Dlaczego Subaru? Trudno powiedzieć. Na pewno nie była to przypadkowa zachcianka i natychmiastowa transakcja. Początki znajomości z Subaru były nieciekawe. Chciałem kupić samochód w miarę wygodny, dobrze wyposażony, bezawaryjny i w dobrym stanie. Mógł być nowy lub używany, w wieku 3-5 lat.
Po zimie 2009/2010 miałem serdecznie dosyć odśnieżania podwórka i podjazdu do posesji, a wyciąganie ciężkiej Omegi w takich warunkach nie było żadną przyjemnością. Co wiedziałem o Subaru? Nic. Kompletnie nic i nie brałem tej marki pod uwagę przy ewentualnym zakupie.
Jednak w rodzinie z końcem zimy pojawił się praktycznie nowy Forek MY08 US 2,5l. Wysoki, złoty metalik, z materiałową jasną tapicerką, automatem i przyciemnianymi szybami bocznymi. Czy fajny? Właściciel jest zachwycony. W sumie to nie wiem czym. Blaszanka, a wewnątrz pełno twardego plastiku, z tandetnym pokryciem cienkiej podsufitki, króciutkim bagażnikiem i brzęczącym radyjkiem. Jeszcze gorzej na tylnych siedzeniach. Mało miejsca, wąsko. Dla mnie było to poniżej akceptowalnego minimum.
Czas na przejażdżkę. Parę kilometrów asfaltu, kilka zakrętów, zjazd na boczne nieutwardzone drogi i do lasu. Rewelacja. Ciągnie lepiej niż moja 180 konna Omega 2.6V6, z łatwością pokonuje piaszczyste łachy, polanki, całkiem głębokie koleiny i kałuże. Tak. Mogłem przejechać tam, gdzie dotychczas dla Omegi wstęp był wzbroniony. Byłem zafascynowany właściwościami jezdnymi tego autka.
Forester jest jednak zbyt spartański, głośny przy większych prędkościach i trochę za mały. No i zaczęło się.
Zacząłem poszukiwania czegoś rodzinnego, wygodniejszego, nie wyglądającego jak SUV, z napędem 4x4, nadającego się na leśne, polne, szutrowe drogi i równie dobrze sprawującego się na asfalcie. Koledzy próbowali namówić na swoje typy.
Honda CRV – poprzedni model z kołem na tylnej klapie – za duża, siedzi się wysoko jak w dostawczaku i te dźwignie, reduktory, włączane napędy, przesuwane i niewygodne siedzenia z tyłu i najważniejsze – słaby 140 konny silnik diesel.
Następny Outlander – znowu koło z tyłu, rozmiarowo podobny do Forka, chociaż ładniejszy, przyjemniejszy i większy w środku i ponownie 140 konny stary diesel.
Jeszcze Toyota RAV4 – nie dla mnie, to najmniejsza „popierdółka”.
Sprawdziłem ofertę Subaru i znalazłem … Outback’a. Do tej chwili nie miałem pojęcia o istnieniu takiego modelu. W moim miasteczku nie było Outback’a, więc na przejażdżkę musiałem wybrać się do pierwszego oferenta „bezwypadkowej” wersji US. Wsiadłem do mojej starszej Omegi 2.5 TD MY95 i poleciałem ponad 200 km obejrzeć to cudo.
Złoty metalik w automacie MY07, 2,5l N/A. Malowany przód, maska silnika, lewy przedni błotnik i drzwi kierowcy. Już wiedziałem, że nie kupię tego egzemplarza, ale przejechać się warto. No i tragedia. Głośny silnik, skrzynia automatyczna szarpie przy zmianie biegów, stuki zawieszenia, a przy przejeżdżaniu przez przejazd kolejowy myślałem, że coś na dole urywa się i odpada, tylko wnętrze OBK już przestronniejsze, wygodniejsze, wykonane z lepszych materiałów, z większą ilością miejsca dla pasażerów z tyłu i sporo dłuższym bagażnikiem, chociaż w porównaniu z 15 letnią Omegą to nadal bieda.
Kilka km dalej następny „bezwypadkowy” dwukolorowy egzemplarz jeszcze z tablicami US. Silnik pracuje ładnie, wyjechać na drogę nie można, bo brak rejestracji i ubezpieczenia, szpachlowany i malowany chyba każdy element nadwozia. Pierwsza wyprawa całkowicie nieudana i jedynym pożytkiem było sprawdzenie, jak ten OBK wygląda w rzeczywistości.
Nie zrażony niepowodzeniem czytałem na forum o wadach i zaletach Subaru i szukałem w ogłoszeniach następnego egzemplarza wartego zobaczenia. Ponowny wyjazd ponad 200km do „rewelacyjnej” srebrno-szarej H6 LL Bean zakończył się niepowodzeniem. Miało być pięknie i z przebiegiem 50k mil, a tymczasem wygląd wnętrza wskazywał raczej na 200k mil. Zdezelowane, wytarte i brudne fotele skórzane, poplamiona na czerwono tapicerka, porysowane aż do wyrwania miękkie plastiki boczków drzwi, kierownica wyszlifowana i miejscami przetarta.
