inquiz, to jak widzę sympatyczny kolega, ale czy te umiejętności oznaczają, że ktoś dobrze tłumaczy?inquiz pisze:Ja też bo jestem za kiepski aby to weryfikować. Ale ma wiedzę, pisał do Polityki, zna kawał świata i historię. Ale wolałbym aby wrócił do oprowadzania wypraw po Izraelu bo chętnie bym pozwiedzał tamte okolice.Arno pisze: inquiz, nie znam twojego kolegi i nie mam pojęcia jaki jest dobry czy zły.
bardzo prosto się siedzi przed telewizorem i wyłapuje cudze błędy, wtedy ma się poczucie wyższości, wie się, że samemu to by się dopiero zrobiło - i znowu to samo jak w każdej dziedzinie. A weź obywatelu dłuto do ręki i zrób stół rzeźbiony, najlepiej Gdański.
dokłądnie to samo, co z jazdą samochodem, angielski zna prawie każdy, prawko ma prawie każdy, ile osób jeździ fatalnie, miliony, ile osób kiepsko mówi po angielsku mimo matury? miliony. a ilu kierowców może wystartować w rajdzie Polski? No kilku może, a ilu się liczy?
Tłumaczenie, pisanie programów, malowanie, rzeźbienie, latanie samolotem, powożenie powozem - to wszystko wymaga pracy, wiedzy i nauki fachu. Niestety jest wiele dziedzin, do których pchają się tłumy myśląc, że to proste, łatwe, bo przecież znajom angielki, tak? (Specjalniedlałem to tak modne dziś TAK na końcu zdania, tak modne jak niegdyś NIE). A ponieważ często przedsiębiorstwa zajmujące się tłumaczeniami tną koszty, biorą byle kogo, bo i tak nikt tego nie sprawdza, leci to w eter, ludność się gapi, nikt nie protestuje.