Grzesiek_67, sprawa wygląda tak, że to tylko zamiatanie problemu pod dywan i ewentualnie próba zgarnięcia trochę elektoratu za aktywną walkę z jakimś głośnym medialnie zjawiskiem. Mam duże obawy, że ustawa, która jest napisana pod ten konkretny przypadek będzie bardziej utrudniała życie zwykłemu obywatelowi niż faktycznie walczyła ze zjawiskiem o nazwie dopalacze. Jedynymi beneficjentami obecnej sytuacji są dilerzy narkotyków, którzy teraz mają szanse się odbić od dna...
Tak naprawdę jedyną zaletą dopalaczy jest to, że są legalne. Reszta to same minusy (dziwny skład, nie wiadomo jak ratować pacjenta gdy się przećpał, nie wiadomo jaki to ma wpływ na ogólną kondycję organizmu, czy nie prowadzi do jakichś degradacji -> co może wyjść przy następnych pokoleniach).
Ludzie są tak innowacyjni, że zawsze znajdą sposób by się uwalić... jak nie będzie to dopalacz to będzie się dokonywać ekstrakcji pewnych związków z leków dostępnych w aptece, oczywiście zawsze zostaje alko lub poszukanie usłużnego dilera, ewentualnie butapren czy inny klej.
Btw. żyjemy w społeczeństwie, w którym PIGUŁKA jest lekiem na całe zło (na dobry sen, na pobudzenie, na dobry humor, na kupę, na odchudzanie, na dobry seks, na skupienie się, na kreatywność, by nic nie bolało itd). i są to środki, które reklamowane są na pełnej rotacji przez 24h. Rośnie nam generacja lekomanów
A co do robienia sensacji przez dziennikarzy z trupków po dopalaczach, większość ofiar jest sama sobie winna [mieli już zwiększoną tolerancję bo ćpali to gówno już od dawna, Mogło być też tak, że "pizda w baniak" po pierwszym tabsie im nie weszła ( efekt jest przesunięty w czasie) to poprawili jeszcze 2'oma i zgon. Kolejny powód to mieszanie różnych stymulantów dla polepszenia efektu, były też zwyczajne próby samobójcze] Innymi słowy cała ta martyrologiczna maszyna mnie nie rusza. Obnaża tylko kryzys rodziny jako instytucji (ludzie nie mają kontaktu ze swoimi dziećmi). Oczywiście kolejny element tego przekazu jest taki, że problem dotyczy tylko młodzieży... A to pic na wodę, bo widziałem jak 30-40 latkowie też wbijali do takiego przybytku po coś...
Jedyny pozytyw z całej sytuacji jest taki, że wzięto się za problem... Niestety z tym zjawiskiem nie można wygrać. Może dobrym pomysłem byłoby wymuszenie na producencie/importerze informacji o dokładnym składzie chemicznym (lekarz w razie czego miałby większe szanse na ratowanie delikwenta a nie, że drapie się po głowie i działa po omacku) + wymóg "homologacji" takiego produktu w państwowym instytucie (przebadania na zgodność + wyrywkowa kontrola), koncesjonowanie jak stoisk z alkoholem, odpowiednio skalkulowany poziom opodatkowania. Innym pomysłem może jednak powinna być legalizacja tzw. zioła (choć te opowiastki o jej naturalności itd. to dla mnie stek bzdur, ponieważ większość trawska nie widziała słońca, jest podlana jakimś chemicznym gównem i nie wiadomo z czym jeszcze na końcu wymieszana)
PS. Nie jestem zwolennikiem prochów w żadnej postaci, nigdy niczego świadomie nie wziąłem i nie wezmę :). Szkoda zdrowia i kasy...
"Nim cokolwiek napiszesz, pomyśl o swojej matce. Czy byłaby dumna?"