O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Rozmowy o Subaru i nie tylko. Dział pełen offtopicu i rozmów niemotoryzacyjnych.
ODPOWIEDZ
esilon
6 gwiazdek
Auto: mat
Polubił: 1 raz
Polubione posty: 4 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 17 mar 2009, o 07:19

Arno pisze: To ten, lecę.

eeee no , zamykamy ?



esilon
6 gwiazdek
Auto: mat
Polubił: 1 raz
Polubione posty: 4 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 17 mar 2009, o 07:23

Dzień dzis piekny
Długaśny potwornie
Właściwie to wczoraj jest
Wszyscy jestesmy w sieci
Czasu hehehe
Dobranoc na dzień dobry
Bez sensu

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 17 mar 2009, o 14:31

rrosiak pisze:maruda, ADHD u mnie powraca :mrgreen:
Załączam wyrazy współczucia.

Pozostając w oczekiwaniu na poprawę, pozdrawiam.
:mrgreen:

M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

srnk
Awatar użytkownika
3 gwiazdki
Lokalizacja: WAW
Auto: Forek
Polubił: 0
Polubione posty: 1 raz

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 17 mar 2009, o 14:48

Przeczytałem post Marudy bez dotknięcia scrolla :-d
Mam nadzieję że to tylko chwilowa niedyspozycja lub zwykły brak czasu.
fitter happier more productive

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 17 mar 2009, o 14:59

srnk pisze:Przeczytałem post Marudy bez dotknięcia scrolla :-d
Mam nadzieję że to tylko chwilowa niedyspozycja lub zwykły brak czasu.
Takie życie, Srnku.
Ale ja bardzo encompassing i understanding jestem - i Tobie też wystawię zwolnienie.
;-)

M.

PS: MÓJ - stricte - post to tylko parę zdań. Reszta - to cytaty.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 01:27

PS: Do wszystkich Braci Mniejszych w Uwadze: kochani, ja rozumiem, że to co tu piszę na SMSa się nie za bardzo nadaje - ale jeśli jednak decyduję się na napisanie tak długiego tekstu, to albo dlatego, że krócej nie umiem, albo krócej się po prostu nie da. (Inaczej, "jak się nie obrócisz, d... zawsze z tyłu".)

"Wypominanie mi" (czy "wyrzucanie"), że "tego nie da się czytać!" (czytaj: "JA tego nie daję rady przeczytać!") ma mniej więcej tyle sensu, co wypominanie deszczu, że jest mokry - albo wyjście w grudniu na ulicę z transparentem "ŻĄDAMY WIOSNY!!!" :razz:

Rzecz jasna, że jeśli ktoś "się powoła" na mnie -czy też odniesie jak do jakiej ikony forumowej- to mile połechce to moją próżność - podobnie jak respons, nawet polemiczny. Ale nie dla poczytności piszę, a dla przemyślanego responsu polemicznego - inaczej, "jakość, nie ilość" - więc spływa po mnie jak woda po Kaczorach to, że jeden czy drugi nie da rady tego przeczytać. Sorry, Panowie, ale to naprawdę jest Wasz problem, nie mój. I tak jak nie robię tego na złość Wam, tak też i dla Waszego komfortu stylu nie zmienię. TTTM - i już. Ignory, ZTCW, działają.
;-)

PS. 2. Ale dlaczego "PS" na początku? - Ano, dlatego, że jak by były tam, gdzie ich miejsce -czyli na końcu- nikt zapewne z tych, do których jest on adresowany, by go nie przeczytał... 8-)
Arno pisze:Ja krótko, bo skrzydlaty ptak czeka.
Maruda, super wbór. Nie mogłem trafić na te najlepsze, a te są właśnie doskonałe. Oto prawdziwa poezja zaangażowana, najwyszych lotów.
I co nam te wiersze mówią?
A no to, że każdy z nas może zostać wsadzony do pralki i mu mózg mogą wyprać, że każdy z nas może się kiedyś czegoś przestraszyć, że każdy z nas może pójść za tłumem. Chyba za młodzi jesteśmy, żeby móć te wiersze oceniać z pozycji moralnych.

To ten, lecę.
A leć, leć. Skrzydlatym ptakiem, bo czyż są inne? ;-)

"Z pozycji moralnych" może nie, ale "z punktu widzenia etyki" - może tak?
Arno, czyżbyś nie rozróżniał między "oceną uczynku" ("drzewo poznaje się po owocach") - a "potępieniem człowieka?" ("kto z was jest bez grzechu...")?
Rozumiem, że pisząc "oceniać wiersze" masz na myśli "ocenić postawę autorów, którzy je popełnili" - bo tylko taka sytuacja może rodzić jakiś "konflikt".

Wiersz, czyli dzieło, ocenić jak najbardziej można - dobry lub zły "technicznie", ("formalnie" - środki stylistyczne, rymy, etc.), oraz dobry lub zły "treściowo" (merytorycznie: sławiący uczciwość, cnotę, prawdę i ofiarność - lub wychwalający oszustwo, nieprawość, kłamstwo czy zbrodnię).

Potem możemy przyjrzeć się "kontekstowi", w którym artysta poemat ów napisał oraz jego (artysty, znaczy) "motywacjom" - i na tej postawie możemy pokusić się o ocenę jego zachowania ("postawy"). A "czy mamy prawo rzucać kamieniem" - to jeszcze inna para kaloszy.
(Czy to nie Herbert powiedział, że sztuka, która kłamie nie może być piękna" -czy jakoś tak- ?)

"Za młodzi by oceniać"? - w sensie, bo nie żyliśmy w tamtych czasach, rozumiem?
Jeśli przyjąć taką logikę, to i o załodze Majdanka czy Miednoje, o szmalcownikach czy dirlewangerowcach też nam nie wolno nic powiedzieć - no bo to było przecież jeszcze wcześniej, a czasy były jeszcze trudniejsze - nieprawda-ż?

Co do "łba w pralce" i "strachu" - być może dotyczy to niektórych (jak przywołani poniżej Broniewski i Gałczyński) - w większości jednak chyba głupota i zaślepienie - elegancko:"koniunkturalizm" czy też "pójście za tłumem".
("Chować się, bo nadbiega tłum, / chyba że ktoś chce się z tego pośmiać / wiele rąk i zbyt mało głów / o faszyźmie łatwo nic nie mówić" - Janerka. Ale jednak "pójście za tłumem" -inaczej: oportunizm, koniunkturalizm- jest już decyzją własną - i jeśli nie wystąpiły "okoliczności nadzwyczajne", niewymuszoną.)

W przypadku "drogiej noblistki" (jak i wielu innych) rzecz jednak miała się, jak wskazują okoliczności, "cokolwiek inaczej" - odsyłam do wymienionych dalej felietonów. Sama zresztą Szymborska stwierdza: "Nie żałuję tego doświadczenia [t.j. swego udziału w staliniźmie], choć może trwało za długo. Ale dzięki temu dziś rozumiem pewne stany uczuciowe, wiem, co to znaczy wierzyć w coś tak mocno, że jest się ślepym na argumenty i fakty."
("I tyle zamiast ekspiacji", dodaje Urbankowski.)


Każdy, oczywiście, ma prawo pójść za tłumem i zamknąć oczy na rzeczy oczywiste; rzucić w kąt zasady przyzwoitości i etykę (niechby nawet i świecką) - ale to jest już suwerenna decyzja, własny wybór.
Dojrzałość zakłada pewien poziom (samo)świadomości, wolną wolę i wybór decyzji życiowych - ale też i ponoszenie konsekwencji swych decyzji i wyborów.
(Mylę się?)
"Żebyś niedźwiedziu w mateczniku siedział, to nikt by ci nie wypominał - a że zacząłeś się kreować na Autorytet Moralny (przez duże Y) to i cię wzięli pod lupę (i się nie dziw)" - chciałoby się naszej ukochanej noblistce zacytować / powiedzieć.
(A przynajmniej wypadałoby szczerze i otwarcie przyznać się i przeprosić tych, których się skrzywdziło (i nie mówię tu tylko o wierszykach "ku czci") zanim się zacznie samemu rzucać w innych "Nienawiścią".)

Żeby nie było - sam wiersze Szymborskiej uważam za "dobre" - w tym sensie, że są bardzo sprawne w swej sierdcoszczypatielnosti. Warsztatowo (w warstwie słownej, znaczy) też są nierzadko zachwycające. Razi mnie zaś ich (jej) zbyt częsta płytkość myślenia i relatywistyczna miałkość etyczna - Herbert czy Norwid zdecydowanie lepiej do mnie przemawiają.
(Szymborska potrafi poruszyć do głębi emocje - ale emocje mają to do siebie, że przychodzą i odchodzą. Przemyślenie i wnioski, zwłaszcza o sprawach ważnych i istotnych - mogą pozostać w czytelniku na dłużej.)
Mam w domu wybór jej wierszy: "Widok z ziarnkiem piasku" - kilka wierszy wzbudza mój niekłamany podziw: "Dwie małpy Bruegla", "Chwila w Troi", "Nagrobek", "***" (Jestem za blisko żeby mu się śnić), "Wrażenia z teatru" (tu ostatni wers dużo mówi o "rozumieniu" -czy raczej "wartościowaniu/ widzeniu"- świata przez autorkę), "Powroty", "Allegro ma non troppo", "Klasyk", "Widziane z góry", "Pisanie życiorysu" - i parę jeszcze innych. Niektóre mocno potrafią czasami wzruszyć - ale to wszystko ma taki posmak detaliczny-liryczny, kobieco-rozmyty. jeszcze na marginesie tej uwagi: ciekawym jest, że z tomiku "Dlatego żyjemy" nie wzięto do tego zbioru ani jednego wiersza...




"Super wybór"? Ee tam. taki se, "pośpieszny". Z tych znalezionych na szybko w necie. Gdzieś w odmętach niepamięci brodzi mi jakieś wrażenie, że to jeszcze nie te najfajniejsze. Mniejsza.
Oto prawdziwa poezja zaangażowana, najwyszych lotów.
Masz ci los...

