Hmmm... No wiec moze nie na chabetach, ale jesli juz to wole wersje z "Samych Swoich", w ktorej jak pamietacie zapewnie "Witia wierzchem jedzie..." [...] "Nie moze byc, na kocie"
Jak tak sobie poczytalem 5 stron postow to doszedlem do wniosku, ze po pierwsze zacytowaliscie juz wszelkie przepisy w ktorych - to dla mojego drogiego niczym zegarki Patka -
Gala - niestety niewiele sie w tym zakresie zmienilo od 1 lutego 1983 roku a wiec od czasu przyjecia 'nowozytnego' Prawa o ruchu drogowym.
W konsekwencji jest oczywiscie tak, ze formalnie samo pojawienie sie pieszego na granicy chodnik/jezdnia przy przejsciu dla pieszych nie skutkuje automatycznym wciskaniem pedalu hamulca przez wszystkich w promieniu setek metrow. Ale... Pamietajcie prosze, ze wszyscy maja przed oczyma realia duzych miast, gdzie generalnie przeciez obowiazuje zdrowa dla wszystkich zmotoryzowanych zasada "pieszy - Twoj wrog"

W efekcie konia z rzedem temu, kto sunac dumnie (jako pieszy) i przekonany o 'swoim' pierwszenstwie pokona droge o 3 pasach ruchu w kazda strone :) Ja kusilem sie o takie szalenstwa tylko w czasach, kiedy chodzilem jeszcze w mundurze i strach (jak widac, skoro moge to napisac wiec zyje) byl silniejszy od marzenia o rozjechaniu policjanta z drogowki
Dalej - oczywiscie obowiazuje cytowany przez szacowne grono przepis art. 14 ust. 1 lit. a zakazujacy wchodzenia pieszemu na jezdnie bezposrednio przed jadacy pojazd, w tym rowniez na przejsciach dla pieszych. Ale, jak pisano w orzecznictwie juz lata temu, a ruch byl przeciez nieporownywalny "...
zakaz [...] napotyka na trudnosci w scislej realizacji na ruchliwych skrzyzowaniach, gdzie zwlaszcza w godzinach szczytu piesi i kierujacy maja zwyczaj zmuszania do zatrzymania i wzajemnego przepuszczania .
Na to musimy nalozyc z kolei przepis adresowany do kierujacego, ktory nakazuje mu w art. 26 ustapic pierwszenstwa pieszemu
znajdujacemu sie na przejsciu.
I wreszcie final - formalnie tak pieszy, jak i kierujacy zobowiazani sa do zachowania w calej rozpatrywanej sytuacji 'szczegolnej ostroznosci' a wiec z definicji - ostroznosci polegajacej na zwiekszeniu uwagi i dostosowaniu zachowania uczestnika ruchu do warunkow i sytuacji zmieniajacych sie na drodze w stopniu umozliwiajacym odpowiednio szybkie reagowanie.
Konkludujac:
1) pieszy jako tzw. niechroniony uczestnik ruchu ma, mimo takiego spietrzenia przez ustawodawce warunkow, zatrzezen itp itd uprzywilejowana pozycje,
2) w konsekwencji, jak ktos wjedzie w pieszego na przejsciu to bedzie mial spore problemy z udowodnieniem, ze to pieszy 'wtargnal na jezdnie bezposrednio przed pojazdem' i nie byl on w stanie tego przewidziec (tu klania sie z kolei zasada ograniczonego zaufania).
Aby zamknac dyskusje fragment jednego z wyrokow (skazujacych kierujacego). Co prawda z broda ale odzwierciedla 'tryndy' bo w tym zakresie sie nic nie zmianilo "...
bezpodstawne jest tlumaczenie zawodowego kierowcy, ze zostal zaskoczony naglym wejsciem pokrzywdzonej na jezdnie. Na skrzyzowaniu drog i przejsciach dla pieszych wejscie na jezdnie w zasadzie nie moze byc zaskoczeniem dla kierowcy... "
I to, ja w bajce oto Szadoki, byloby na tyle
