Post
23 cze 2015, o 17:10
Jak zaczęły do nas spływać informacje, że jest czas 1 i 2 załogi, dojechała też już 4, a 3 nie ma, to takiej ciszy i takiej ilości grobowych twarzy dawno nie widziałam. To, co się działo później w kontekście obiegu informacji, to prawdziwy skandal. Na dole odcinka siedzą rodziny i przyjaciele zawodników i nie mają żadnej możliwości dowiedzieć się, co się stało i komu. Raptem rusza karetka, straż i policja w górę i dalej nikt nie wie do kogo. Najpierw informacja, że załoga nr 3, potem jednak 2, potem, że źle z pilotem z 2. Dopiero jak się udało dodzwonić telefonami na górę do Artiego, to się okazało, że 1. W tym czasie na starcie dalej sądzili, że 2. My już byliśmy tyle-o-ile spokojni, że nie nasi. Ale wiadomo, że przecież wszystkie auta z klasy znamy, więc to i tak "nasi". Jakiś koszmar, serio. Szczególnie, że dzwon miał miejsce na mecie, gdzie stoi obsługa rajdu (a nie gdzieś na odcinku, gdzie safeciarzy jak na lekarstwo) i nie byli w stanie określić, która to załoga i podać radiem!
Na starcie kluczowe było to, że mimo dzwona czas został zmierzony. Tak jak by w tych okolicznościach kogoś to obchodziło.
A na pytania do mety, czy załoga cała, jakaś dupa mówi "a nie wiem, czekaj, pójdę sprawdzić". Ci, którzy byli na górze mogą opowiedzieć lepiej co tam się działo... karetka z dołu wystartowała po długich kilku minutach, zanim dojechała na górę, minęło kolejnych z 10. Gdyby to nie było dobrze zrobione Evo, jak już pisał Arti, to mogła być prawdziwa tragedia.
A już zupełnie na marginesie zostawmy tradycyjny pieprznik organizacyjny, czyli start planowany na 9.30, a realny o 10.30, nieznane godziny startu kolejnych podjazdów ("za jakieś 10 minut") itp.