Zaangażowana? - zapewne... (pytanie, w co?).
Wysokie loty zaś mają tyle wspólnego z zaangażowaniem co socjalizm z dobrobytem - teoretycznie niby się nie wykluczają, ale jakoś jednak rzadko idą w parze...
Z wrodzonego lenistwa, braku czasu i wiedzy jakiejś wielkiej w temacie pozwolę się posłużyć materiałem z felietonów Urbankowskiego (one też były punktem wyjścia i drogowskazem we wcześniejszych poszukiwaniach).
Urbankowski pisze: Lenin w opakowaniu

Którejś peerelowskiej zimy "upolowałem" coś, co -jak sądziłem- winno było przynieść mi sławę: sklep rybny w Chorzowie. Po obu stronach wejścia zielonkawe szyby. Na jednej migotał napis: "Żywe karpie", na drugiej: "Lenin wiecznie żywy". W żadnej redakcji nie chcieli zamieścić tego zdjęcia!

A przecież był to pomysł przedni. Sprzedawcy promowali karpie przy pomocy Lenina - coznaczyło, że karpie są świeże, nieomal żywe - jak Wódz w mauzoleum. Jednocześnie była to promocja Lenina - że ciągle atrakcyjny, wigilijny - jak nasz kochany karp. W wymiarze historiozoficznym napisy głosiły Dobrą Leninowską Nowinę: skoro Wódz świeży jak ta rybka, to i ZSRR, i cały Pakt Warszawski nigdy się nie zepsują, nie zaśmierdną.*
Warto choć w zapomnianą rocznicę podumać nad promocjami podtekstów i podtekstami promocji.

Test na podłość, czyli egzamin z przydatności

Promocją Lenina zajmowali się u nas i aparatczycy, i literaci - oczywiście dopiero po zajęciu połowy Polski przez Sowiety. Elita naszej lewicy wykonałą podówczas gest, który można by nawet porównać do gestu Judasza - gdyby nie to, że Judasz wybierał do całowania raczej twarz.
Więc Pasternak i Lewin uczcili zaborców wierszami ku czci "wyzwolenia", wtórował im Nacht-Prutkowski, wykpiwając tchórzliwe polskie wojska i ich oficerów - złodziei, najdalej jednak na Wodzu zajechał Pasternak: jego "Lenin" trafił do "Almanachu Literackiego" i do podręczników.(..)
Lwowski serwilizm początkowo mógł wyglądać marginalnie i śmiesznie - jak ów napis ku czci karpi i Lenina.
Z perspektywy czasu widać jednak, że we Lwowie nie chodziło o wiersze o Leninie - jak w Chorzowie nie chodziło o ryby. Nowi władcy badali stopień służalczości, gotowość do wydawania najbliższych i wypierania się ideałów. Był to okres rekrutowania namiestniczej władzy dla Polaków.
(...)
Jak to zauważył już Norwid: zniewolenie narodu nie jest możliwe bez współdziałania tego narodu.** Zadaniem propagandzistów było zachęcenie potencjalnych ofiar do miłości wobec kata. Przy tej okazji poloniści wymieniają największych: Tuwim w wierszyku "Do córki w Zakopanem" nie tylko namiawiał swoją pociechę do złożenia kwiatków Leninowi, ale także potępiał "legionerskiego upiora" Piłsudskiego - o którym pisał kiedyś piękne wiersze; Gałczyński głośno li-ryczał pod Mauzoleum Lenina; Broniewski, były bohater wojny z Bolszewikami, popełnił nie tylko "Słowo o Stalinie" i "Pokłon Rewolucji Październikowej", ale też gorszy, bo lepszy artystycznie (sic! - M.) utworek "Moja Biblioteka". (...)

Kilka sztampowych, leninowsko-stalinowskich wierszydeł napisali też pomniejsi poeci. (...) Oto w baśniowym "Muzeum Lenina w Poroninie" Piechal wpisał Lenina w polski sentyment do Tatr, (...) przy okazji łącząc go ze Stalinem:

Przed tą chatą dziś, odlany z brązu
Na tle mglistym Giewontu w dali
stoi Lenin na złomie skalnym
"Orzeł górski" - powiedział Stalin.


Nieco dalej posunął się Jastrun, który zrobił z Lenina swojaka w płaszczu i kapeluszu. (...) Jastrun powstrzymał się jeszcze pół kroku przed kultem Lenina. Poetka następnego, bardziej gorliwego pokolenia, Szymborska, już się nie potrafiła powstrzymać:

Że w bój poprowadził krzywdzonych,
że trwałość zwycięstwu nadał,
dla nadchodzących epok
stawiając mocny fundament -
grób, w którym leży ten
nowego człowieczeństwa Adam,
wieńczony będzie kwiatami
z nieznanych dziś jeszcze planet.


Utwory przyszłej noblistki składały się w modlitewnik: były w nim modły na wszystkie okazje (łącznie z Wpartiowstąpieniem) i do wszystkich świętych komunizmu. Podobnie jak Piechal, ona również boskie imiona Lenina i Stalina wymawiała jednym miłosnym tchem. Takie oddanie nagradzane było łaskami, brak mógł być ukarany wydaleniem z dworu. W przypadku Gałczyńskiego czy Broniewskiego - w tle majaczyło więzienie czy psychuszka, w przypadku Jastruna wakacje nad Wisłą - zamiast Sekwany.
(...)
_____
* Indukcja powyższa wydaje mi się mocno naciągana, ale stanowi zgrabny -literacko- punkt wyjścia do dalszych, bardziej sequitur rozważań.
** Podobnie zauważył Gandhi - i stało się to dla niego jako satyagraha -wywiedzionej z zasady ahimsa- kamieniem węgielnym Independence Movement (swaraj).


Szerzej analizą wierszy Szymborskiej versus "Szymborska jako taka" Urbankiewicz zajął się w felietonie "Szymborska, czyli filozofia tutajszości" (GP nr 9 (814), 4.III.2009.). Szerzej zaś problemem związanym z "postawą życiową" noblistki (et consortes) zajął się w równie obszernym felietonie "Elita. Sprostytuowana, czy żadna?" (GP nr 1 (806), 7.I.2009) - polecam uwadze. (Analiza jest dokładna i głęboka, obowiązku zgadzania się z wnioskami nie ma.)
Jeszcze pozwolę sobie na króciutki cytat z tegoż autora - felieton "Donosy pisane w ubikacji" - rzecz o Festiwalu Teatru Radia TOK FM, ze szczególnym uwzględnieniem sztuki "First Lady" - o PT Jasienicowej:
Dlatego Grzela [autor omawianej sztuki] relatywizuje wartości, odrzuca Herbertową "pogardę dla szpiclów katów tchórzy".. Odrzuca przypominane przez Herberta, a wcześniej przez Norwida, zakorzeniane w Ewangelii, stanowcze ocenianie dobra i zła.
(Zwracam uwagę: nie "potępianie" -człowieka- a "ocenianie" - postępku.)
Jeszcze krąży mi po głowie jakiś strzęp tekstu, "ogólne jego przesłanie", bodaj tego samego autora - o postawie dawnej "elity" i "niebezpieczeństwach" jakie im groziły gdy nie będą zbyt żarliwie merdać ogonami... ale nie pamiętam gdzie, a znaleźć tego nie mogę. Było tam i o tym, że owszem, za wybór się płaciło - nie zawsze aż tak dużo jak np. Herbert (czy Piotr Skórzyński), ale jednak się płaciło (płynięcie pod prąd jest zawsze trudniejsze - z prądem to każde g... umie spływać).

Ale też, Herbert (czy Skórzyński, czy inni jeszcze) pokazują, że było można. Bo choć niewątpliwie w tamtych czasach bycie przyzwoitym człowiekiem miało wyższą cenę niż w czasach zwykłych, to jednak się dało. A jak już komuś się jednak nie udało, to po latach mógłby przynajmniej powiedzieć: "Przepraszam, źle postąpiłem, zbłądziłem" - a nie udawać, że "nic się nie stało, bo to, co się stało, to było dawno i nieprawda" ("Skłamałam, jestem niewinna, skłamałam, byłam inna" - czy coś w tym stylu).

Tu oczywiście nieodparcie nasuwa się pytanie: "no może i było można, ale czy było warto?" - i tutaj nie mogę się powstrzymać od wrzucenia świetnego podsumowania tego problemu przez Michalkiewicza, kiedy ten tłumaczył swej córce "po co światu są potrzebni Święci":
Michalkiewicz pisze:A dzięki czemu darzymy innych ludzi takim zaufaniem? Dzięki temu, że mamy nadzieję, iż w swoim postępowaniu kierują się oni zasadami uczciwości, sprawiedliwości, a nawet altruizmu – więc nie są cwaniakami, którzy, jak wiadomo, kierują się wyłącznie interesem własnym i nie liczą się zupełnie z innymi. Innych traktują wyłącznie jako tych, których trzeba oszukać, okraść, wykorzystać, przecwelować i na dodatek ośmieszyć i wyszydzić. Wyobraź sobie – powiedziałem – że świat składałby się wyłącznie z cwaniaków. Trudno sobie wyobrazić, żeby przetrwał chociaż tydzień. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że świat zaludniony wyłącznie przez cwaniaków, musiałby skończyć się straszliwą katastrofą, której prawdopodobnie ludzkość by nie przetrwała.

Jeśli zatem świat trwa, to nie dzięki cwaniakom, tylko dzięki ludziom, których cwaniacy uważają za frajerów, to znaczy – za głupców właśnie dlatego, że kierują się oni zasadami, którymi cwaniacy pogardzają. Ci głupcy też nie są jednakowi; jedni tylko niekiedy bywają głupcami, bo oscylują na pograniczu cwaniactwa, inni tylko wyjątkowo bywają cwaniakami, a jeszcze inni są głupcami zawsze i do cwaniactwa nie maja ani pociągu, ani drygu. Wśród takich głupców są jeszcze i tacy, którzy tych zasad przestrzegają w stopniu heroicznym, to znaczy – aż poza granice samozaparcia, z całym poświęceniem, słowem – głupcy wyjątkowi. Tacy właśnie uważani są za świętych i przez wielu bardzo szanowani, bo udowadniają, że takie postępowanie jest możliwe, że ideał jest w zasięgu naszych możliwości. Na wielu ludzi takie przykłady działają mobilizująco, a jeśli nawet nie – to przynajmniej pokazują skalę możliwości.

