Miałam już nic nie pisać w tym temacie, ponieważ jednak dyskusja wróciła na normalny poziom, to czemu nie
WitAce pisze:Natomiast swiatla mijania powinny byc tylko i wylacznie wlaczane podczas pogorszenia sie widocznosci na drodze w ciagu dnia, no i oczywiscie caly czas w nocy.
WitAce, żyliśmy z takimi przepisami długo i jakoś żyjemy, więc na pewno się da. Ale uważam to za rozwiązanie jeśli nie złe, to co najmniej za niedoskonałe. Dlaczego? Dlatego że "warunki pogorszonej widoczności" to nie jest jasno sprecyzowana sytuacja. Łatwo powiedzieć, że w ciągu dnia i słonecznej pogodzie są dobre, ale jak są już chmury.... No właśnie, czy samo schowanie się słońca za chmury pogarsza widoczność. Jeśli to są jasne wysokie chmury to pewnie nie, a jak są ciemne niskie i równomiernie zakrywają niebo to w pewnych przypadkach już tak. I niestety to będzie tylko subiektywne odczucie kierowcy, czy się pogorszyły warunki, czy też nie. Tak samo jak moment świtu i zmierzchu są takimi momentami, gdy to od subiektywnej oceny kierowcy zależałoby włączenie świateł. A od subiektywnej oceny pana policjanta wystawienie mandatu. Dlatego jeśli szukasz argumentu "za", to to jest właśnie taki argument - wykluczenie potencjalnie niebezpiecznych sytuacji, przy niewłaściwej ocenie warunków przez kierujących, poprzez nakaz jazdy na światłach przez 24h.
I jeszcze jedno wracając do tzw. dobrych warunków na drodze. Wzrok mam dobry, piękna pogoda, letnie popołudnie. Jak nic bardzo dobre warunki do jazdy, czyż nie? Jadę sobie na Zachód pod słońce, które właśnie jest na tyle nisko, że skutecznie mnie oślepia, nie ma możliwości zasłonić go już daszkiem przeciwsłonecznym. I co? I jedynym co jest wstanie się przebić przez to oślepiające słońce są światła samochodu jadącego z przeciwka. Sam samochód czasem nawet trudno dostrzec w takich warunkach. I to znów powrót do subiektywnej oceny sytuacji na drodze. Bo facet jadący z przeciwka ma słońce w "plecy", więc nawet nie zwróci uwagi na to, że ktoś inny oślepiony słońcem nie będzie go widzieć, jeśli nie zapali świateł. Oczywiście taka sytuacja trwa tylko kilkanaście minut, może pół godziny w ciągu dnia i też nie codziennie, ale choćby dla tej pół godziny uważam, że warto nakazać jazdy na światłach.
Dodatkowo, nie jest to tylko kwestia tego, czy ja dobrze widzę samochód bez świateł w dzień. Widzę. Natomiast, czy mnie ktoś widzi? Ja tam wolę, żeby mnie widział dzięki światłom, chcę dla własnego bezpieczeństwa być widoczna na drodze. W tej dyskusji jakby a priori przyjęliśmy, że wszyscy jesteśmy młodzi, z dobrym wzrokiem, refleksem i do tego myślący. Na drogach tak niestety nie jest, choćby dlatego że nie ma obowiązkowych badań lekarskich dla ludzi od pewnego wieku. Jeżdżą samochodami często bardzo starsi ludzie, ze słabszym wzrokiem i już nie tak dobrym refleksem i ja chcę, żeby oni mnie widzieli. Nie zakładam co prawda szaleńczego wyprzedzania przez dziadka za kółkiem, ale choćby sytuację gdy taki staruszek wraca sobie z kościoła do domu i skręca w lewo do swojego domu. Jak mnie nie zauważy, to mi zajedzie drogę. Jak będę mieć włączone światła, to zwiększę szansę na to, że jednak może nie.