Konto usunięte pisze:Лукашэнка pisze:
Znowu mity.

Każda międzynarodowa firma transferuje zyski, bo bez tego nie mogłaby czynić inwestycji na nowych rynkach.
Nie mam nic przeciwko takiemu procederowi. Ale po uprzednim opłaceniu podatków w kraju, w którym się prowadzi działalność. A jest milion furtek, które umożliwiają ich obejście. Stąd, zakładam, zerowe opłaty z tytułu CIT opisane w artykule cytowanym przez Vibka. Opłaty za "brand", wysokopłatne konsultacje zachodnich specjalistów itp itp... Z tymi inwestycjami też bym nie przesadzał. Często gęsto jest to kasa na utrzymanie hord korpo-urzędasów w krajach macierzystych, a nie żadnych inwestycji. Francuzi w tym przodują...

Konto usunięte,
zgoda, że to niafajnie, jeśli tak się dzieje.
Ale, mam kilka "ale":
1. Proceder o którym piszesz odnosi się mniej czy bardziej do całej gospodarki, nie w jakimś szczególnym stopniu do handlu detalicznego.
Przeczytaj na przykład co wyprawiają (nie tylko w Polsce) takie firmy jak Google i Apple:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,140 ... pos_u.html
A to jest dobry przykład, bo działalność, którą prowadzą jest znacznie wyżej marżowa niż handel w sieciach supermarketów (którego rentowność nie przekracza kilku procent, a często jednego procenta). Potencjalnie Google czy Apple powinni być bardzo dużymi płatnikami podatków dochodowych.
2. Nie jest prawdą, to o czym pisałam
Gal, że zachodnioeuropejskie rynki handlu detalicznego są jakoś chronione przed zagranicznymi inwestorami, a polski rynek został jakoś im "oddany". Taka ochrona dotyczy innych dziedzin. Np. faktycznie byłoby Ci trudno kupić w Niemczech dużą stację telewizyjną albo poczytny dziennik. Ale jakąś sieć supermarketów możesz bez problemu kupić albo zbudować nową, jeśli miałbyś na to pieniądze i pomysł. W tym zakresie bariery biurokratycznie miałbyś tam nawet mniejsze niż w Polsce.
Rzeczy tylko w tych pieniądzach i skalkulowaniu czy to miałoby sens finansowy. Można również kupić np jakieś akcje jednego z koncernów handlowych (niektórymi z nich handluje się na giełdach).
Międzynarodowe sieci detaliczne zainwestowały w Polsce co najmniej 35 miliardów dolarów w rozwój sieci swoich sklepów.
W Polsce nikt tak dużych pieniędzy nie miał, więc nic dziwnego, że "my" tego nie zrobiliśmy, tylko zrobili to "oni".
I wbrew obiegowym opiniom duże sieci, mimo tak sporych inwestycji, w stosunkowo niewielkim stopniu podbiły polski rynek.
Polacy robią w sklepach sieciowych 1/3 swoich zakupów, podczas gdy Niemcy, Francuzi czy Anglicy średnio 2/3. Udział rynkowy prywatnych marek sieciowych też nadal jest kilkakrotnie niższy niż na zachodzie, czy choćby u naszych sąsiadów Czechów.
Może mimo wszystko ta ekspansja nowoczesnego handlu jest w Polsce za duża?
Ja mam ciekawą możliwość obserwacji, bo w moim nie najmniejszym mieście, radni skutecznie blokowali budowy hipermarketów i galerii handlowych (w interesie lokalnych kupców) tak skutecznie, że do tej pory nie powstał ani jeden taki obiekt. No i co z tego? Zycie ludzi jest lepsze niż gdzie indziej? Bzdura. Zyskuje na tym jedynie stosunkowo wąska grupka co większych właścicieli prywatnych placówek handlowych. Pracownicy ani klienci sklepów - nie. A oni sami (Ci, którzy stoją za blokowaniem dużych sieci), zamiast robić zakupy u swoich kolegów-prywaciarzy, często jeżdżą do innych miast aby robić zakupy w sieciach, gdy im się to bardziej opłaca.
3. No i jeszcze jeśli chodzi o tych "my". Czyli, że "my" mogliśmy to czy tamto. Jacy "my'? Beneficjenci okrągłostołowej III RP, najbogatsi Polacy?
Ci ludzie nie mają specjalnych sentymentów podatkowych w stosunku do Polski.
Kulczyk, Solorz, Mikuśkiewicz, Starak, itd, itd.. bardzo dawno pouciekali z własnymi podatkami z Polski.
Więc co to za korzyść dla mnie - obywatela, że oni się bogacą?
Nawiązując jeszcze do wyprowadzania zysków z Polski przez supermarkety - jestem skłonny postawić na tezę, że obecny właściciel największej sieci detalicznej w Polsce czyli portugalski JMP płaci więcej podatku CIT w Polsce, niż płaciłaby firma Mariusza Świtalskiego, gdyby to on był nadal właścicielem Biedronki.