Ale to nie względy, nazwijmy to, pedagogiczne są tutaj najważniejsze. Najważniejsze jest to, że głupcy są solą ziemi, że to dzięki nim właśnie, a nie dzięki cwaniakom świat istnieje. A ponieważ głupcy wzorują się na głupcach wyjątkowych, czyli na świętych, z tego nieomylny wniosek, że świat istnieje dzięki świętym. Zatem – święci są niezbędni dla przetrwania świata. Bez świętych świat prawdopodobnie nie mógłby istnieć, przynajmniej jako miejsce w ogóle nadające się do życia.
(Pełen tekst tutaj: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=384 )


* * * * * * * *

Ale... mnie w sumie nie o to chodziło.
Perdalnąłęm poprzedni pościk, bo w pewnym momencie takie trochę ucho moje drażniące tony usłyszałem (choć możliwe, że się przesłyszałem).
Świadomie wetknąłem kij w mrowisko, by sprowokować rozmowę na temat "a cóż takiego jest w poezji" - co w niej widzimy, dlaczego tak pod niebiosa się zachwycamy - choć to tylko kolejna forma literacka (i czy poezja to poeta, czy też całkiem przeciwpołożnie).
Dlaczego głupotka ujęta w ry(t)m zaczyna brzmieć jakoś... mniej głupkowato? (Mój ulubiony zestaw: "Jak Barbórka po lodzie, to Święta po wodzie" i "Niechaj każdy z was pamięta, jak w Barbarę, tak i w święta" - innymi słowy, "Jak na Świętego Prota jest pogoda albo słota, to Świętego Hieronima jest deszcz, albo go ni ma"... :giggle: ).

Inaczej, chciałem przenieść ciężar dyskusji z terenów formalnych na treściowe (przekazowe) - a post socrealistyczno-poetycki był w zamierzeniu prowokacją, mającą wywołać z lasu kwestię przekazu; formy versus treści, poezji versus poety, piękna versus podłości.
Ty zaś, Arno, tradycyjnie odbiłeś piłeczkę do rozgrzeszająco-relatywizującego narożnika - choć nie o "potępienie" mi chodzi, a o dychotomię formy i treści. Artystycznego piękna i etycznej brzydoty. Do rozważenia czego przywołane poematy -a w tle ich twórcy- świetnie się nadają.

Ale że moje intencje "umkły", więc musiałem wyklarować o co mnie się rozchodziło - no i stąd powyższa, troszku długa, dygresja... ;-)

Pozdrawiam i poczekam z dalszym pisaniem do Twego sprzętowego powrotu. Jeśli, naturalnie, problem ów będziesz chciał podjąć.

M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

leon
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: Niepsujące się.
Polubił: 207 razy
Polubione posty: 284 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 01:39

Maruda, ile zużywasz klawiatur miesięcznie?

;-)
Walcz z globalnym ocipieniem - zjedz ekologa.

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 01:58

leon pisze:Maruda, ile zużywasz klawiatur miesięcznie?

;-)
Czy i pół. Ajeśli to wywiad dla Dziennika to bez kozery powim pińćset.
:razz:

A... tego... czy w temacie - coś można?...
:cofee:

pzdr,
M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

leon
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: Niepsujące się.
Polubił: 207 razy
Polubione posty: 284 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 02:02

maruda pisze: A... tego... czy w temacie - coś można?...
:cofee:
Można. Jak skończę.

Podzieliłem na części, bo na raz ... :whistle:

Grzegorz
5 gwiazdek
Lokalizacja: wsi wielkopolskiej
Auto: Leon
Polubił: 21 razy
Polubione posty: 35 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 10:40

maruda pisze: PS: Do wszystkich Braci Mniejszych w Uwadze: kochani, ja rozumiem, że to co tu piszę na SMSa się nie za bardzo nadaje - ale jeśli jednak decyduję się na napisanie tak długiego tekstu, to albo dlatego, że krócej nie umiem, albo krócej się po prostu nie da. (Inaczej, "jak się nie obrócisz, d... zawsze z tyłu".)
Maruda wydaje mi się, że niepotrzebnie to napisałeś bo mam wrażenie, że większość tutaj raczej podziwia twoje pisanie, styl, ceni twoje argumenty, opinie, dowcip i życzy sobie żebyś pisał częściej, w innych tematach także. Tylko, że nie ma umiejętności/ochoty/czasu podjąć dyskusję z TObą.
Pytanie - na jakich innych forach internetowych pisujesz ?
pozdrawiam
Grzegorz

damaz
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: z Damaziowa
Polubił: 0
Polubione posty: 97 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 15:52

ja, niestety/na szczęście (pewnie ze względu na "upośledzoną szkołę") z filozofią nie jestem "na ty". co również implikuje nie najlepszego dyskutanta.
zanim jednak - mimo wszystko - spróbuję zacznę (taka nowa tradycja?) od

P.S.
przyłączam się do opinii Grzegorza + odrobina samokrytyki. najczęściej w marudnych polemikach jest dużo odniesień do źródeł. popierających ciąg. żeby rozsądnie opowiedzieć na taki post należałoby... no, co najmniej zajrzeć do tych źródeł. na co zazwyczaj sił/czasu brak.
a że "błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia nie oblekają tego faktu w słowa" więc nie oblekam. w moim przypadku Grzegorz rację ma.

a teraz próba:
maruda pisze:"Za młodzi by oceniać"? - w sensie, bo nie żyliśmy w tamtych czasach, rozumiem?
ja rozumiem zupełnie inaczej. według mnie chodzi o "czarno-białowidztwo", które bywa raczej "przywilejem" młodych niż starych, doświadczonych tzw. życiem. z naciskiem na "raczej". najbardziej radykalne sądy (takie moje doświadczenie) wypowiadają zazwyczaj:
- politycy (taki zawód)
- dwudziestolatki (przykład ilustrujący: Johnny Rotten)
- różni inni, którym się nie udało i winią za to wszystko/wszystkich tylko nie siebie (e.g. ma firmę? ma samochód? na pewno złodziej. ja się samochodu nie dorobiłem, to on uczciwie też nie mógł.)
maruda pisze:Herbert czy Norwid zdecydowanie lepiej do mnie przemawiają.
jak zrozumiałem, przede wszystkim dlatego, że nie "poszli za tłumem"? chwała im. tylko dlaczego są wyjątkami? aha. właśnie dlatego. rozumiem, szanuję. ale dostrzegam też niebezpieczeństwo, żeby nie przegiąć w drugą stronę i nie pilnować tylko treści, zostawiając formę gdzieś... znaczy: wystarczy być "w opozycji" bądź "po linii", żeby być uznanym za dobrego artystę
maruda pisze:przynajmniej wypadałoby szczerze i otwarcie przyznać się i przeprosić tych, których się skrzywdziło
maruda, ale w międzyczasie pojawiło się coś zupełnie niezrozumiałego/niepojętego: pojawili się ludzie, którzy cały ten stalinizm i UB mają głęboko w dupie. i jest ich całe mnóstwo. naprawdę. a jeśli komukolwiek, kiedykolwiek za cokolwiek będą chcieli pomnik postawić, to temu, dzięki któremu mogą taką postawę prezentować. chociaż większość kwestię kto/gdzie/kiedy to sprawił ... też ma w dupie.
a tych, którzy takich przeprosin oczekują - mam dziwne przeczucie - przeprosiny by tylko sprowokowały do kolejnej zjebki.
maruda pisze:Masz ci los...
"zaangażowana wysokich lotów" to dialektyka (tak się mówi?) z lat 50tych a nie ocena Arno. jak sądzę. coś jak nazwa gatunku. "wysokie loty" oznaczają doskonałego przedstawiciela gatunku.
maruda pisze:A ponieważ głupcy wzorują się na głupcach wyjątkowych, czyli na świętych, z tego nieomylny wniosek, że świat istnieje dzięki świętym.
a ja znam przypowieść o żółtym serze: im więcej sera tym więcej dziur. im więcej dziur tym mniej sera. morał: im więcej sera tym mniej sera.

maruda pisze:Ale... mnie w sumie nie o to chodziło.
aaaa.... dyskusja o poezji....
no, to już nie ze mną. nie dość, że się nie znam to jeszcze żadnej opinii nie mam.
a przepraszam. "jarmark rymów" się podobał mi się. zwłaszcza wydanie z lat 60-tych (chyba). takie grube. gdzie oprócz "jarmarku" były też "złote myśli" i parę innych dodatków. podobał się ze względu na treść.


no.
i żebyś potem nie marudził, że nikt nie czyta. :mrgreen:

inquiz
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: pojazd wolnobieżny
Polubił: 421 razy
Polubione posty: 361 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 18 mar 2009, o 20:57

damaz pisze: ja rozumiem zupełnie inaczej. według mnie chodzi o "czarno-białowidztwo", które bywa raczej "przywilejem" młodych niż starych, doświadczonych tzw. życiem. z naciskiem na "raczej". najbardziej radykalne sądy (takie moje doświadczenie) wypowiadają zazwyczaj:
- politycy (taki zawód)
- dwudziestolatki (przykład ilustrujący: Johnny Rotten)
- różni inni, którym się nie udało i winią za to wszystko/wszystkich tylko nie siebie (e.g. ma firmę? ma samochód? na pewno złodziej. ja się samochodu nie dorobiłem, to on uczciwie też nie mógł.)
prawdą jest że relatywizm jest powszechny, człowiek jest z natury egoistą i z tym się nie ma co sprzeczać. natomiast czy koniecznie osoby z tymi cechami powinny być stawiane za autorytety?
a czy ktoś był wielkim artystą zweryfikuje historia, za życia nikt pomników mieć po prostu nie powinien.
damaz pisze: w międzyczasie pojawiło się coś zupełnie niezrozumiałego/niepojętego: pojawili się ludzie, którzy cały ten stalinizm i UB mają głęboko w dupie. i jest ich całe mnóstwo. naprawdę. a jeśli komukolwiek, kiedykolwiek za cokolwiek będą chcieli pomnik postawić, to temu, dzięki któremu mogą taką postawę prezentować.
teraz pójść z prądem to mieć wszystko w dupie, oczywiście to super że nie trzeba konspirować, roznosić ulotek czy uczyć się prawdziwej historii od starszych ale filozofia "róbta co chceta" daleko nas nie zaprowadzi.
damaz pisze: "zaangażowana wysokich lotów" to dialektyka (tak się mówi?) z lat 50tych a nie ocena Arno. jak sądzę. coś jak nazwa gatunku. "wysokie loty" oznaczają doskonałego przedstawiciela gatunku.
skoro coś jest wysokich lotów to chyba oczywiste że nie każdy będzie w stanie to zrozumieć, więc część udaje że rozumie a część uważa że to co jest w stanie zrozumieć jest wysokich lotów.
damaz pisze: a ja znam przypowieść o żółtym serze: im więcej sera tym więcej dziur. im więcej dziur tym mniej sera. morał: im więcej sera tym mniej sera.
im więcej piję tym bardziej jestem pijany, im bardziej jestem pijany tym bardziej mi się ręce trzęsą, im bardziej mi się ręce trzęsą tym mniej piję, im mniej piję tym mniej jestem pijany.

