
mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
o! I kwiaty zlozymy w miejscu spotkania arno z Bonkiem... Bo to chyba gdzieś tam było... 

Death ain't nothin' but a heartbeat away...
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
No, zaraz obok.Bilex pisze:o! I kwiaty zlozymy w miejscu spotkania arno z Bonkiem... Bo to chyba gdzieś tam było...

Będziesz jechał? Może byś mnie zabrał.
czarne jest piękne...
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Będę. Ale nie będę wracał...
A poza tym to mam tylko taką uwagę, że tam w porze "lunchu" to się masę lumpów złazi... i nie zawsze jest aromatycznie...
A poza tym to mam tylko taką uwagę, że tam w porze "lunchu" to się masę lumpów złazi... i nie zawsze jest aromatycznie...
Death ain't nothin' but a heartbeat away...
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
ipewnie najarane jest.
pbok wloska knajpa z przyzwoita pizza jest
pbok wloska knajpa z przyzwoita pizza jest
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
najlepiej do karmy, trendowo i gal jarac bedzie mogl i WIFI jest i w ogole znane mordy. masakra
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
W barze mlecznym?Arno pisze: ipewnie najarane jest.
Może na miejscu zdecydujemy?
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Zostajesz tam na zawsze? Nie, to nie.Bilex pisze:Będę. Ale nie będę wracał...

czarne jest piękne...
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 0
- Polubione posty: 0
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Vibo, GTalka włącz.
O rany - Hubeeert za to leje pasami....! Uffff, to nie to forum ...
O rany - Hubeeert za to leje pasami....! Uffff, to nie to forum ...

Death ain't nothin' but a heartbeat away...
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Niestety pozostać muszę na posterunku.
Tym co dotrą życzę smacznego
Tym co dotrą życzę smacznego

Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!
Živela Jugoslavija!
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Ja niestety dzisiaj nie dam rady wyrwać się do Śródmieścia....
smacznego obiadu tłustoczwartkowego


smacznego obiadu tłustoczwartkowego


Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
No, dziś było grubo. W kameralnym składzie, ale po całości. Zdjęcia potem 

http://wwojnar.com/
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Ja ci dam zdjęcia... 

