
jedyną święta krową jest Hołek ,ale to już jest religia chyba




Oficjalna informacja od Citroena: Robert Kubica i Maciek Baran nie wrócą jutro na trasę.
Czyli idą chłopaki gruboteraz muszę naprawdę mocno zaatakować. To była moja maksymalna prędkość. Nie mogę jechać szybciej. Muszę zaatakować - zapowiadał Bouffier.
też coś mi się tak wydajepawlaswrc pisze: Coś mi się wydaje, że Robert zamiast zyskać na tym starcie, jednak więcej traci w oczach kibiców
Ja podejrzewam coś innego , Robercik traktuje to jako robotę promocyjną dla sponsora ,czego nigdy za bardzo nie lubił robić, niestety dla niego nie potrafi tego ukryć co w końcu odwróci się przeciwko niemu. To trochę jak byś kogoś zaprosił na imprezę u siebie ,jesteś mega zadowolony i robisz wszystko żeby gość czuł się dobrze i niczego mu nie brakowało ale na każdym kroku czujesz ,że facet czeka tylko ,co by się zawinąć i robić ciekawsze rzeczy to też po pewnym czasie przestaniesz być dla niego miły. Niestety to jest też część ścigania i granie naburmuszonej panny nie jest profesjonalnym podejściem do tematupawlaswrc pisze: Ludzie nie lubią jak ktoś wali prawdę w oczy i się z tym nie kryje
SokolimOkiemTV pisze:Przed rajdem, kiedy Robert głośno rozważał sens startu w warunkach, które jego zdaniem były zbyt niebezpieczne, pojawiały się komentarze o tym, że w rajdzie pojadą ci, którzy „mają jaja”. Jak to skomentował podejrzewany o ich brak kierowca?
– Od jednego z zawodników usłyszałem, że muszą udawać, że są twardzielami – to już bez mikrofonów. Ja zawsze mówię to, co myślę. Sytuacja była bardzo trudna. Jeśli po zapoznaniu z trasą trzej czołowi kierowcy z mistrzostw Europy mówią, że jest tragicznie, to wypadałoby ich posłuchać. Widocznie ktoś ma inną opinię i to jest trochę deprymujące, bo moim zdaniem tylko kierowcy mogą ocenić, jakie są warunki. Na przykład my z Maćkiem startujemy tu po raz pierwszy i w czwartek nie byliśmy w stanie zapoznać się z odcinkami. To znaczy teoretycznie mogliśmy je opisać, ale była to walka o przetrwanie i utrzymanie w drodze przy prędkości 50 km/h na prostej, w koleinach. Jeden kolega dachował, jadąc 40 km/h – wywiozło go na prostej i wpadł do rowu. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc widocznie jesteśmy przewrażliwieni. Wczoraj odcinki były jednak w lepszym stanie niż drugiego dnia zapoznania, także nie było aż tak źle.
Czy można zatem stwierdzić, że organizator nie liczy się ze zdaniem załóg i zakłada, że „jakoś to będzie” i nic się nie stanie?
– Jeśli mówimy tutaj o jajach to sądzę, że najpierw trzeba pomyśleć o bezpieczeństwie. W warunkach, jakie mieliśmy w czwartek na zapoznaniu z trasą, karetka nie byłaby w stanie przejechać stu metrów. Jeśli kibic by zasłabł na drugim kilometrze odcinka, to ja mogę założyć się o wszystko, że karetka by tam nie dojechała. Usłyszałem jednak odpowiedź, że są helikoptery. Tak organizator nas uspokoił. Tak jak powiedziałem, warunki są w stanie określić tylko załogi – jeśli zdaniem czołówki, a w zasadzie 90% załóg warunki są za trudne, to chyba tak jest. I rzeczywiście tak było, bo organizator wyrównał odcinki. Gdyby uważał, że wszystko jest cacy, to chyba nie musiałby ich równać. Sądzę, że w takich kwestiach jak bezpieczeństwo za dużo rzeczy próbuje się politycznie łagodzić, ale moim zdaniem nie trzeba unikać tego tematu, tylko starać się robić wszystko jak najlepiej. Według mnie organizator zrobił dobrą robotę na dwóch odcinkach, gdzie drogi były w dużo lepszym stanie.