PS. na poezji się nie znam, marudę czytam, Arno także. A ten wątek zaczyna mi się podobać :thumb:
Those who would give up essential liberty to purchase a little temporary safety deserve neither liberty nor safety.
Živela Jugoslavija!

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 00:12

Chłopcy, grzebiecie w gównie.
Skomentowałem Marudę, wiedząc jak to skomentuje. Jak większość z nas, maruda jest przewidywalny.
Co za różnica, czy poeta angażuje się w komunę, czy się angażuje w inny ruch, to po latach histroia ocenia, czy akurat dobrze trafili czy nie. No wyobraźmy sobie, że teraz byśmy nadal żyli w komunie, że po drodze nie byłoby odwilży - jakbyśmy wtedy oceniali te wiersze. Byśmy byli tacy, jak ludzie radzieccy po 80 latach komuny.
Jednego, takiego jak wspomniany Herbert komuna nie poruszyła i należał do w sumie nielicznych, którzy się nie ugięli ( na początku) a potem miałkość i płytkość haseł o wyższości przejrzano na wylot i zaczęto zmieniać światopogląd.
Jeśli ma ktoś inne zdanie, to błagam w innym wątku.

Uprasza się o nie prowadzenie tu dywagacji na tle politycznym. Jeśli macie na to ochotę to proszę se żałożyć wątek pokrewny.

Dodam jeszcze, dla marudy, staram się w tym wątku stosować zasadę " istota w prostacie" - zresztą inaczej nie umiem. Uprasza się o korzystanie w tym wątku z Brzytwy Ockhama.
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 06:45

Grzegorz pisze:
maruda pisze: PS: Do wszystkich Braci Mniejszych w Uwadze: kochani, ja rozumiem, że to co tu piszę na SMSa się nie za bardzo nadaje - ale jeśli jednak decyduję się na napisanie tak długiego tekstu, to albo dlatego, że krócej nie umiem, albo krócej się po prostu nie da. (Inaczej, "jak się nie obrócisz, d... zawsze z tyłu".)
Maruda wydaje mi się, że niepotrzebnie to napisałeś bo mam wrażenie, że większość tutaj raczej podziwia twoje pisanie, styl, ceni twoje argumenty, opinie, dowcip i życzy sobie żebyś pisał częściej, w innych tematach także. Tylko, że nie ma umiejętności/ochoty/czasu podjąć dyskusję z TObą.
Pytanie - na jakich innych forach internetowych pisujesz ?
Na MyApple.pl - dwa (trzy?) posty, i jusz. (Kilka pytań w dziale dotyczącym flaszowania Radków.)

Czyli, w zasadzie, nigdzie indziej.

Napisałem to, bo...
Bo "coponiektórzy" marudzą ;-) . Że "za długo", i w ogóle. I ciengiem a wciągle to samo. No to ja tłumacze łonym wcionsz, jak pastuch krowie na rowie - że nie, inaczy nie beńdzie - winc: chce, niech je; nie chce - niech nie ji. A łone za pińć minut znowu: tataaa, niedobre! Ja nie kcem!
A że takie bezsensowne "w koło Macieju" męczenie ptaka trochu zaczyna być już nudne, więc do nich (i tylko do nich; coś na zasadzie "to whom it may concern (only)"), w żartobliwej formie (uśmieszki były? - nu!) się zwróciłem, i delikatnie zasugerowałem, jak swego czasu Tuwim w pewnym wierszu, w którym grzecznie ale stanowczo upraszał liczne zastępy bliźnich aby go... zresztą, mniejsza o to, w co miały go pocałować. 8-)
Znaczy: dajcie se już siana; czytać nie musicie jeśli "za długie" - i nie piszcie mi, proszę, że "długie". Ja to wiem - sam to w końcu pisałem...

Ja nie wiem, czy "większość" czy "mniejszość" i czy "podziwia" czy "nie bardzo". Zapewne niektórzy, może wielu - i miło tak pomyśleć (i mile to próżność łechce - podobnie jak "pisz, pisz, my chcemy jeszcze!"). Ale właśnie dlatego staram się o tym nie myśleć, bo to niepotrzebnie nadyma ego (pychę, próżność - jak kto woli).

Że "nie mają czasu / ochoty / umiejętności" to ja rozumiem - ja sam pasjami czytuję Michalkiewicza albo Rolexa (salon24.pl), ale w dyskusję się raczej nie wdaję - nie mam wiedzy i/albo wiele do dodania (do tego co oni napisali, albo inni w komentarzach), to i po co "się wtrancać"? (Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji...).
Ale te uwagi o zużywanych klawiaturach, czy że "długie"... No kuliedzy, a na cóż to, a po co to? Nie mam nic istotnego do powiedzenie? No to pomyślmy chwilę - czy zatem muszę napisać cokolwiek?
:cofee:

damaz pisze:ja, niestety/na szczęście (pewnie ze względu na "upośledzoną szkołę") z filozofią nie jestem "na ty". co również implikuje nie najlepszego dyskutanta.
Damaź, nie peniaj. Ja też jestem aby filozof z przyuczenia do zawodu - w technikum przedmiota humanistyczne były w ogólności w niepoważaniu.
najczęściej w marudnych polemikach jest dużo odniesień do źródeł. popierających ciąg. żeby rozsądnie opowiedzieć na taki post należałoby... no, co najmniej zajrzeć do tych źródeł. na co zazwyczaj sił/czasu brak.
Nie. A przynajmniej: niekoniecznie.
Myśl staram się zawsze zawrzeć w poście. Czyjąś myśl (czy tezę), do której się odwołuję (na której opieram) również (stąd długie nieraz cytaty).
Linki są rodzajem bibliografii: jeśli kto chce zweryfikować - proszę bardzo, tam. Albo chce zapoznać się szerzej/ dogłębniej z zagadnieniem, do którego nawiązuję.
Niewątpliwie, przeczytanie ich poszerzy rozumienie tego "co poeta miał w tym wierszu", ale do objęcia wątku zasadniczego konieczne to, jak sądzę, nie jest.
damaz pisze:a teraz próba:
maruda pisze:"Za młodzi by oceniać"? - w sensie, bo nie żyliśmy w tamtych czasach, rozumiem?
ja rozumiem zupełnie inaczej. według mnie chodzi o "czarno-białowidztwo", które bywa raczej "przywilejem" młodych niż starych, doświadczonych tzw. życiem. z naciskiem na "raczej".
Raczej myślę, że wątpię.
W pierwotnej wersji (przed wysłaniem) napisałem:
"Za młodzi"? Hłe hłe. To kiedy wolno nam oceniać - po siedemdziesiątce?
(Zwracam uwagę, że Arno nie ma 20 lat, a ja od niego też wiele młodszy nie jestem.)
Ale to zdanie Arnowe jakoś "nie robiło mi sensu" - wziąłem więc poprawkę na to, że Arno pisał "w biegu" i mógł myśleć na skróty. Zastanowiłem się, co on mógł chcieć przez to powiedzieć, i uznałem, że najsensowniejszą wykładnią znaczenia tego zdania jest "jesteśmy za młodzi - nie żyliśmy w tamtych czasach i nie znamy ich - więc nie nam oceniać tamtych ludzi" - i taką właśnie przyjąłem. (Stąd "przywileje młodości" i "czarno-białowidztwo" są -jak dla mnie- irrelewantne cokolwiek tutaj.)

damaz pisze:
maruda pisze:Herbert czy Norwid zdecydowanie lepiej do mnie przemawiają.
jak zrozumiałem, przede wszystkim dlatego, że nie "poszli za tłumem"? chwała im. tylko dlaczego są wyjątkami? aha. właśnie dlatego. rozumiem, szanuję.
No... prawie dobrze.
Nie - dlatego, że zajmują się sprawami, nie przeżyciami. I że mają absolutny, nie relatywny układ odniesienia dla wartości.

Jako osobowości nonkonformistyczne, a tym samym wyjątkowe, nie stawali w kolejce do całowania nie-twarzy. Nie pójście za tłumem jest konsekwencją postawy, skutkiem wyjątkowości, nie na odwrót. Warto zwracać uwagę na takie "detale", bo to ułatwia zrozumienie co przyczyna, a co skutek (dotyczy to również dziurawych rozważań okołoserowych, ale o tym za chwilę).
damaz pisze:ale dostrzegam też niebezpieczeństwo, żeby nie przegiąć w drugą stronę i nie pilnować tylko treści, zostawiając formę gdzieś... znaczy: wystarczy być "w opozycji" bądź "po linii", żeby być uznanym za dobrego artystę
Wielkie jest w tej materii rzeczy pomięszanie...
Rzecz nie w "zostawieniu gdzieś", a w ustawieniu hierarchii ważności/ wartości (o ile kto chce ją ustawiać). Nie chodzi o to, żeby zostawić wóz gdzieś, bo koń ważniejszy, tylko żeby nie stawiać wozu przed koniem. A pamiętanie o tym, że koń ważniejszy (i ma być z przodu) nie unieważnia potrzeby nasmarowania osi czy porządnego oprawienia obręczy na kołach - bo jak się wóz będzie rozłaził to i najtęższy Siwek daleko go nie uciągnie.

