Wczoraj z Jimbem udaliśmy się na pole bitwy celem dokonania debiutu zimowego Jimbowej Żaby. Na Szwarcwaldzie spotkaliśmy się Kijkiem, który od wczoraj powinien być nazywany pogromcą Lancerów.

Streszcze historię:
spotkaliśmy lancernika edycji dziewiątej i ugadaliśmy się, że będziemy jeździć razem żeby się nawzajem nie pozabijać. Zjechaliśmy grzecznie na dół, nawrotka za mostkami i czekamy. Lancer pierwszy, Kijoszko startuje za nim, dostał drogą radiową polecenie ataku. Na szczycie po tym jak Kijoszko o mało nie wyprzedził po drodze eveliny tylko pytanie na radiu: ''chłopaki, to wy jesteście na kolcu? ''

Drugi przejazd, Kijoszko leci pierwszy, za nim Lancer się spina. Kijek na prostej przed Kuligowym zakrętem dostrzegł evelinę tam gdzie ostatnio Emti zaparkował czyli grubo ponad 30 s straty na połowie OSu. Na szczycie miny gości takie:

i komentarz: ''niezły magik''. Zjazd w dół, nie utrzymane ciśnienie, błąd lancelota na mostkach i wodowanie w bandę Burata. Odkopaliśmy Lancera, pożegnaliśmy się, dziękuję, do widzenia, nie ma takiego bicia.

Oczywiście nie omieszkałem w tak zwanym między czasie napomnieć, że Piotruś nie ma turbiny w aucie i ma tylko 125 koni.

Szedł jak zły, nawet na mnie zrobiło to wrażenie. Faktem jest, że na nowiutkiej, cienkiej Pirelli Carving 175.
Ja postuluję za przyznaniem najwyższego certyfikatu zimowego dla Kijoszka.
Co szanowna Komisja na to?
A co do warunków w górach to jeśli istnieje jakiś Subarowy raj to właśnie tak on wygląda. Miękkie bandy, masa świeżego śniego, lekko przymrożonego na drodze. Szwarcwald w sumie się wyślizgał i pojechaliśmy na inny niedawno odremontowany OS.
30 cm świeżego puchu na drodze, praktycznie zero śladów po jakichkolwiek samochodach i do tego zamieć. Zrobiliśmy kilka przejazdów ale na Jimbowe opony w rozmiarze 205 były to ciężkie warunki, bo płyneliśmy jak na poduszce nieustannie i nie dało się dokopać do twardego.
Dzisiaj wygląda na to, że warunki będą fenomenalne na wieczór.
Dołączam fotki :
GTFO z tym parówkowym offtopem.