Od 1997r jeździłem Omegami. Pierwsza 6 cylindrowa rzędówka DT i kolejna 2.6V6, obydwie z AT, pracowały cichutko, bez wibracji, nie żarły oleju, a do pojemnych bagażników sedana można wstawić spokojnie 10 skrzynek np. piwa, czy spakować rodzinkę na kilkudniową wycieczkę. Jakość wykończenia jest lepsza niż w Subaru. Fajny trwały welur, lub miękka skóra, podgrzewane fotele, rolety tylnej szyby, skórzane kierownice, rewelacyjne tłumienie hałasu, olbrzymia przestrzeń dla kierowcy i wszystkich pasażerów, wydajna klimatyzacja dwustrefowa, radio z telefonem i nagłośnieniem BOSE, komputer informujący nawet o przepalonych żarówkach i zbiornik paliwa 75l zapewniający zasięg na ON ponad 1000km, a na PB ok. 800.
Tymczasem Subaru też oferuje paliwożerne silniki i tylko 60-64l zbiornik paliwa? Outback 4 letni w wersji LL Bean wygląda gorzej niż 9 letnia Omega w wersji design edition? Niesamowite. Po dwóch wyjazdach miałem spore wątpliwości, czy warto oglądać kolejne egzemplarze Outback’a.
Po kilku tygodniach znowu naszło mnie na OBK. Nie wiem dlaczego przyczepiłem się do Subaru. Nic innego nie pasowało. Za wysokie, za duże, za małe, z umocowanym kołem z tyłu, chociaż ten OBK też nie zachwycał, był nijaki, niewidoczny i przez to jak w sam raz. Niepozorne, zwykłe kombi, niewiele mniejsze od Omegi, w miarę wygodne i przyzwoicie wyposażone, a stały napęd 4x4 miał dawać radość z jazdy zarówno na asfalcie, jak i poza nim.
Dzwoniłem do kilku sprzedających i nawet miałem chęć na wersję EU 2,5 XT po gradobiciu. Na szczęście szybko trafił na kupca - już w pierwszym tygodniu ogłoszenia, a ja znalazłem ofertę sprzedaży bliżej domu. Zaledwie 100km. Tym razem niebieski metalik US 2,5 N/A i oczywiście z automatem. W środku bez zastrzeżeń. Czyściutki, ładna jasna skóra, drewnopodobne wykończenia, szyberdach. Kilkukilometrowa przejażdżka szybko ostudziła zapał. To nie było to. Zachowanie na drodze trochę dziwne i głośne, ale nie z silnika. Powyżej 100km/h zaczynało kołysać na boki, próbował myszkować i miałem wrażenie, że na nierównościach próbuje odrywać się od nawierzchni. Miał być bezwypadkowy i sprzedający chętnie zgodził się na przegląd w ASO. Niestety, prawdopodobnie nie znał historii tego pojazdu gdy kupował go rok wcześniej, bo serwisant szybko wypunktował długą listę wad zaczynając od szpachlowania i malowania całej karoserii łącznie z dachem, przez źle działające przetwornice ksenonów, nieprzystosowanie reflektorów do wymagań europejskich, wycieki oleju spod uszczelki głowicy z prawej i lewej strony, a na łożyskach kół i oponach kwalifikujących się do wymiany kończąc. Tych ważniejszych wad wypunktowano do pozycji 12. No cóż. Straciłem małe „nic” za przegląd, jednak jestem wdzięczny Oskarowi B-stok za diagnostykę.
Wyleczyłem się na kolejny miesiąc z poszukiwań używanego bezwypadkowego OBK i całkowicie przeszła mi ochota na wersje US. Koniec kropka. Przez kilka miesięcy poszukiwań nie widziałem bezwypadkowego amerykańca sprowadzonego na handel, ale ktoś ten szrot w końcu kupuje.
Nieubłaganie zbliżała się jesień. Już dawno zrezygnowałem z poszukiwań alternatywnych modeli i od czasu do czasu obserwowałem giełdowe „nowości” w dziale Subaru-OBK. Żona sugerowała zakup bardziej popularnej marki i to zupełnej nówki z salonu. Nic z tego. Byłem nieracjonalnie uparty. Znalazłem świeżutką ofertę czarnego OBK. Skromny opis, niewiele fotek i rzeczowy konkretny głos w słuchawce zachęcający do pokonania 350km. Moje Panie podśmiewały się, że przynajmniej kolor nareszcie jest właściwy. Decyzja zapadła. Jedziemy z córką obejrzeć kolejnego OBK.
Było warto. Czysty, błyszczący, świeżo po przeglądzie, z pełną dokumentacją serwisową i z nowymi oponami. Wnętrze zadbane, jasne skóry, dywaniki, aluminiowe wkładki progów drzwi, szyberdach i cichy, basowy pomruk pięknie pracującej H6. Jazda po mieście i już wiem, że wracamy do domu dwoma samochodami.
Powinienem zgłosić się do serwisu na kolejny przegląd po 15k km lub roku i to drugie nastąpi pewnie szybciej. Przez ponad pół roku zrobiłem ok. 7k km w większości w zimowych, śnieżnych warunkach. Co tu pisać? Pokochałem swojego OBK od pierwszej jazdy. To cholernie trwały i mocny samochód. Odwdzięcza się bezawaryjną pracą i doskonałymi właściwościami trakcyjnymi. Dbam o niego, karmię, czasami umyję i nic więcej.
http://forum-subaru.pl/bb3/viewtopic.php?f=10&t=4944
Wystarczy. Kto to przeczyta?
Pozdrawiam.
