeni forumowicze. zwłaszcza, że niektórzy są po drugiej stronie lustra (pracę dają, a nie biorą), a tzw. proces rekrutacji jest wszędzie dość podobny, niezależnie od instytucji a nawet kraju.
co do fakultetów itp.
bardzo robią wrażenie i (naprawdę) czapka z głowy. z jednym małym ziarenkiem pieprzu:
da się rozróżnić podstawowe grupy, do których "wkładani" są różni b. zdolni ludzie, którym wróży się świetlaną przyszłość. w różnych dziedzinach, od sportu zaczynając a na nauce przez "N" kończąc. pierwsza grupa to "młody, świetnie zapowiadający się". następna, to "osiągnął sukces, na który był skazany". a ostatnia to "rozmienił talent na drobne".
teraz (chyba) jesteś w grupie "dobrze zapowiadający się". jeżeli jednak za długo będziesz zdobywał kolejne dyplomy, nie podejmując konkretnej pracy, to któregoś dnia ockniesz się jako doskonale wyedukowany... "korporacyjny szczur". pisząc inaczej: jest czas nauki i czas zbierania owoców tej nauki. jeśli w pewnym momencie nie zaczyna się zbierać, to owoce zgniją, albo ktoś inny po nie przyjdzie. w tej chwili, ze wszystkimi fakultetami, przemysł i/lub nauka widzi Cię, jako początkującego nikogo. dobrze zapowiadającego się, ale nikogo. na to, żeby być zauważalnym "kimś", trzeba min. 5 lat działania w danej branży (pamiętam, że nie mówimy o prowadzeniu osiedlowego ważywniaka).
krótko pisząc: skończ ten MEiL i zaraz potem (a tak naprawdę już, teraz) złap kontakt z perspektywiczną (z Twojego punktu widzenia) instytucją (w dowolnym miejscu na świecie) i atakuj.
spróbuj pogadać z p. Wolańskim. kiedyś pomagał w takich sprawach.
no. nawymądrzałem się i od razu jest mi lepiej.
