W zasadzie "nie mam czasu" i obiecywałem sobie, że nawet nie sparwdzę wątku przed wyjściem z chaty - ale tak się złożyło, że akurat muszę jeszcze na coś poczekać, więc...
To po pierwsze. A po drugie...
Arno, z jakiegoś dziwnego powodu mam słabość do polemik z Tobą (podobnie jak ty lubisz polemizować z Elekterycznym Witkiem, czy jak mu tam) - niech mi to będzie wybaczone... Więc, inni sobie na moją replikę poczekają (niektórzy nawet
ad mortus usratus - nie mam ochoty, ani czasu, na objaśnianie konstrukcji cepa czy tłumaczenie dlaczego "oczywista oczywistość", że "ciała cięższe spadają szybciej" jest "oczywistą bzdurą" - te rzeczy w szkole podstawowej objaśniano, a jak kto lekcje te przespał to jego problem - ja darmowych lekcji dla "mechanically declined" udzielać nie mam zamiaru).
Arno pisze:Zakladam, ze dzis Maruda, gdybys mial szanse wyksztalcic dzieci za granica to bys ich nie wyslal, bo to kosztuje, a nie caly narod na to stac.
Może. I co z tego? Chyba nie o tym było?
Ty podchodzisz do tego co sie dzialo 30 lat temu z jakas smiertelna powaga i zadra, a ja patrze na swoje studia z duzym przymruzeniem oka.
Hłe hłe. The beauty is in the eye of beholder. (And so is ugliness.)
"Gazetowo" wciąż (w charakterze argumentu?) zarzucasz mi "kompleksy", "małostkowość", "nienawiść" - śmiech pusty mnie od tego bierze.
Irytuje mnie, owszem, do żywego, pieprzenie głupot - stąd ton wypowiedzi. A że ostatnie posty popełniam "w stanie wskazującym" (o czym zresztą napisałem wprost) to i mniej pipam się w szczypę a częściej myśl swą "w prostych, żołnierskich słowach" przekazuję. Więc choć szyderstwa czy ironii w postach mych nie brakuje, to jad czy nienawiść istnieje w nich tylko w Twojej ocenie. A że moje "poczucie humoru" jest mocno "wytrawne"? (jak u przywołanego Gary Larsona?) - cóż, nie chce, niech nie je.
Ty, zamiast odnieść się rzeczowo do moich kwesti (mniejsza, czy napisanych językiem nienawistnym, ironicznym czy tylko szyderczym) pitolisz o moich "kompleksach" czy "nienawiści" - choć "na żywo" ani 10 sekund mnie nie widziałeś, i nie masz żadnych "porządnych" pdstaw do oceniania mej psyche - a całą swą diagnozę opierasz na pojedynczych tekstach. No to ja
tit for tat, z ironicznie śmiertelną powagą odpisuję Ci w podobnym stylu: chcesz oceniać moje argumenty na podstawie mojego stylu? Prego, masz tu amunicję i używaj se do woli.
I dlatego pisze o hotelu Poznan, bo to bylo wlasnie smieszne, a ty przepuszczasz to przez kawiorstwo/pasztet.
Glupie to.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie (i zawisła wielka dupa nad Hawaną...)
A ja napisałem ci o ananasie za pensję. I napiszę jeszczce o tym, że moja matka, kancelistka na kolei, tuż przed pójściem na emeryturę zarabiała 20 dolarów - a ja w tym czasie, pracując jako prywaciarz (szklarz) potrafiłem w dobrym miesiącu (latem), pracując po 10-12 godzin dziennie, "wyciągnąć" dolarów 60. Więc z mojej perspektywy obiadek w "poznaniu" był czystym kawiorstwem. A wyjazdy do Hameryki to kosmos, i to ten trzy galaktyki dalej.
Dlaczego o tym wspominam? Nie wiem, ale możesz użyć to "przeciw mnie".