Death ain't nothin' but a heartbeat away...
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
No dobra, to jedziemy.
1:28PM
Dzwoni rrosiak, czy plan się nie zmienił, czy nadal "Prasowy" bo on w pobliżu. Krótki rzut oka na forum, plan bez zmian, warten Sie, też ruszam.
1:58PM
Docieram na miejsce, parkując na Polnej, patrzę z namysłem na dwie monety jednozłotowe, szybka decyzja "a, niech mnie straż miejska..." i idę. Pod barem stoi rrosiak i zawzięcie dyskutuje z Galem. Gal, jak zawsze, w krawacie, co okaże się kluczowe później. Bilex ponoć nie może się zdecydować czy się zgubił czy nie przyjedzie, Arnold ma się zaraz pojawić, z radością odkrywamy, że rzeczywiścia vis-a-vis jest Komputronik i decydujemy, że czekamy.
2:07PM
Dociera Arno, który z mieszanką niedowierzania i rozpaczy ogląda wystawę baru "Prasowy". Prosi nas o chwilę, wchodzi do środka, żeby zobaczyć lokal, po 15 sekundach wypada z przerażeniem na twarzy i miną sarenki stara się nas namówić na zmianę planów, że obok jest dobra pizzeria i w ogóle tam jest super. Niewzruszony Gal, z kamienną miną oznajmia, że na spotkaniach tych jest zasada, że lokal dopasowuje się do możliwości najuboższego (tu skłon w moją stronę) i że jak tak dalej pójdzie, to za dwa - trzy tygodnie spotykamy się na Czerniakowskiej, gdzie rozdają zupę dla bezdomnych - na spot jedziemy normalnie samochodami, zajadą STi, H6 i inne wynalazki, ale Gal zastrzega, że wtedy będzie bez krawata. Wchodzimy.
2:15PM
Z niedowierzaniem rozglądamy się po lokalu. Czas zatrzymał się w tym miejscu 40 lat temu - i stoi. Jest przepięknie.
Widzimy trzy okienka - z napisami, odpowiednio - śniadania, obiady i kolacje. Ustawiamy się pod środkowym. Jak się okazuje - niesłusznie. Procedura jest następująca:
najpierw, należy zapoznać się z jadłospisem następnie, należy dokonać transakcji - a wybór nie jest prosty - menu jest, jak widać na załączonym wyżej obrazku, bogate. Arno decyduje się na kaszę gryczaną ze słoniną, upewnia się, że są w kaszy skwarki i próbuje zapłacić banknotem pięćdziesięciozłotowym, doprowadzając tym samym panią kasjerkę, siedzącą bezpiecznie za podwójną szybą, do suchości w przełyku oraz wytrzeszczu oczu, a nas wszystkich, tym samym, do łez. rrosiak zamawia fasolkę po bretońsku, Gal idzie tym samym tropem, ja idę w opcję kawiorową - zamawiam wątróbkę z cebulką oraz ruskie. Po chwili wszyscy mamy kwity potwierdzające zawarcie transakcji następnie udajemy się do okienka "obiady" i wręczamy pani kwitki oczekiwanie na posiłek umila nam taki oto widok kuchni - jest przepięknie: Odbieramy dania, bierzemy po aluminiowym widelcu i plastikowym nożu i udajemy się do stolika - rezerwacji nie mamy, w lokalu pusto, więc nie ma problemu.
2:20PM
W końcu zasiadamy do posiłku. Fasolka wygląda znakomicie, ale nie wiem, jak smakuje - nie próbowałem (w tle leniwe Gala): Przy jedzeniu standardowe rozmowy - ile pali H6, ile jedzie STi, co słychać na Mauritiusie, jak tam fiordy w Norwegii - no taki standard, jak na takie miejsce. Rozmowy dookoła cichną, nie wiedzieć dlaczego.
W pewnym momencie za nami otwierają się drzwi i widać coś takiego: Bareja? Nie, niemożliwe.
2:30PM
Wchodzi Bilex. Tłumaczy, że trafił do "Złotej Kurki", zamiast tutaj. No tak, konkurencja, nieodległa zresztą - zdarza się. Upewnia się, że to my, że na pewno tu siedzimy i jemy, że na pewno nie chcemy się gdzieś przenieść, wysyłamy go pod jadłospis i do kasy - skoro głodny i przyjechał na obiad, to niech coś zje. Natchniony jadłospisem, czeka w kolejce do kasy. Wraca z herbatą, zauważa, że kubek jest wyszczerbiony, stwierdza, że w takim wyszczerbieniu na pewno jest mnóstwo bakterii i od tego momentu już do końca będzie się skarżył, że wszystko go swędzi. W końcu wychodzimy z pełnymi żołądkami i z pewnością tu jeszcze wrócimy.
Żałujcie ci, którzy nie dotarliście - to zupełnie nowa jakość.
1:28PM
Dzwoni rrosiak, czy plan się nie zmienił, czy nadal "Prasowy" bo on w pobliżu. Krótki rzut oka na forum, plan bez zmian, warten Sie, też ruszam.
1:58PM
Docieram na miejsce, parkując na Polnej, patrzę z namysłem na dwie monety jednozłotowe, szybka decyzja "a, niech mnie straż miejska..." i idę. Pod barem stoi rrosiak i zawzięcie dyskutuje z Galem. Gal, jak zawsze, w krawacie, co okaże się kluczowe później. Bilex ponoć nie może się zdecydować czy się zgubił czy nie przyjedzie, Arnold ma się zaraz pojawić, z radością odkrywamy, że rzeczywiścia vis-a-vis jest Komputronik i decydujemy, że czekamy.
2:07PM
Dociera Arno, który z mieszanką niedowierzania i rozpaczy ogląda wystawę baru "Prasowy". Prosi nas o chwilę, wchodzi do środka, żeby zobaczyć lokal, po 15 sekundach wypada z przerażeniem na twarzy i miną sarenki stara się nas namówić na zmianę planów, że obok jest dobra pizzeria i w ogóle tam jest super. Niewzruszony Gal, z kamienną miną oznajmia, że na spotkaniach tych jest zasada, że lokal dopasowuje się do możliwości najuboższego (tu skłon w moją stronę) i że jak tak dalej pójdzie, to za dwa - trzy tygodnie spotykamy się na Czerniakowskiej, gdzie rozdają zupę dla bezdomnych - na spot jedziemy normalnie samochodami, zajadą STi, H6 i inne wynalazki, ale Gal zastrzega, że wtedy będzie bez krawata. Wchodzimy.
2:15PM
Z niedowierzaniem rozglądamy się po lokalu. Czas zatrzymał się w tym miejscu 40 lat temu - i stoi. Jest przepięknie.
Widzimy trzy okienka - z napisami, odpowiednio - śniadania, obiady i kolacje. Ustawiamy się pod środkowym. Jak się okazuje - niesłusznie. Procedura jest następująca:
najpierw, należy zapoznać się z jadłospisem następnie, należy dokonać transakcji - a wybór nie jest prosty - menu jest, jak widać na załączonym wyżej obrazku, bogate. Arno decyduje się na kaszę gryczaną ze słoniną, upewnia się, że są w kaszy skwarki i próbuje zapłacić banknotem pięćdziesięciozłotowym, doprowadzając tym samym panią kasjerkę, siedzącą bezpiecznie za podwójną szybą, do suchości w przełyku oraz wytrzeszczu oczu, a nas wszystkich, tym samym, do łez. rrosiak zamawia fasolkę po bretońsku, Gal idzie tym samym tropem, ja idę w opcję kawiorową - zamawiam wątróbkę z cebulką oraz ruskie. Po chwili wszyscy mamy kwity potwierdzające zawarcie transakcji następnie udajemy się do okienka "obiady" i wręczamy pani kwitki oczekiwanie na posiłek umila nam taki oto widok kuchni - jest przepięknie: Odbieramy dania, bierzemy po aluminiowym widelcu i plastikowym nożu i udajemy się do stolika - rezerwacji nie mamy, w lokalu pusto, więc nie ma problemu.
2:20PM
W końcu zasiadamy do posiłku. Fasolka wygląda znakomicie, ale nie wiem, jak smakuje - nie próbowałem (w tle leniwe Gala): Przy jedzeniu standardowe rozmowy - ile pali H6, ile jedzie STi, co słychać na Mauritiusie, jak tam fiordy w Norwegii - no taki standard, jak na takie miejsce. Rozmowy dookoła cichną, nie wiedzieć dlaczego.
W pewnym momencie za nami otwierają się drzwi i widać coś takiego: Bareja? Nie, niemożliwe.
2:30PM
Wchodzi Bilex. Tłumaczy, że trafił do "Złotej Kurki", zamiast tutaj. No tak, konkurencja, nieodległa zresztą - zdarza się. Upewnia się, że to my, że na pewno tu siedzimy i jemy, że na pewno nie chcemy się gdzieś przenieść, wysyłamy go pod jadłospis i do kasy - skoro głodny i przyjechał na obiad, to niech coś zje. Natchniony jadłospisem, czeka w kolejce do kasy. Wraca z herbatą, zauważa, że kubek jest wyszczerbiony, stwierdza, że w takim wyszczerbieniu na pewno jest mnóstwo bakterii i od tego momentu już do końca będzie się skarżył, że wszystko go swędzi. W końcu wychodzimy z pełnymi żołądkami i z pewnością tu jeszcze wrócimy.
Żałujcie ci, którzy nie dotarliście - to zupełnie nowa jakość.
http://wwojnar.com/
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Ta... do tej pory mnie wszystko swędzi...devlin pisze: Żałujcie ci, którzy nie dotarliście - to zupełnie nowa jakość.

