Post
17 gru 2013, o 13:54
W PRL dochody społeczeństwa tylko pozornie były spłaszczone.
W rzeczywistości, obok masy ludzi którzy mieli skromne dochody, sporo było również takich którym powodziło się lepiej, a byli również tacy, którym żyło się wyśmienicie.
Większość ludzi jakoś tam kombinowała czy to lubieli i umieli czy nie, taki przymus czasów. Niektórzy mieli rodzinę za granicą, która pomogła, inny mieli okazję wyjeżdżać na granicę do pracy, albo robili w kraju jakieś większe pieniądze, np. tzw. prywaciarze.
Ja akurat jako dziecko nigdy niczego nie miałem z Pewexu, potem pod koniec lat 80-tych jako nastolatek, zdarzało mi się za własne pieniądze kupić tam jakiś drobiazg.
Podobnie jak z luksusowymi jak na tamte czasy owocami egzotycznymi czy zagranicznymi produktami spożywczymi, które sprzedawano we wrocławskiej Hali Targowej, czy warszawskiej Hali Mirowskiej - ich ceny wówczas mnie porażały, ale przecież byli tacy, którzy to kupowali, bo gdyby nie było popytu to nie byłoby również podaży.
Pensja nauczycielska w przeliczeniu na dolary wynosiła 20.
A wrocławska licealistka za zrobienie loda niemieckiemu turyście w pokoju hotelu Polonia, w czasie szkolnej przerwy śniadaniowej (dlatego nazywano te dziewczęta śniadaniówkami), dostawała 20 dojczmarek, czyli 10 dolarów. Jeśli miała już swoich stałych klientów, to bez problemu zarabiała miesięcznie, tylko w czasie tych dłuższych przerw w lekcjach, około 400 marek miesięcznie, czyli 10 razy więcej niż jej panie profesorki dostawały pensji w szkole.
Cały ten PRL-owski system to była porażka i szkoda,że historia nam go sprezentowała.