Natomiast mam wrażenie, że mi zasadniczo nie o "pilnowanie treści" chodziło...
damaz pisze:
maruda pisze:przynajmniej wypadałoby szczerze i otwarcie przyznać się i przeprosić tych, których się skrzywdziło
maruda, ale w międzyczasie pojawiło się coś zupełnie niezrozumiałego/niepojętego: pojawili się ludzie, którzy cały ten stalinizm i UB mają głęboko w dupie. i jest ich całe mnóstwo. naprawdę. a jeśli komukolwiek, kiedykolwiek za cokolwiek będą chcieli pomnik postawić, to temu, dzięki któremu mogą taką postawę prezentować. chociaż większość kwestię kto/gdzie/kiedy to sprawił ... też ma w dupie.
a tych, którzy takich przeprosin oczekują - mam dziwne przeczucie - przeprosiny by tylko sprowokowały do kolejnej zjebki.
To tylko teza. (Dowodu brak.) Ja się do niej nie odniosę, bo dialogi z norweską papugą w tle są tu niemile widziane.
Jednak, znów -mam wrażenie- bardzo celnie strzeliłeś w sam środek sztachety...

Na ten przykład, osoby karane nie mogą pracować w policji. To pewnie dyskryminacja, tak?
Nie oportunistom pouczać innych o przyzwoitości. Nie tym, co nienawistną rezolucję podpisywali rzewne kawałki o nienawiści pitolić tym, którzy tylko chcieli naszą augiaszową stajenkę -w majestacie prawa, nie blasku stosów, przypominam- oczyścić. Itepe, itede.

Albo:
Sąsiad cofał samochód na parkingu, a że gapa i ślepowron to przywalił ci w błotnik. Ło matko, lampa zbita, błotnik cały wgnieciony!... Patrzałeś akurat przez okno, i się z letka... zbulwersowałeś, powiedzmy. Sąsiad pomyślał sobie: w zasadzie powinienem chociaż przeprosić - ale Damaź wkurwion zapewne, i niechybnie mnie zje...dzie jak szmaciarz konia. To i chyba nie ma po co - to ja se pojadę. Pyr, pyr, pyr, odjechał sąsiad. Damaź popatrzył i stwierdził: w sumie OK, kolo zachował się wporzo. Może bym go zjechał (no bo w sumie było za co), a może nie - ale po co było ryzykować - prawda?
Sikalafą, i pełna radość. I kochamy się jak bracia z grubą kreską.
damaz pisze:
maruda pisze:Masz ci los...
"zaangażowana wysokich lotów" to dialektyka (tak się mówi?) z lat 50tych a nie ocena Arno. jak sądzę. coś jak nazwa gatunku. "wysokie loty" oznaczają doskonałego przedstawiciela gatunku.
Się mi rozchodziło o to, że "prawdziwa", "piękna" poezja (nie tylko "sprawna warsztatowo") to taka co płynie z serca bądź ducha. Poezja "ideolo" (jakiekolwiek ideolo - może być ku czci świętego lub Chrystusa, może być ku czci tyrana i zbrodniarza) najczęściej taką nie jest. Może być, ale to tak jak z socjalizmem i dobrobytem.
damaz pisze:
maruda pisze:A ponieważ głupcy wzorują się na głupcach wyjątkowych, czyli na świętych, z tego nieomylny wniosek, że świat istnieje dzięki świętym.
a ja znam przypowieść o żółtym serze: im więcej sera tym więcej dziur. im więcej dziur tym mniej sera. morał: im więcej sera tym mniej sera.
Wniosek, nie morał. Morał jest rodzajem wniosku, ale nie każdy wniosek to morał. (Każdy śledź jest rybą, ale nie każda ryba jest śledziem.) To samo odnośnie "przypowieści".
Fajnie, że znasz. Jest ich więcej - Zenon z Elei wymyślił kilka takich, z których najbardziej znaną jest ta o zającu, co nie może dogonić żłówia. Sofistyka to się chyba nazywa...
Tak to już bywa: jak się gdzieś lezie szybko i na skróty (a nie patzrąc gdzie ścieżka) to i łatwo wleźć w jakie chęchy czy inne maliny...

Im więcej sera (sera = produktu "całościowego" - czyli układu: ser substancja + dziury w nim; więcej = większa ilość = większa objętość lub waga)
tym więcej [jest] dziur. (większa liczba dziur).
Im więcej dziur w serze, (serze = produkcie; więcej dziur = większa liczba dziur w danej objętości -nie wadze- sera-produktu)
tym mniej sera (sera = substancji (litej) w tejże objętości; inaczej: mniejsza zawartość sera w serze)

Założenie: Ser-produkt składa się z sera-substancji i dziur. W danej objętości sera dziury stanowią pewną część tej objętości - zmienną, lecz zawsze mniejszą od jedności.

Wniosek (wnioski):
Czym większa ilość (waga/ objętość) sera (produktu), tym więcej dziur (większa ich liczba).

Jeśli w danym serze-produkcie dziury "zwiększają" swoją objętość to przy danej (stałej) objętości sera-produktu ilość sera -substancji spada (spada zawarość sera-substancji w danej objętości sera-produktu).
Jeśli dziury wypełnią całą objętość sera-produktu to oznacza, że sera-substancji już tam nie ma. Ponieważ ser-produkt składa się z (jest układem) sera-substancji i dziur, to jeśli zabraknie jednej składowej układu to układ przestaje istnieć. Tak więc, ser-produkt (układ sera-substancji i dziur) składający się całkowice z dziur nie istnieje, gdyż nie można wtedy mówić o układzie.
Jako że dziury stanowią zawsze część (mniejszą od jedności) sera-produktu, to zwiększanie ilości sera-produktu będzie powodowało wprost proporcjonalny przyrost liczby dziur.
CBDU

Czy TERAZ jest to jasne?

Święci są wzorem do naśladowania, dla "głupców", dzięki którym ten świat może istnieć - bo cwaniacy są pasożytami tego świata, nie jego treścią. Jeśli nie byłoby świętych, to głupcy nie mieli by jasnego drogowskazu postępowania i zachowania. W sytuacji gdy zabraknie jasnych wzorców i paradygmatu etycznego (że dobrym i szlachetnym, "wyższym" jest działanie altruistyczne i powściąganie swego egoizmu) cwaniactwo nabiera atrakcyjności. Przy dostatecznie wysokim odsetku cwaniaków w społeczeństwie postawa "frajerska" traci rację bytu - cwaniakowanie staje się jedynym sposobem na przetrwanie.
Popatrz dokoła.

(Coś jeszcze wytłumaczyć?)
:->
damaz pisze:i żebyś potem nie marudził, że nikt nie czyta. :mrgreen:
A czy ja kiedykolwiem marudziłem, że nikt nie czyta? :razz:



Inquiz: dzienks. 8-)


Arno pisze:Chłopcy, grzebiecie w gównie.
Przepraszamy panie psorze, już nie będziemy. Teraz już tylko o kwiatkach i słońca zachodach. Lirycznie i poetycznie już będzie.
Skończyły się smutne dźwięki, będziemy śpiewać ładne piosenki...
Arno pisze:Skomentowałem Marudę, wiedząc jak to skomentuje. Jak większość z nas, maruda jest przewidywalny.
A nie mogłeś po prostu napisać tego, co ja napisałem - skoro wiedziałeś "jak skomentuję"? ;-)
Co za różnica, czy poeta angażuje się w komunę, czy się angażuje w inny ruch, to po latach histroia ocenia, czy akurat dobrze trafili czy nie. No wyobraźmy sobie, że teraz byśmy nadal żyli w komunie, że po drodze nie byłoby odwilży - jakbyśmy wtedy oceniali te wiersze. Byśmy byli tacy, jak ludzie radzieccy po 80 latach komuny.
Ach, no cymes. A może dlatego byśmy żyli w komunie, bo ci poeci - i wszyscy - by się nie sprzeciwiali? Nie pokazywali, że można, że trzeba, że da się inaczej?

Bo ta "odwilż" to rozumiem tak sama z siebie, globalne ocipienie ją spowodowało?..

Arno, ja cię proszę: zechciej czasami uwzględnić aspekty, które nie pasują do twojej teorii dziejów... Gal Ci niedawno pisał na ten temat w dyskusji o Palikocie - Ty naprawdę lubisz ignorować rzeczy (sprawy), które są dla ciebie niewygodne.
Jednego, takiego jak wspomniany Herbert komuna nie poruszyła i należał do w sumie nielicznych, którzy się nie ugięli (na początku) a potem miałkość i płytkość haseł o wyższości przejrzano na wylot i zaczęto zmieniać światopogląd.
Jeśli ma ktoś inne zdanie, to błagam w innym wątku.
Nie potrafię się odnieść do tak sformułowanej tezy - więc ani tu, ani gdzie indziej.
Uprasza się o nie prowadzenie tu dywagacji na tle politycznym. Jeśli macie na to ochotę to proszę se żałożyć wątek pokrewny.
Zgoda. Ale ja nie chciałem o polityce, a o postawach. O etyce. W kontekście poezji. Poetów. Wiersz, a jego twórca. Wartości etyczne, a postawa autora. Podmiot liryczny a przedmiot piszący. Oceń na przykładzie.

