Лукашэнка pisze:Arno pisze:Łukaszenka, w ten sposób dzieci się nigdy nie nauczą.
Brać dzieci do Austrii, bulnąć za przedszkole narciarskie ( po polsku gadają).
A żonę na baseny i do SPA.
W Polsce szkoda męczyć dzieci. Zniechęca.
Do Szczyrku mam trzy godziny jazdy (z przerwą na McDonalds). A do Austrii ile??
Tu i tam potrafi padać, wiać, być mgliście.
Czy taki sam instruktor, tyle że pracujący w Austri za wyższą stawkę, nauczy początkujące dzieci dużo więcej? Nie wiem.
Czy mają tam lepsze baseny i SPA dla żony? Wątpię. Ale na pewno mają droższe.
Nie wykluczam jednak, że pojedziemy z małymi na narty do Austrii.
Tyle, że zapewne najwcześniej w przyszłym sezonie.
Krótko: Instruktor i przedszkole lepsze. Góry wyżej, więc pogoda i śnieg lepsze, bardziej na południu, więc lepiej, lepsza infrastruktura, bezpieczniej na trasach… baseny lepsze np w Soleden ( Langelfeld, sobie zobacz jakaś tam Arena)… Co więcej mógłbyś żonę namówić na narciarstwo biegowe - są instruktorzy, trasy, piękne widoki…Szczyrk miasteczko okropne. Spędziłem tam wiele sezonów. Okropne wyciągi, itede… To jest szczyt zadupia. WOlę na dwa tygodnie z dziećmi jechać 14 godzin czy 12 zamiast 3 i mieć dwa tygodnie super nart a nie męki, nerwów, wkurwu…
Ale - TO JA TAK WOLĘ - a każden panem swoich wól, wyborów i życia. Nikt nie musi robić tak jak ja a ja tak jak ktoś inny.
Jedni lubią Zieleniec inni Białkę jeszcze inni Soelden, Ichgl, Bad Kleinkirchen czy Val d"Isere. O właśnie, dla mnie na przykład dwa dni w aucie do Val d'Isere pewna przesada, ale są tacy, którzy chętnie to robią. Wcale nie jest powiedziane, że i ja tam nie pojadę autem - na dwa razy ze spaniem gdzieś w Reichu.
Do Zell Am See, Kaprunu, Karyntii, Flachau masz pewnie z domu 8 godzin. Nie przesadzaj że to taki kawał.
Aha - szkólka dla dzieci rzecz najlepsza - współzawodnictwo pracy. Klub narciarski jeszcze lepsza rzecz, ale trza być nieco starszym.