WiS pisze:1. Panorama z okna, którą w domku - poza Murzasichlem może - mało kto ma. Z reguły patrzy się w krzaki, aja lubię przestrzeń.
2. Sąsiadów mam od lat cichych i niekrępujących; za to służą opieką i nadzorem nad mieszkaniem podczas dłuższych wyjazdów.
3. Odgłosów seksu, spuszczania wody, kłótni etc. - jakoś przez ściany nie słyszę. Może za słabo nasłuchuję..? A imprezy huczne, to raczej młodzież teraz w domkach jednorodzinnych za płotem wyprawia, nie? W blokowiskach, panie, to raczej emeryci teraz i młode małzeństwa w ciąży...
4. Sąsiedzi z góry, odpukać, mnie nie zalewają. Owszem, ja czasem zalewam tych z dołu - ale rzadko i załatwiamy to w barterze alkoholowym. Sama przyjemność.
5. Dach jak cieknie, to nie moje zmartwienie - wręcz przeciwnie, niż w domu jednorodzinnym, pragnę zauważyć. A, nie odśnieżam niczego. A ze spółdzielnią mam spokój - zarząd od lat szantażuje grupka ubeków-emerytów, ja zaś szantażuję wymienionych ubeków-emerytów. I luuuzik.
6. Bezdomni jakoś na mojej klatce nie spypiają, zaś psy i koty nie szczą. Zupełnie nie wiem, dlaczego. Cud jakiś.
7. Upał, mówisz? Fakt, w mieście bywa gorzej, niż na wsi. Ale na moim trzecim piętrze na górce, z przewiewem od gór do Radomia - da się wytrzymać. Taras zaś mam u koleżanki, niedaleko. Tam dopiero piecze...
Jak lecimy po kombatanctwie, to ja też, a co. Mieszkam na osiedlu, które w sumie jest ciche, spokojne, zielone. A przynajmniej jeszcze parę lat temu takie było...
1. Panoramę mam, owszem. Z jednej strony skwerek z piaskownicą, z drugiej strony boisko. Jak na bliskie sąsiedztwo linii kolejowej, mam w domu zaskakująco cicho...
2. Sąsiadów mam w sumie niezbyt głośnych, ale nade mną mieszka dziecię bardzo młode (to tak na okoliczność tych małżeństw w ciąży), które uczy się chodzić, rzucać klockami i turlać kuleczkę... I do tego sąsiad jakoś nie widzi potrzeby zainwestowania w dywan (młodzi są, pewnie muszą się dorobić, co mnie w sumie nie dziwi). Stuk-puk-puk-puk-turllll... Dobrze, że drugiemu sąsiadowi już się znudziło majsterkowanie, jak remontował swój kwadrat, to miałem wrażenie, że jego ściany składają się głównie z wierconych otworów. Czasami też nos podrażni dyskretny, naftalinowy zefirek :)
3. Imprez hucznych za wiele nie mam. Za to wspomniane w punkcie pierwszym widoki to centrum życia towarzyskiego na osiedlu. A życie potrafi czasem kwitnąć i do piątej nad ranem. Po obu stronach, gdybyś przypadkiem pomyślał, że latem można otworzyć okna po drugiej stronie.
4. Ja też mam szczęście, póki co zalewają głównie tych nade mną, mi tylko czasem kapie w szachcie. Sąsiadka dwa piętra nade mną wyglądała na co najmniej umęczoną regularnym podlewaniem mieszkania...
5. Ja też nie odśnieżam. Ze dwie zimy temu, na innym osiedlu, tęskniłem za terenówką, bo jak posypało, to już dwa tygodnie później odgarnęli... A po drodze jeszcze dostałem zjeby, że stanąłem na jakimś miejscu, które, cytuję, odśnieżone było. A te kilka metrów chodnika to albo sam oblecę, albo zapłacę.
6. W tym bloku na szczęście nie mieszkają, w poprzednim mieszkał jeden. Oj, fajnie było. Szczególnie jak koleś kaszlał pół nocy, albo wykłócał się z kimś.
7. A ja się nie wyprowadzam poza miasto (chociaż ja byłem za opuszczeniem granic miasta) :P
r.
Wieśniak w trójce. Dla przyjaciół Rufjan.