Rzecz zahacza o politykę, bo z kolei ta stanowi daną rzeczywistość, w której ludzie się odnajdują - albo i nie. Ja nie chciałem o polityce.
Skoro tak dobrze wiedziałeś jak ja odpowiem na Twoje odbicie piłeczki (i jestem taki przewidywalny - czego a priori nie kwestionuję) to po co swoją odpowiedzią zepchnąłeś dyskusję do tego narożnika? 8-)

Ponownie zapraszam do podjęcia kwestii poruszonej przez siebie. Nie wymagam, możemy dalej tylko o stronie formalnej. To też ciekawe.
Dodam jeszcze, dla marudy, staram się w tym wątku stosować zasadę " istota w prostacie" - zresztą inaczej nie umiem. Uprasza się o korzystanie w tym wątku z Brzytwy Ockhama.
OK. Zacznijmy od pochlastania Pana Tadeusza - zdecydowane za dużo tego... :giggle:

Prostota jes pokrewną, choć nie tożsamą zwięzłości. Obszerność tekstu nie wyklucza prostoty przekazu.
Brzytwa Ockhama dotyczy "obcinania zbędnych bytów" - tłumaczenia zjawisk w sposób możliwie najprostszy, w oparciu o znane fakty, zależności, teorie - nie wprowadzaniu nowych hipotez ("bytów"), jeśli zjawisko da się wytłumaczyć w sposób wystarczający przy pomocy już znanych.

Zwięzłość to piękna cecha - ale problem w tym, że choć można chlapnąć głupotę w jednym zdaniu, to jednak wytłumaczenie dlaczego "to jest głupota" zajmie dwie strony. Rozbiór, analiza, dowód - i te sprawy. Inaczej się nie da.
A co gorsza, jak się to już wszystko od strony "dowodowej" zapnie (i sprawdzi) to już zazwyczaj nie ma siły i pary w zwojach, żeby to jeszcze stylistycznie cyzelować. Winc - jest jak jest.

Tyle. Na razie koniec - i na jakiś czas. Przez to rozpisywanie się mam zaległości w życiu.
Szanując wolę Gospodarza wątku zachęcam innych do stworzenia wątku pobocznego - jeśli chą prowadzić dyskusje o postawach konkretnych osób w ich sytuacji politycznej (ja go nie założę).


Pozdrawiam.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 09:17

Mój przedmócwa czepia się często słów, zupełnie niepotrzebnie.
Czy się ktoś świni czy nie możemy ocenić według mnie w czasach, w których sami żyjemy.
Za mojej młodości było wiele osób które się wysługiwały partii, matce naszej.
ża mojej pamięci takim obywatelem był:
Stanisław Ryszard Dobrowolski (ur. 14 marca 1907, zm. 27 listopada 1985) – pisarz, poeta i tłumacz, członek grupy poetyckiej "Kwadryga". Uczestnik powstania warszawskiego. Po wojnie oficer polityczny Ludowego Wojska Polskiego.
Autor słów piosenek, m in. Warszawskie dzieci i Szturmówka. Twórca poematu Generał Walter (1949), poświęconego gen. Karolowi Świerczewskiemu. Tłumaczył też poezję radziecką, m.in. Mikołaja Asiejewa i Maksyma Tanka. Napisał również słowa hymnu XVII LO w Warszawie.
W 1976 wystąpił na wiecu na Stadionie X-lecia w Warszawie nazywając robotniczy protest w Radomiu i Ursusie "warcholstwem".

Wielu z nas ma pewne skojarzenia z pisarzami, aktorami, redaktorami.
Wiemy wszyscy, że Broniewski nie miał najlepszej karty. Ale według niektórych u jednego z zabitych rusków znalazł broszurę komunistyczną i się za mlodu tą zarazą zaraził. Kied byłem dzieckiem Broniewski bł dla mnie sprzedają świnią. Dziś z oodali patrzę inaczej.
Są osobnicy widzący wszystko tylko w dwóch kolorach, ale ja do nich nie należę.
Można przecież powiedzieć, że wszyscy członkowie partii to takie same sprzedajne świnie jak B. Wielu rodziców moich kolegów było w pratii i patrzyłem na nich wtedy jak na słabych osobników. Ale dziś mam inne zdanie.
Były branże w których bez legitymacji partyjnej nie miał człowiek co robić na wyższych stanowiskach.
Znam starszych ludzi, dziś już nieżyjących lub po 80dziesiątce, których w latach wczesnych 50tych komuna porwała na krótko ze sobą. No zaślepienie wszystkich dopada. Jedni są ślepi i są za PO, drudzy za PiS itede...
Kiedy w młodości czytałem Dwie Gitary to mi się rzygać chciało. A dziś patrzę na to inaczej. Staram się zrozumieć słabości ludzkie, lub to, że mogli z jakieś powodu myśleć inaczej.
Może to zły przykład, ale duża część narodu niemieckiego poszła za Hitlerem. Miłość nie jedno ma imię. Fajnie się ocenia z bezpiecznego dystansu. Wielu jest takich dziś w mediach. Potępiają w czambul a mają po 32 lata. Zbowidowcy.
Dwie gitary

Dwie gitary za ścianą
zagrały równocześnie,
a ta pierwsza brzdęk! brzdęk!
a ta druga brzdąk! brzdąk!
a ta pierwsza o Wołdze,
a ta druga o Wiśle,
obie takie podobne
jak para ludzkich rąk.

Dwie gitary za ścianą
zagadały, zabrzękły,
a ta druga, że Wawel,
a ta pierwsza, że Kreml,
Wawelowi na sławę
i Kremlowi na sławę,
czerwień! czerwień! ta pierwsza,
druga - czerwień i biel.

Eech, rozlały gitary
dźwięku pełne po brzegi
i głos śpiewał, że brzoza,
a baryton, że klon,
że... Adam... że... Aleksander,
że... Farys... że... Oniegin -
tajemnica ta sama
i tęsknota, i ton.

Tak gadały gitary,
a pod ścianą w kłysce
spało dziecko, a ogień
mruczał w kuchni mru, mruu.
Zakochani w altance
o pierścionku szeptali.
Miesiąc świat światłem mościł
i kołysał do snu.

Konstanty Ildefons Gałczyński
1946
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 16:06

Dadaiści
poezja optofonetyczna - czyli generalnie burdel do kwadratu. Deklamacja nieratykułowanych dźwięków.
Dadaiści wymyślili poeamty symultaniczne - paru gości na raz recytowało wrzaski, dzwięki bez znaczenia.

Zastanawiam się, czy ich celem nie było wnerwienie publiczności i jakaś miła awantura.
Słowem, choć tych brakowało, brak treści i czysty formalizm. Happening się nazywa.
a teraz krótki wierszyk. dość współczesny ale dada.NIBY


która to
że w du
mamnie nie
mnie je
bie wie
myrazem

inny
Aria White: Stary wiersz dadaistyczny
Niepewność- pewna
Życie - nijakie
Ptak - niemowa
znów zaśpiewał
swą najpiękniejszą
pieśń.
Sucha woda przelewa
się przez palce,
a ja znowu
kocham, nienawidząc
cię
Spalona książka
bez liter,
którą czyta
młody starzec.
Powiedział "hop"!
I przeturlał się
nad rzeką ognia.
Ciągle ciemno w tunelu
z kaczą kurą
na końcu.
Zdjęcie osoby
nieznajomej,
ciągle przypomina
mi ciebie.

Może ktoś ma w zandarzu jakiś fajny dadaiścik?
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

leon
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Auto: Niepsujące się.
Polubił: 207 razy
Polubione posty: 284 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 16:14

Maruda, marudzisz.
Co innego czytać literki drukowane, to można bez bólu i pół dnia jak warto. Przeczytałem jedną książkę to wiem. Co innego na diabelsko ostrym płaszczaku. Tu już jest problem z biologią, więc albo uznaj że ludzie się różnią, albo ... cóż ... Tuwim się kłania.
Walcz z globalnym ocipieniem - zjedz ekologa.

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 17:06

leon pisze:Maruda, marudzisz.
A tak, wiem...
Jak myślisz, dlaczego takiego właśnie nicka sobie wybrałem? ;-)
Co innego czytać literki drukowane, to można bez bólu i pół dnia jak warto. Przeczytałem jedną książkę to wiem. Co innego na diabelsko ostrym płaszczaku. Tu już jest problem z biologią,
Albo z płaszczakiem. Zwiększyć czcionkę, włączyć antyaliasing, zmienić płaszczaka, okłady z rumianku zrobić... :->
więc albo uznaj że ludzie się różnią, albo ... cóż ... Tuwim się kłania.
Ależ uznaję, oczywiście, że uznaję.
(Cóź mogę ci powiedzieć - "Znaczy" Kapitan Mammert Stankiewicz mi się tu przypomniał i jego odpowiedź na "protest" załogi "Lwowa" - że "my nie chcemy tej śmierdzącej wołowiny"... ;-) )
A bo to mało razy sam przypominam, że nie dla wszystkich piszę, i że dla wielu może być to niestrawne? A bodaj w tym wątku zachęciłem (ponownie) do rozważenia użycia przycisku "ignoruj". Ja się nie obrażę ani nie poczuję dotknięty - szanuję prawo innych do nietrawienia mnie, bo sam mam świadomość że biszkoptów to ja nie piekę. Mam tylko prośbę - o powiadomienie mnie (PW, w wątku - egal) o fakcie - po to, abym wiedział kto mnie i tak czytać nie będzie, co bym bezsensownej polemki z nim nie podejmował. I tyle.

Pozdrawiam serdecznie,
M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 17:16

PS: PS dotyczy poprzedniego postu - wnioski, co się nasunęły "po". Dziś "rano".
Taka z serca płynąca życzliwa porada. ;-)
Arno, staram się powstrzymywać przed podejmowaniem polemik z Tobą, bo my chyba w innych przestrzeniach się poruszamy: ja - drobiazgowe dzielenie na czworo diabłów na końcu szpilki - lub jak wolą inni, czepiam się i marudzę. Ty - emocje gorące, podniosła wzniosłość, porywające hasła. Więc ciężko o wspólną platformę.
To i się staram trzymać cugle. Ale nie zawsze mi wychodzi.

