ky pisze:
Możesz to nazywać wygodą,
1. Na kotach się nie znam. Jedynego kota jakiego miałem, musiałem codziennie jak wracałem z pracy zdejmować z płotu po przeciwnej stronie ulicy, bo biedaczek konkurencji z psem nie wytrzymywał, więc mu znalazłem dom bez psa.
2. Ze zwierzętami w domu są problemy, a w mieszkaniu –
duże problemy.
3. Zwierzęta w lesie też miewają raka (nawet i
układu rozrywkowego), ale ich nie próbujemy na siłę uszczęśliwiać i chronić ich zdrowia poprzez kastrację.
4. Wszyscy kiedyś na coś zdechniemy – to jest jedyna pewna rzecz w życiu (oprócz łysienia).
Twoją kotkę leczyłeś bo była chora. Miała raka jajnika i sutka, mogła mieć cukrzycę albo raka wątroby czy nerek. Nerek jej nie usuniemy
profilaktycznie, bo choć z całą pewnością uchronilibyśmy ją, dzięki takiemu zabiegowi, przed ewentualnym rakiem tego narządu, to jednak codzienne wożenie jej na dializy nie wzbudza w NAS entuzjazmu, a i dla niej nie byłaby to poprawa jakości życia...
ky pisze: U zwierząt jest ciut inaczej: jak się parce chce, to załatwia sprawę, a potem albo potmostwo przeżyje albo nie. A czy zginie topione w worku, czy od szprycy w serce, czy pod kołami samochodu, to już nie ma znaczenia.
Bo w sumie nie ma (dla tego przykładowego kota). Pewnie są przyjemniejsze i mniej przyjemne sposoby umierania (ale nie wiem czy wolałbym np. raka pęcherza od topienia w worku – to drugie przynajmniej trwa krótko), ale tak czy siak, to już jest
baj baj, życie i już
w chwilę potem jest nam dokładnie obojętne
jak umarliśmy…
Ale, wracając do gumki, to ja jeszcze raz wrócę do tej łani na rykowisku; jej się chce (i tak być musi, bo jak napisał klasyk literatury polskiej „ Jak suczka nie da to piesek nie weźmie”), byk ryczy i mu się też chce, a potem ni cholery nie myślą o gumce ani nie roztrząsają czy
będą mieli za co utrzymać potomstwo i jak będzie wyglądała jej kariera po urodzeniu. No i co? No i nic - wiosną rodzi się cielak.
Nikt tej łani nie chce sterylizować by ją przed ewentualnym rakiem ochronić (i tak nie wiadomo czy jej zimą wilki nie zeżrą), cielak przeżyje albo nie, jak jest silny i wokoło ma dosyć pokarmu to ma szansę dożyć wieku w którym zaryczy na swoim rykowisku i wszystko powtórzy się apiat’. To dlaczego my, tak miłujący zwierzęta i dobro szerzący, nie zajmujemy się zapobieganiem rakowi jajników u kun, tchórzofretek, łani, saren i wader? Nie dlatego przypadkiem, że a) jest to bez sensu, b) jest to bez sensu, c) jest to bez sensu a do tego
byłoby to drogie i męczące...
Co innego w przypadku zwierząt domowych; a) będzie nam wygodniej bo nie będą miały rui, b) będzie nam wygodniej, bo nie będziemy się musieli przejmować co zrobić ze szczeniakami i kociętami, c) będzie nam wygodniej bo wyeliminujemy jeden z potencjalnych powodów wizyt u weterynarza.
Co to da temu zwierzęciu? Nic, bo gwałtownej menopauzy w wieku młodzieńczym chyba do rozkoszy nie zaliczamy?
Trzymamy sobie zwierzaczki w domu bo sami je udomowiliśmy i taką mamy fantazję, hodujemy i doskonalimy (a ile jest przy tym produkowanych egzemplarzy
odstających od wzorca, z którymi
coś trzeba zrobić

) rasy małe, średnie, duże, włochate i gładkie albo i łyse zupełnie, z taką
milusią sierściuchną albo grubym włosem, agresywne albo łagodne – BO MUSI BYĆ TOWAR POD KAŻDE ZAPOTRZEBOWANIE!
Moja poprzednia suka nie była wysterylizowana, raz jej nie upilnowałem i cóż - było pięć szczeniąt. Prośbą, groźbą i szantażem znaleźliśmy im wszystkim domy, ale wcale nie wspominam tego z przyjemnością, więc nie wiem, czy obecnej sam bym nie kazał wysterylizować gdyby nie była już wykastrowana kiedy ją ze schroniska wziąłem. Nie uważam, żeby sterylizacja suk i kotek była bez sensu – uważam to za mniejsze zło – DLA MNIE (jako właściciela i lenia). Ale nie będę siebie przekonywał, że
robię to dla jej dobra, by ją przed rakiem macicy uchronić, bo jeszcze mam poczucie granicy śmieszności
ky pisze:
Zatem skoro jest to tylko wygoda, to jak rozwiązać problem ,,nadprodukcji'' bezpańskich zwierząt?
Bardzo prosto;
1. jak „pan” albo „pani” ma taki kaprys, żeby sobie zwierzątko chować, to za nie odpowiada tak, jak odpowiada za dziecko.
2. Jeżeli suka trafia do schroniska - powinna być wysterylizowana (nie widzę sensu kastrowania psów).
3. Brać zwierzęta ze schronisk
bo już są!a nie zastanawiać się „czy do tego saloniku będzie bardziej pasował pudel czy może wyżeł” albo „czy będę wyglądał bardziej męsko z owczarkiem niemieckim czy jednak iść na całość i fundnąć sobie bull-teriera..?”.
(a do tego są już wysterylizowane, więc mamy dylemat decyzyjny z głowy)
Nie ma popytu – nie ma podaży, a psów ze schronisk ubywa.
ky pisze:proponuję obejrzeć komedię pewnego Mike'a Judge'a pod tytułem Idiocracy... Choć komedia, temat poruszony wcale nie jest taki śmieszny.
A ja polecam jeszcze raz „Free Jimmy” – film zapełniony przez idiotów
chcących dobrze dla zwierząt, idiotów traktujących zwierzęta jak przedmioty, idiotów obojętnych wobec zwierząt, nieszczęśliwe zwierzęta trzymane przez powyższych idiotów oraz jednego szczęśliwego, żyjącego na wolności i nie zastanawiającego się ani nad potencjalnym rakiem jąder ani niebezpieczeństwami czyhającymi na niego w czasie rui ani nad losem jego potomstwa, łosia…

Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.