Death ain't nothin' but a heartbeat away...
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
LOL, brawo devlin za opis
ma 2 komentarze:
UNO: miejsce kawior. Jedyne inne miejsce gdzie robią posiłek na oczach klienta to wypasione knajpy sushi
DUE: trzeba dobrze czyścić widelce przed włożeniem do buzi
ma 2 komentarze:
UNO: miejsce kawior. Jedyne inne miejsce gdzie robią posiłek na oczach klienta to wypasione knajpy sushi
DUE: trzeba dobrze czyścić widelce przed włożeniem do buzi

Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
devlin pisze: Żałujcie ci, którzy nie dotarliście - to zupełnie nowa jakość.
ja sie popłakalem i żałuję że mnie nie było



przypomniała mi się krakowska "Temida" gdzie wiecznie wkurwiony kasjerokelner podawał zupę z kciukiem własnym w środku

gryczana z sosem myśliwskim, mniam

Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
devlin, jak pięknie opowiedziana historia
. I jakie fajne kubeczki tam mają, pamiętam takie ze szkolnej stołówki. Były takie ciężkie, że musiałam je trzymać dwoma rękami żeby się nie wyślizgnęły
. Bardzo klimatyczny lokal! Jak będę w Warszawie, koniecznie muszę odwiedzić
.



Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce,
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)
tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy d..y, krzycząc : "ALE TO BYŁA JAZDA!"
:)
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Niezły klimat, odkąd na Nowym Świecie zamknęli nie miałem okazji być w takim lokalu.
devlin, a propos klimatu PRL nie było gdzieś tabliczki "zakaz fotografowania"?
devlin, a propos klimatu PRL nie było gdzieś tabliczki "zakaz fotografowania"?
Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!
Živela Jugoslavija!
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Była, więc jej nie sfotografowałem ;)
http://wwojnar.com/
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
– Это водка? – слабо спросила Маргарита. Кот подпрырнул на стуле от обиды.
– Помилуйте, королева, – прохрипел он, – разве я позволил бы себе налить даме водку? Это – чистый спирт!
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Devlin, do gazet z tym.
Ale - devlin nie napisal i nie sfotografwal nasz wspolbiesiadnikow.
Kiedysmy weszli w kaciku siedzial cichutko jeden pan. Nie jadl siedzial. Nie byl ubrany zbyt 'legancko.
Podczas komsmpcji wszedl jeszcze jeden pan rowniez ubrany nieszczegolnie, ale za to z kijem na ramieniu a na nim torba na plecach.
W pewnym momencie kasjerka przyleciala do pierwszego i zaczela go wyganiac, bo juz dwie godziny siedzi i sie grzeje.
Drugi pan byl nieco glosny i wryaznie mial pewne zmiany psychiatryczne.
Krotko powiem - to jest po pierwsze nasza emertura, i drugie - jest to najlepsze miejsce w jakim dotychczas bylismy. Devlin genialny pomysl. Bilex traktuj to jako terapie i codziennie wzmacniaj tam doznaia smakowe. W koncu wyjdziesz na prosta. No wyobraz sobie ze wezmiesz tam watrobke, flaczki i mozdzek po polsku. W sosie chrzanowym. I nozki w galarece z taim tluszczykiem na wierzchu.
Ale - devlin nie napisal i nie sfotografwal nasz wspolbiesiadnikow.
Kiedysmy weszli w kaciku siedzial cichutko jeden pan. Nie jadl siedzial. Nie byl ubrany zbyt 'legancko.
Podczas komsmpcji wszedl jeszcze jeden pan rowniez ubrany nieszczegolnie, ale za to z kijem na ramieniu a na nim torba na plecach.
W pewnym momencie kasjerka przyleciala do pierwszego i zaczela go wyganiac, bo juz dwie godziny siedzi i sie grzeje.
Drugi pan byl nieco glosny i wryaznie mial pewne zmiany psychiatryczne.
Krotko powiem - to jest po pierwsze nasza emertura, i drugie - jest to najlepsze miejsce w jakim dotychczas bylismy. Devlin genialny pomysl. Bilex traktuj to jako terapie i codziennie wzmacniaj tam doznaia smakowe. W koncu wyjdziesz na prosta. No wyobraz sobie ze wezmiesz tam watrobke, flaczki i mozdzek po polsku. W sosie chrzanowym. I nozki w galarece z taim tluszczykiem na wierzchu.
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.
-
Konto usunięte
- 6 gwiazdek
- Polubił: 14 razy
- Polubione posty: 19 razy
Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Znam tę knajpę. Jest niesamowita. I te ceny.... 2.61, 3.49... Piękny klimat. Łezka się w oku kręci normalnie
Szkoda, że akurat wczoraj miałem przegląd leśnika, bo bym z przyjemnością dołączył.

Re: mentosowe dylematy czwartkowe, grubą nicią szyte
Po przeczytaniu tego, Bilex już nigdy więcej na forum nie wejdzie...Arno pisze: Bilex, (...) No wyobraz sobie ze wezmiesz tam watrobke, flaczki i mozdzek po polsku. W sosie chrzanowym. I nozki w galarece z taim tluszczykiem na wierzchu.
Wysłane z mojego komputera przy użyciu klawiatury.