Chcesz "istotę, prostatę i brzytwę"? To nie prowokuj wywodów na temat ogólnej teorii o wszystkim w ogólności (a niczym w szczególności).
Było napisać: śmierdzi prowokacją na milę, ale nie wiem / nie chce mi się zastanawiać OCB. Jak chcesz o polityce, to wypad z baru - jak o czym innym, to się jaśniej wygęgaj.
To i wtedy, zamiast eksplanacji, elaboracji i egzemplifikacji ("co i jak miał autor na myślach") powiedziałbym wprost. I tu twoja kolej: albo "kwestię podejmuję", albo - "wypad z baru".

Krótko brzytwą - i po istocie.
Deal?

(Starałem się zwięźle - i prosto.)

Arno pisze:Mój przedmócwa czepia się często słów, zupełnie niepotrzebnie.
Czy się ktoś świni czy nie możemy ocenić według mnie w czasach, w których sami żyjemy.
"Tamte" czasy są wystarczająco bliskimi a ich realia na tyle dobrze znane, że pokusić się możemy. A nawet wręcz powinniśmy - by samemu uważać na przyszłość i starać się takich ścieżek uniknąć. A poza tym pewne kwestie są, jak to się mówi, ponadczasowe.
OCZYWIŚCIE, MUSIMY dokonując takiej oceny uwzględnić "okoliczności i sytuację" (jak w tej pisence Młynarskiego - "sam pan widzi jaką mamy sytuację"... ;-)).

A właśnie, jak już o moim ulubionym "tekściarzu":

Gdy na polu ze śniegiem wiatr wyje,
żadna wrona przez chwilę nie kryje,
że dlatego na zimę zostają,
że źle fruwają,
ale wrona, czy młoda, czy stara,
się do tego dorabiać nie stara
manifestów ni ideologii –
i to ją zdobi.

* * * * *

W południe kawka,
po niej lepiej się pracuje,
w krąg przemysławki
europejski zapach czujesz,
dyskretny kelner
na twój każdy gest się zgłasza,
wieczorem PAGART
na sto imprez cię zaprasza!
Po co ci więcej? Taką masz
geograficzną długość, słowiańską twarz,
więc się zachłyśnij aż do utraty tchu
światowym życiem ze mną – właśnie tu!
światowym życiem ze mną – właśnie tu!


Ale inna rzecz, czy możliwość / powinność dokonania oceny daje nam prawo "potępiania" (i tym samym "wywyższania się" - jak ów modlący się w świątyni faryzeusz)? Nie, i o tym też pisałem. Ale też zakaz wbijania się w pychę nie odbiera prawa do zastanowienia się (sic!) nad tym, kto jak i dlaczego to czy tamto zrobił.
Nie rozumiem zatem skąd i dlaczego twoje czarno-białe "ześwinienie" czy "potępianie" - mam wrażenie, że my całkiem odmiennie pojmujemy pojęcie "ocena".
Urodzony w 1979 r. Janek Młynarski pamięta wyraźnie: brak ojca, ciągły brak. W najważniejszych momentach, kiedy dorastał i potrzebował wsparcia, kiedy uciekał z domu i trochę za mocno woził się z chłopakami z dzielnicy, ojciec ruszał w trasę albo z trasy wracał, odpoczywał, nie miał czasu, pisał albo wisiał na telefonie.

Rano, kiedy Janek wychodził do szkoły, ojciec stukał na maszynie. Dźwięk klawiszy uderzających w jazzowym rytmie o rolkę należy do rodzinnej mitologii.
Kiedy Janek wracał, ojciec rozmawiał przez telefon, dopinając szczegóły kolejnej piosenki. Jeśli nie jeździł, po południu wychodził do teatru.
Kiedyś zadzwonił do szkoły, żeby dopytać się o stopnie syna, ale nie potrafił powiedzieć sekretarce, do której klasy chodzi.

Janek: – Nie mam do niego pretensji, rozumiem, tak wyszło, taka jest cena sławy. Dla mnie jest wybitnym artystą, ale też widzę sprawę jasno – jako siła wspierająca nie istniał.
(Tutaj.)


Za mojej młodości było wiele osób które się wysługiwały partii, matce naszej.
ża mojej pamięci takim obywatelem był: ...

Wielu z nas ma pewne skojarzenia z pisarzami, aktorami, redaktorami.
Tak, lecz nie o nich, a o ich wyborach mnie się rozchodziło. W nawiązaniu do wierszy. I analiza tego fenomenu.
Wiemy wszyscy, że Broniewski nie miał najlepszej karty. Ale według niektórych u jednego z zabitych rusków znalazł broszurę komunistyczną i się za mlodu tą zarazą zaraził.
Że artyści są grupą szczególnie podatną na bezrefleksyjne zachłyśnięcie się hasłami, to wiemy nie od dzisiaj ("Kabaret" mi się właśnie przypomniał i Leni... jakoś na R jej było...). Jako osobnicy żądni publiczności, chwały i uznania (śpiewać do lustra w łazience? pisać do szuflady? wolne żarty...) szczególnie podatni na pokusy. Ale ta ślepota na rzeczy oczywiste, na fakty w oczy kolące - to mnie intryguje.
(Właśnie, tak z bliższej perspektywy czasowej, choć nie o poetach: Damięcki i Fronczewski. Czasy te same, sytuacja niemal identyczna - "bo ci zabierzemy prawo jazdy...". Fronczewski: "wała, rowerem będę jeździł!" Damięcki - hmm...)
Kied byłem dzieckiem Broniewski bł dla mnie sprzedają świnią. Dziś z oodali patrzę inaczej.
Są osobnicy widzący wszystko tylko w dwóch kolorach, ale ja do nich nie należę.
Znaczy, to niby ja należę? ;-)

Dla mnie mniej jest istotne czy Broniewski (et al) był sprzedajną świnią czy głupim ślepcem - bardziej zastawia mnie dlaczego.
Można przecież powiedzieć, że wszyscy członkowie partii to takie same sprzedajne świnie jak B. Wielu rodziców moich kolegów było w pratii i patrzyłem na nich wtedy jak na słabych osobników. Ale dziś mam inne zdanie.
Były branże w których bez legitymacji partyjnej nie miał człowiek co robić na wyższych stanowiskach.
No ale ja nie o tym. Że bez legitymacji do pewnych "lokali" nie wpuszczali, to jasne, ale sam fakt przynależności do Partii (czy posiadania lewicowych przekonań) powodem do potępienia (ani do dumy czy pochwały) też nie jest.
Na marginesie, jako ciekawostka: znam pewnego chorążego LWP - wychowany w tradycyjnej rodzinie wiejskiej co później przeniosła do miasta (kieleczczyzna, Łódź), o ciągotach lewicowych (z przekonania), niekoniecznie ateistyczny, chociaż dość antyklerykalny. Pracujący w tymże LWP w pionie "oświatowo-propagandowym" (tak się to chyba nazywało). Przez całe życie zawodowe (od kilkunastu lat na emeryturze) naciskany na wstąpienie do PZPR. Wstąpił dopiero na krótko przed emeryturą - propozycja trudna do odrzucenia: nie wstąpisz, nie będzie awansu na starszego chorążego sztabowego (więc i emerytura inna). Oryginał, nie uważasz? ;-)
Znam starszych ludzi, dziś już nieżyjących lub po 80dziesiątce, których w latach wczesnych 50tych komuna porwała na krótko ze sobą. No zaślepienie wszystkich dopada. Jedni są ślepi i są za PO, drudzy za PiS itede...
Wypad mi z polityką z tego wątku! Ale już! A sio!! :lol:
Miłość nie jedno ma imię. Fajnie się ocenia z bezpiecznego dystansu. Wielu jest takich dziś w mediach. Potępiają w czambul a mają po 32 lata. Zbowidowcy.
Nie potępiam w czambuł, nie w mediach, nie mam 32 lat.
Że odstawanie od stada ma swoją cenę, to wiem z własnego dośwaiadczenia.
Reszta zasadniczo się zgadza.

Ocena. Herarchia wartości. Cena wierności zasadom. Dlaczego.


I na deser kawałek poezji, co by było on-topic.
I bez aluzji żadnej, a jeno ku rozważeniu:

(...)
Światło zgasiła, z pokoju wyszła
z wolna zacząłem snuć wnioski
"Jak hartowała się stal" - napisał
ślepy Kola Ostrowski.

Że przypominam jego kalectwo -
wybaczcie, widzow się dzieli
na młodych gniewnych, co nie czytali
i starych, co zapomnieli...


Ja naprawdę proponuję przenieść ten wątek do innego wątku - jeśli chcemy dalej o tym - bo od "poezji jako takiej" odbiega to już mocno.

M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 17:36

cyt Maruda: nie będzie awansu na starszego chorążego sztabowego (więc i emerytura inna). Oryginał, nie uważasz? - koniec cytatu.
No tak, ale gdyby od dziecka był w tej partii, to moze byłby nieco wyzej niz chorazy, co? Ale trwał.
I sie na końcu załamał, lub poszedł na współpracę za owe srebrniki - ktoś mógłby napisać.
Ja nie.

a teraz zmiana - poezja śpiewana
Czemu \ ty dręczysz mnie córko gra\barza - świeże \ kwiaty wciąż przynosisz dla mnie \ tu \
H7 e a D e
Przestań \ już dręczyć mnie i nie po\wtarzaj - jak twój \ojciec sypał ziemię na mój \ grób \


H7 e a D e
1. Jak tu \ ciemno, jak tu głucho, jak po\nuro - z każdej \ strony zwały ziemi gniotą \ mnie \
H7 e a D e
Czemu \ ty stoisz tu, stoisz na\de mną i dla\czego tak okrutnie śmiejesz \ się \


H7 e a D e
R. Czemu \ ty dręczysz mnie córko gra\barza - świeże \ kwiaty wciąż przynosisz dla mnie \ tu \
H7 e a D e
Przestań \ już dręczyć mnie i nie po\wtarzaj - jak twój \ojciec sypał ziemię na mój \ grób \


H7 e a D e
2. Biała \ suknia, czarny włos, nie u\wierzę , że przy\chodzisz tu co rano, budzisz \ mnie \
H7 e a D e
Przestań \ już dręczyć mnie i nie prze\szkadzaj - lepiej \ odejdź stąd daleko , odejdź \ gdzieś \


H7 e a D e
R. Czemu \ ty dręczysz mnie córko gra\barza - świeże \ kwiaty wciąż przynosisz dla mnie \ tu \
H7 e a D e
Przestań \ już dręczyć mnie i nie po\wtarzaj - jak twój \ojciec sypał ziemię na mój \ grób \

H7 e a D e
3. Bystrym \ okiem pragniesz przebić twardą \ ziemię , by zo\baczyć, czy wygodnie w trumnie \ mi \
H7 e a D e
Proszę cię \ odejdź stąd, odejdź o\de mnie - nie za\kłócaj mi spokoju chociaż \ ty \


H7 e a D e
R. Czemu \ ty dręczysz mnie córko gra\barza - świeże \ kwiaty wciąż przynosisz dla mnie \ tu \
H7 e a D e
Przestań \ już dręczyć mnie i nie po\wtarzaj - jak twój \ojciec sypał ziemię na mój \ grób \
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 18:33

Arno pisze:Dadaiści

która to
że w du
(...)
Dobre.