Teraz tak, glowna drukarnia pod warszawa byla rozpracowana i pozwalalo sie jej dzialac. Mam dane z pierwszej reki z tych drukarni. Ale ETOS w to nie wierzy i te pierwsze rece utracili - bo osmielily sie te rece twierdzic, ze UBecja wszystko wie i ich sledzi caly czas. Nie dopuszczali ETOSowi do siebie informacji, ze ETOSowi podczas stanu wojennego sie pozwalalo drukowac.
Fszysko to fajnie.
Ale ty znowu swoje. Ja napisałem "niewątpliwie, część, może nawet spora" - ty, choć nie wprost, "wszyscy". I ta drażniąca ucho forma bezosobowa, która najlepiej prezentuje się w przemówieniach politruków.
I dzis tak samo jak Walentynowicz i Gwiazda ,jest cala armia ludzi odsunieta przez ow ETOS od zyskow z tego co robili - czyli z na przyklad z zyskow z dzisiejszego druku pewnych wydawnictw.. Przechwycila to dosc waska grupa ludzi i o kolegach zapomniala. Ale to ze teraz zachowuja sie jak ostatnie fiuty, nie znaczy, ze nie zrobili fantastycznej roboty. Rowniez sa podejrzenia, ze wiele maszyn drukarskich przysylanych z Francji i innych krajow mialo wmontowane nadajniki.
A te "maszyny drukarskie" typu "woskówki/ sito, rakla/ wałek gumowy i gumka od gaci" - one też miały?
Śmiem twierdzić, zaślepiony nienawiścią (a może jadem? cholera, sam już nie wiem...), że akurat Gwiazdom czy innym nie o udziały w Agorze chodzi. A już na pewno nie "przede wszystkim".
Przkro mi, ze wylewa sie a Ciebie taki jad. Moze masz zly dzien. Rozumiem.
Nie rozumiesz. To nie jad, to sarkazm i ironia. Szyderstwo. Bo nie "zły dzień", a "głupoty, że aż zęby bolą".
A poza tym wszystko się zgadza.
P.S. Zreszta wydaje mi sie, ze piszesz o jakims wyizolowanym, idealnym swiecie. No jakbys nie wiedzial co sie dzieje z ludzmi, kiedy dostaja sie do wladzy. Nie ma swietych, wladza korumpuje. Sa wyjatki.
O! Kurde, nie wiedziałem.

A mogę użyć tego argumentu na obronę Angry Dwarfsów? Mogę? Pliiiiiz.....
P.S. Paczki ze Szwajcarii - jakas znajoma mamy, pielegniarka, przysylala ryz, kawe, puszki z kielbasa. Tak jak wiekszosci Polakow ktos przysylal cos zza granicy. Zapomniales? I ty robisz z tego Kawiorstwo?????
Większości? Hm...
Z perspektywy obiadków poznańskich (przy których miło było Berkeley powspominać) to "ryż, kawa, puszka z kiełbasą" to rzeczywiście "pasztet, i ni ma o czym gadać". Z perspektywy "większościowych pasztetów" to był "kawior i luksus". I wiem o czym piszę, bo czasami się trafiały jakiś rarytasy zza żelaznej kurtyny (jeden z braci ojca ożenił się z łódzką Żydówką, i w roku 72 wyemigrowali do Danii) - do dziś pamiętam swój zachwyt smakiem ichniej marmelady truskawkowej czy fascynację (i zastanawianie się "ale jak to działa?) przezroczystą zapalniczką na gaz...
"Kawa"? pamiętasz smak (że o dostępności litościwie nie wspomnę) ówczesnej kawy "Super" czy "Orient"? (Najpodlejszej robusty z Wietnamu czy innej Kuby?)
(Innych nie było - nawet w komiksie o "Orient Manie" autor szydził sobie: "manów dzielimy podobnie jak kawę - na Super Manów i Orient Manów"...)
Więc miej na względzie, że "one's spam is another person's lunch" - i może nawet być, że "wykwintny".
