Arno pisze:Nie, Fido_, ja mówię, że motor jest kwestią wyboru i podejmowania ryzyka na własne ryzyko.
No mówisz jak dzieciak. Wszystko jest kwestią wyboru i podjęcia ryzyka. Nawet wejście do autobusu czy tramwaju. Gościu na przystanku stracił życie, bo chciał uspokoić gówniarzy. Wybór i ryzyko. Nie jechała ani samochodem ani motocyklem.
Arno pisze: W przeciwieństwie do przechodzenia przez jezdnię - tu nie masz wyboru.
Masz. Możesz przejść w miejscu zabronionym lub wyznaczonym. Możesz przejść przy czerwonym świetle albo przy zielonym. Przechodząc przy zielonym, możesz iść "na bank" albo się upewnić, czy jakiś idiota nie skręca na zielonej strzałce. Jeszcze jakieś opcje? Bo na razie nic nie przychodzi mi do głowy
Arno pisze: A zamiast wskakiwać na motor możesz jechać samochodem, w którym jesteś bezpieczniejszy i nie przeciskając się między pojazdami na milimetry nie powodujesz tego dodatkowego zagrożenia i dla siebie i dla innych.
Naprawdę motocykliści przeciskają się na milimetry? Z tego co ja znam motocykle, to jest ich wiele rodzajów: ścigacze, choopery, cruisery, "trajki". Każdy z nich może mieć inną szerokość. Kwestią zasadniczą jest kierownica (nie dotyczy trajki). Moja Virażka jest dość wąska bo ma kierownicę typu "baran" ale są szersze. Które z wymienionych przeciskają się "na milimetry"? Jeżeli ścigacz przeciśnie się na milimetry to ja nie przejadę. Słowo Ci daję. Czyli?
Arno pisze: Myślę, że wystarczy zapytać małżonki motocyklistów czy są zadowolone, że ojciec małoletnich dzieci jeździ szybkim motocyklem do pracy.
Moja żona nie jest zadowolona ale ona od wczesnej młodości nie cierpiała motocykli. Ale w klubie Virago jest wieeeeele żon, które jeżdżą z mężami "na plecaczka". W innych klubach też. I jeszcze jedna kwestia. Pisałeś, że znasz wiele osób, które straciły zdrowie na motocyklu. Ja jeżdżąc "zawodowo" na motocyklu w policji jedyne co straciłem to troszkę zdrowia. Ale to pikuś bo mam z tego rynta

Moi koledzy i koleżanki klubowe i owszem, mieli jakieś dzwony bądź szlify ale wychodzili z tego z drobnymi potłuczeniami. A zapewniam Cię, że bywając na zlotach motocyklistów, znam ich wielu. Więcej niż Ty?