Niepewność- pewna
Życie - nijakie
Ptak - niemowa
znów zaśpiewał
Do du.

Wtórne, przegadane, płytkie. Jakiś konkurs poetycki w liceum?


Nie dada - ale w podobnych klimatach:

* * * * *

Noce postarzają
Dzień dobry
Dzień dobry.


* * * * *


Nie zabłądźcie.

Bądźcie.

Mijacie, mijamy się,
ale nic nie omińmy.

Mińmy.

My.
Wy, co latacie
i jesteście popychani.

("Ja stróż latarnik nadaję z mrówkowca")



* * * * *


Światło i pół.

I cień.

I ja.


("Chodzi się pełznie się")


* * * * *


Sztuki piękne mojego pokoju

1. Szkoła śpiewu

Szafo szafo Semiramido
piramido
Aido
opero w trzech drzwiach!
A od każdych rozwidnień
zaświeceń
błyszczysz w cztery płaskie świece.
Gdybym umiał śpiewać w tobie
ach
spóbuję arii "O szafo..."

Jeden powiedział:
taki żydowski kloc –
ta szafa to Golem.

I kto wie?
Kto zna jej noc?
I jej żyrandole?


3. Szkoła nieprzyzwyczajenia

Firanka - na zwierzęta nastroju
pajęczyna z okazji świata

Uczepiony jej
pająk
mojego pokoju
"soir-espoir"
a to już się rozwidnia.

Wieczorem
dotknąć kroju krzesła –
brzdąknąć na byle linii siennika –
posmakować suchy okruch sufitu –
to wpadają stadami
wszystko co się skojarzy
jak ćmy –
czego by nie pomyśleć.
Tyle ich! Tyle ich!
Aż krążymy i my –
i wołamy (ja, piec, sienniki):
"Aniołki –– aniołki
siadajcie tu na ścianie
tu tu!!!"

Siadają.
Śpiewają gamę:
do
my
sły
rze
czy
wi
sto
ści
rze
czy
wi
sto
ści
do
my
sły

–– uczepiony jej pająk
mojego pokoju
a to – już się rozwidnia.

Puste oka mrugają firankę.
Teraz tylko – przeznaczenie
welon Ananke –
albo bogini zmęczenia
byleś tylko nie zesłała
do rzeczy przyzwyczajenia.


* * * * *


Nie umiem pisać

Ciemno tu...
co o szarym swetrze?
– tylko tyle.

na dworze
jest już po cytrynie wyciśniętej
śnieg

dzrzewo z zimna i struktury kształtu
nierozgadane
nie szumi

którędy wyjść ze słowa?


* * * * *


M'ironia / Tłumaczenie się z twórczości

chcą od mojego pisania nabrania życia
otoczenia

a ja ich łapię za słowa
po tocznie
po tworzę

* * * * *


dobrze dobrze

dobrze jak nie za dobrze
a nawet dobrze nie za mądrze

nie zaszkodzi niepolepszenie
jak tylko można wytrzymać
na głupi sposób swój

* * * * *

Mironczarnia

męczy się człowiek Miron męczy
znow jest zeń słów niepotraf
niepewny cozrobień
yeń


* * * * *


Fafultety:

Pani
Pracula


teksty
przeszpula
w maszynę
bije
jak żółte
światło
herbatę
pije:
głośniej
gdzie co,
leci
ciszy,
zwalcza
zło
i myszy.


* * * * *


wąchamy się
nos w nos
ja i los

napięcie

śmiech

on jest zmyśleniem
ja zaraz też


Miron Białoszewski
I'm always running late - but at least, I'm always running...

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 18:45

Arno pisze:cyt Maruda: nie będzie awansu na starszego chorążego sztabowego (więc i emerytura inna). Oryginał, nie uważasz? - koniec cytatu.
No tak, ale gdyby od dziecka był w tej partii, to moze byłby nieco wyzej niz chorazy, co? Ale trwał.
I sie na końcu załamał, lub poszedł na współpracę za owe srebrniki - ktoś mógłby napisać.
Ja nie.
Ja też nie.
Żeby pójść wyżej musiałby skończyć szkołę jaką oficerską - bez tego nie dałoby rady. St. chor. szt. to był limit.
W chwili kiedy "się zapisał" było to już mało istotne - ino co by zwierzchnictwo miało swoją musztardę na wierzchu i słowo ostatnie - choć po obiedzie już było.

Wcześniej to był problem - Pierwszy Sekretarz "Pomożecie" obwieszony oficjelami z górnej półki wizytuje jednostkę, dźwięczą spiżowe pięciolatki i żelazna wola przekroczenia normy, Polska rośnie w siłę a ludzie żyją dostatniej - a chorąży-fotograf wszystko to ku chwale ojczyzny i potomnym ku pamięci pstryk pstryk uwiecznia.
Ale wstyd dla dowódcy. Chodzi taki przy Arcykapłanach, a nieobrzezany...
Nie uchodzi.

M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

Arno
Awatar użytkownika
6 gwiazdek
Lokalizacja: Spa
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 18:51

Grzecznie proszę o nie zamieszczanie ciurkiem stu piećdziesięciu wierszy. Bo nie o to się w tem wątku żałośliwym rozchodzi. Jakiś jeden, dwa z jakimś komentarzem, się uprasza. Lub bez komentarza.
O Mironie było o wiele wcześniej, bo wielu z nas go tu lubi.
a teraz jeszcze raz sobie pozwolę walnąć kousicek Grochowiaka z Płonącej Żyrafy

Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso

I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie szczególnie w obronie mięsa

A ono się pali!

Nie trwa
Nie stygnie
Nie przetrwa i w soli
Opada
I gnije
Odpada
I boli

Tak
To jest coś


Turpistyczne ukłony
Ocieplenie klimatu zabije nas kosztami ogrzewania.

maruda
Awatar użytkownika
2 gwiazdki
Lokalizacja: inąnd
Polubił: 0
Polubione posty: 0

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 20:31

Arno pisze:Grzecznie proszę o nie zamieszczanie ciurkiem stu piećdziesięciu wierszy. Bo nie o to się w tem wątku żałośliwym rozchodzi. Jakiś jeden, dwa z jakimś komentarzem, się uprasza. Lub bez komentarza.
Marudzisz. Kilka, więcej niż dwa, ale bardzo krótkie. Tyle że w układzie mocno wertykalnym, więc długie.
Jak Fux Panią Twardowską wrzucił to nie protestowałeś.


Dla oszczędności było bez komentarza - komentować Białoszewskiego to rozpasanie słowne.

O Mironie było o wiele wcześniej, bo wielu z nas go tu lubi.
Nie utkwiło mi w pamięci - pojawił się, jak jeszcze nie śledziłem wątku; potem nadganiałem zaległości i czytałem szybko. Pośpiesznie trochę.
Przeczytałem dadaika "o du" i zabrzmiało mi Mironem. To wygrzebałem zbiorek i wrzuciłem.
a teraz jeszcze raz sobie pozwolę walnąć kousicek Grochowiaka z Płonącej Żyrafy
Me no like Grochowiak's mięso.

Wolę takie "o mięsie" strofy:

(...)
Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca,
Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona ci wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałeś do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ja cała, w domysłach i mgle...
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte
Wnet zakryte, i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
(...)


...I szalona Demarczyk porywająca serce do walca swym wykonaniem, co o gwiazdy zahacza.

Wiem, że "Tuwim był".
(Wszystko, w zasadzie, już było... )


M.
I'm always running late - but at least, I'm always running...

Grzegorz
5 gwiazdek
Lokalizacja: wsi wielkopolskiej
Auto: Leon
Polubił: 21 razy
Polubione posty: 35 razy

Re: O wyższości poezji śpiewanej nad konkursami recytatorskimi

Post 19 mar 2009, o 21:05

ohu ph ph oh oh oh groh groh groh

pomidory ogórki deski i wiórki

rospędzają się z górki

ich małe kolorowe miniaturki

te przewoczwarzające się potwórki

ich niekończące się zbiórki

prostopadłe i równoległe położenia

względem drugich cienia

brylantynowe włosy ciemną nocą

farbowane na cztery ręce

co nie zawsze i nie naprędce

ujmują ją za ręce

uważać czekać przechodzić

kłopotliwe sspojrzenia nieumiejętnie za kawałkiem materiału

po raz drugi trzeci bez zobowiązań

żeby nie napłodzić dzieci

wymknąwszy się na korytarz patrzy

gdy tylko nigoko nie ma umyka do tego

zbyt bliski kontakt pozwalał na pewną

skrupulatnie odnotowywała jego słowa

gdy tymczasem nie wiedział ile kosztuje

pasikonik usiadł mu na szyi

wtedy on ostatni kieliszek wyhyli i powie

słońce przyzwyczaiło go do wstawania od tak wczesnej porze

nacisnął pedał gAzu

Arboretum wchłonęło ich tłum od razu.
pozdrawiam
Grzegorz

ODPOWIEDZ