Zwłaszcza, że sam napisałeś
To ja wtedy na Kantaka mieszkalem na przeciwko Mulinki. To byly czasy. Na Lampego w miesnym mialem zarejestrowane kartki, a obok w sklepie byly bulki, ogorki, salata i majonez. PYCHA.
Ale dostawalismy ze Szwajcarii paczki zywnosciowe to se ze stolicy przywozilem.
No i jako ten kawior jadalem czasami obiady w Hotelu Poznan. O wtedy to byl raj.
Przeczytaj wyróżnione zdanie, osadź je w kontekście dwóch wcześniejszych i dwóch następnych. A cały ten opis osadź w kontekście peerelowskiej mizerii
"w mięsnym haki, na SAMie ocet i musztarda". I odpowiedz sobie na pytanie, czy uprawnionym jest odczytanie tego zdania jako
"ale dostawaliśmy ze Szwajcarii paczki..." - "...więc ten mięsny na Lampego to pikuś i szczegół".
(Zresztą, jak i dlaczego pisałem o pasztecie i kawiorstwie wyłuszczyłem wcześniej, więc nie będę się powtarzał.)
UWAGA PONOWNY EDIT: Maruda, normalnie ochu...les. Przeczytalem swoj wpis o paczkach ZYWNOSCIOWYCH - ty masz zmiany w mozgu chyba jak te kaczory. Jak mogles przedstawic to w KAWIOROWYM SWIETLE!
Jak wyjaśniłem powyżej. Words means things, Arno. To, że piszesz w pośpiechu tłumaczyć cię może, ale niekoniecznie "usprawiedliwia".
Ja wiem, że nie każdy jest taki pojebany jak ja (ani ma tyle czasu), żeby nad każdym postem siedzieć godzinami trzy razy czytać go przed wysłaniem (i po sześć razy przeredagowywać), ale jeśli liczysz na to, że ja będę czytał nie w twoich napisanych zdaniach, a w twoich myślach, to pretensje miej tylko do siebie.
I jeśli komuś tu można postawić zarzut "śmiertelnie poważnego brania wszystkiego" to chyba nie mi - a w każdym razie, na pewno "nie tylko mi".
Jak to było o tym źdźble w oku krowy Kalego?
;)
No niestety, zdyskwalifikowales sie w moich oczach
Cholera. Spać nie będę mógł z tego powodu...
Serio: like - take; no like - no take.... Mnie to nie boli - ja typ asocjalny jestem, i interakcję "z ludźmi", tak "w zasadzie" uważam za stratę czasu i zawracanie dupy. Ale że gadanie do siebie po pewnym czasie się nudzi, no to włażę tu na forum i męczę wam ptaka, koleżanki i koledzy...
No bo ni ma tak, żeby było jak w Erze na tym pięknym świecie - zawsze się jakaś maruda czy inna męczydupa znajdzie co włazi nieproszona i miesza jak, nie przymierzając, patykiem w gównie... (...albo "w mrowisku", jak kto woli).
zreszta prawdopodobnie ja w twoich tez, wkladasz mi rozne tresci w usta wynajdujesz jak Kurski, lub Gosiewski tresci ktorych nie ma, ale moglyby byc.
WSTYDZ SIE MARUDA.
Wstydzę się. O, tak:
Od ponad godziny, "w zasadzie nie mając czasu" klepię post do ciebie. Bo?
Coś próbowałem wyjaśnić. Udało się? Git. Nie udało? Kit (z tym).
Bulba.
M.
PS:

- wstaw do tekstu powyżej, wedle uznania. Ale wstaw, bo inaczej mój "jad" cię zatruje. A tego bym nie przeżył.
;)
PS 2: Żeby inni nie poczyli się zignorowani i zlekceważeni (bo to nieładnie i niegrzecznie tak ludzi ignorować) to dla was też coś mam:
Powyższe, naturalnie, dotyczy tylko tych, do których jest skierowane - inni proszeni są o zignorowanie i niezwracanie uwagi.
Buźka,

I'm always running late - but at least, I'm always running...