WiS pisze: Używanych Kii ani Hyundaiow, jakoś nie widzę w swoim garażu.
Jeszcze 3 lata i zobaczysz

WiS pisze: Najpierw (...) Do następnego razu.
Tak to się właśnie robi

Arno pisze: A co do wyprzedzania z nędzy - tak znam te metody, ale twierdzę, że mając nadmiar mocy człowiek jest na szosie bezpieczniejszy. m krócej się wyprzedza tym mniejsze zagrożenie.
Jak człowiek ma mocy jak węgla w piwnicy ale charakterologicznie jest miękką tylną częścią ciała (choć wydaje mu się, że jest twardą przednią) to i Porsche maluch objedzie. Sam nadmiar mocy cudów nie zrobi. A i zaszkodzić może, jak się kierownik zagapi i przeszkody nie zauważy, a.
No i prawda też jest taka, że w ten sposób wyprzedza się krócej, czyli bezpieczniej

Arno pisze: Myślę, że głowym problem z prawdziwymi dziadami za kierownicą jest przęswiadczenie, że nadal widzą jak dawniej, reagują jak dawniej. Gdyby potrafili zinternalizować informację, że na starość gorzej ze wszystkim, to by nie było żadnych problemów.
No i sam widzisz, ten nadmiar mocy może zaszkodzić.
WiS pisze: I tego, że w tym wielkim ruchu - czy wyprzedzając dynamicznie, czy wioząc się w kolumnie jak emeryt - jesteśmy na miejscu niemal w tym samym czasie. Przynajmniej na dłuższych trasach, gdzie statystycznie za jakiś czas i tak będzie dwupasmówka, i o tempie jazdy zdecyduje znowu nie moc i wyprzedzanie, ale sklonnosć do przyjęcia na konto punktów karnych.
No tak to jest.
W mieście jakiś czas temu poczyniłem obserwację że polski styl jazdy typu rura od świateł do świateł jest bez sensu. Albowiem przez pół minuty ma się dobre samopoczucie a potem stoi się minutę na światłach.
Więc zacząłem jeździć prawie przepisowo i nie dość że taniej, bo mniej pali, to jeszcze jedzie się płynnie, bo akurat dojeżdżam do świateł na kolejną zmianę i te wszystkie dżigity znowu gumę palą. A to przecież jełopy są, bo widzę ich niemal co dzień więc jeżdżą jak ja na stałych trasach i powinni przykumać, że jadąc między światłami A i B z prędkością X akurat załapią się na zmianę, a z prędkością 2X będą stali jak te kołki.
Na krajówkach to też prawda że nie ma co się spinać. Kiedy jeszcze autostrady nie było do Strykowa jechało się tak jak tir z przodu pozwalał. Wyprzedzić na całej trasie dało się bodaj w 3 miejscach.
Za to autostrady, hmm, można nadgonić. Zwykle do Łodzi jeżdżę około godziny, a ostatnio postanowiłem potestować Vmax i przeleciałem poniżej 40 minut (nie rejestrowałem dokładnie ile, taka mi różnica na nawigacji wyszła). Palił mi smok chyba 11

WiS pisze: Często się Wam AŻ TAK spieszy po wiejskich dróżkach?
Często nie. Zwykle wybieram trasy puste, to można przycisnąć. Tylko że tak naprawdę to jadę tam 120. Nie chce mi się szybciej.
W "Wyścigu" jest taka scena kiedy laska dowiaduje się że Lauda jest kierowcą wyścigowym i zaczyna go podpuszczać: on? przecież on jedzie jak kapelusz. A Lauda na to: nie ma sensu jechać szybciej, za duże ryzyko.
To jest bardzo dobre motto na drogę. Czasem jest sens przycisnąć, ale rzadziej niż nam się wydaje.