Post
2 gru 2010, o 17:22
So What, ja kiedys lubilem zle warunki, w zasadzie stosowałem dwize: im gorzej tym lepiej - z taternictwa.
Ale dzis na starosc nie chce mi sie w sniegu, zmaieci, mgle jezdzic.
Za mlodu ja i moi koledzy przeszlismy przez niezle pieklo na Kasprowym, gdzie zawsze wialo, zmino było, kolejki, tlok, trzeba bylo wstawac 4 rano zeby stac w Kuznicach... i tak dalej.
Chyba dzieki tym narawde trudnym warunkom ( zadnych ratrakow tam nie bylo) - lod, muldy.... Polacy w moim wieku jezdza dosc przyzwoicie, lepiej niz norma europejska. No i najwazniejsze, ze siedzie w nas ta zawzietosc - jak najwiecej jezdzic. Od rana do nocy - tak bylo na tym Kasprowym, czy w Szczyrku, jak juz sie dalo, to do upadlego.
A dzis to mi sie chce, ale sie tez nie chce.
Pamietam, ze kiedy w liceum jezdzilem do Austrii na narty ze starymi to bylem pierwszy na gorce i ostatni w domu ( z calej gorki - duza byla, ale nie szkodzi). Od tego przetrenowania mnie wtedy kolana balaly. yla tam cudowna trasa kobiecego biegu zjazdowego. I rano, wyratrakowana - ja narty dlugie 205 wtedy tylko ( pozneij 210) na morde ile fabryka dala - rano, kiedy pusto jeszcze. Dwa zjazdy sie dawalo ze skokami na slepo.
Dzis na slepo sie nie da skakac, bo wiadomo, ze za uskkokiem siedza na pewno deskarze. I czekaja az im ktos leb rozora narta.
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.