Pozwolę sobie wkleić opis zdarzenia, który wrzuciłem na kropce.
Pożyczyłem auto bratu i wracał on wczoraj z dziewczyną znad jeziora, przez pomyłkę zboczyli z głównej drogi (Zielona Góra -> Legnica) i w jakiejś wiosce niedaleko Legnicy około 22.30 wpadł na nich z naprzeciwka naćpany lokales.

??: Jak się okazało parę chwil wcześniej spowodował wypadek i uciekał z miejsca zdarzenia. Akurat zaczeła się potężna ulewa. Na prostej drodze poniosło go na kałuży i zjechał na przeciwległy pas, prosto na mojego brata, który w miarę przytomnie odbił ile się dało na pobocze. Na szczęście uderzył w bok escorta (a nie czołowo

) co spowodowało jego obrócenie forda o 180 stopni. Po strzale wpadł przodem w rów i tym rowem przeleciał ponad sto metrów uderzając w jakiś przepust. Wydarzyło się to wszystko jak to się mówi pośrodku niczego - dookoła szczere pole i las, totalna ciemność, droga raczej mało uczęszczana. Co najśmieszniejsze mój brat z początku był pewny, że sprawca uciekł samochodem, rozbita omega była tak daleko, że nie było jej widać. :shock: Kierowca opla po kilkunastu minutach wyszedł z pola kilkaset metrów dalej, w samych skarpetkach, cały we krwi z zapytaniem co się stało, bo obudził się na polu i nie wie czy zrobił coś złego. Jeszcze nie było wiadomo, że to sprawca wypadku. Po pewnym czasie zamiast Policji czy karetki na miejscu wypadku pojawiła się grupka lokalnych karków - kolegów sprawcy i oznamiła mojemu bratu, że temu panu (sprawct) ma się nic złego nie stać - w sensie żeby nie zeznawał na jego niekorzyść. :shock: Po chwili zjawiła się Policja i drugi samochód z ludźmi, których zawodnik z omegi puknął kilka km wcześniej. Oczywiście na "ratunek" przyjechałem subaryną i przyznam, że to był jeden z trudniejszych OSów w moim życiu - ponad 100 km pełnym ogniem w ulewie, przy minimalnej widoczności i znajomości trasy. Ale mniejsza o to. Jak przyjechaliśmy na miejsce zdarzenia to akurat przywieźli ze szpitala sprawcę. Obejrzałem go sobie dokładnie i w pierwszej chwili pomyślałem, że jest dobrze zalany. Dmuchał kilka razt w alkomat

wynik: 0.0. :shock: Zero kontaktu z bazą, wzrok obłędny a ruchy totalnie nie skoordynowane. Jak wyszedł z radiowozu to zaczęło go wykręcać, tak samo jak wykręca przeżartych typów na dyskotekach. No nic, panowie z drogówki zrobili narkotest (a raczej próbowali zrobić, bo wyglądało to jakby składali zabawkę z jajka kinder niespodzianki). Wynik

czysty. :shock: Ale, że nie byli pewni poprawności przeprowadzonego testu wezwali chłopaków z prewencji. Ci również, a raczej jeden z nich, który o ćpunach i drugach zdawało się wie wszystko, przeprowadzili test ponownie, już bardziej pewnie, bo widać było, że nie robią tego pierwszy raz. Wynik

czysty. Sami temu niedowierzali i widzieli, że z typem jest coś wyraźnie nieteges. W związku z tym wystawili mu mandat wy wysokości 1000 zł i nic więcej nie mogli zrobić. Ciekawe czego się koleżka nażarł?

Z resztą nieważne, najważniejsze, że nikomu postronnemu nic się nie stało a auto sprawcy było ubezpieczone i nie będzie trzeba się targać po sądach. Auto dzisiaj dostarczyła laweta.
BTW co myślicie o aucie - chyba kasacja? oprócz tego co widać na zdjęciach to całe auto zdaje się straciło geometrię, bo rozjechały się szpary między drzwiami. Auto sprawcy ubezpieczone było w HDI Asekuracja - ma może ktoś z forumowiczów jakieś doświadczenia z tym ubezpieczycielem? Mam nadzieje, że to nie jest jakieś bagno jak link4.

??: