Arno pisze: To ten, lecę.
eeee no , zamykamy ?
Arno pisze: To ten, lecę.
Załączam wyrazy współczucia.rrosiak pisze:maruda, ADHD u mnie powraca
Takie życie, Srnku.srnk pisze:Przeczytałem post Marudy bez dotknięcia scrolla![]()
Mam nadzieję że to tylko chwilowa niedyspozycja lub zwykły brak czasu.
A leć, leć. Skrzydlatym ptakiem, bo czyż są inne?Arno pisze:Ja krótko, bo skrzydlaty ptak czeka.
Maruda, super wbór. Nie mogłem trafić na te najlepsze, a te są właśnie doskonałe. Oto prawdziwa poezja zaangażowana, najwyszych lotów.
I co nam te wiersze mówią?
A no to, że każdy z nas może zostać wsadzony do pralki i mu mózg mogą wyprać, że każdy z nas może się kiedyś czegoś przestraszyć, że każdy z nas może pójść za tłumem. Chyba za młodzi jesteśmy, żeby móć te wiersze oceniać z pozycji moralnych.
To ten, lecę.
Masz ci los...Oto prawdziwa poezja zaangażowana, najwyszych lotów.
_____Urbankowski pisze: Lenin w opakowaniu
Którejś peerelowskiej zimy "upolowałem" coś, co -jak sądziłem- winno było przynieść mi sławę: sklep rybny w Chorzowie. Po obu stronach wejścia zielonkawe szyby. Na jednej migotał napis: "Żywe karpie", na drugiej: "Lenin wiecznie żywy". W żadnej redakcji nie chcieli zamieścić tego zdjęcia!
A przecież był to pomysł przedni. Sprzedawcy promowali karpie przy pomocy Lenina - coznaczyło, że karpie są świeże, nieomal żywe - jak Wódz w mauzoleum. Jednocześnie była to promocja Lenina - że ciągle atrakcyjny, wigilijny - jak nasz kochany karp. W wymiarze historiozoficznym napisy głosiły Dobrą Leninowską Nowinę: skoro Wódz świeży jak ta rybka, to i ZSRR, i cały Pakt Warszawski nigdy się nie zepsują, nie zaśmierdną.*
Warto choć w zapomnianą rocznicę podumać nad promocjami podtekstów i podtekstami promocji.
Test na podłość, czyli egzamin z przydatności
Promocją Lenina zajmowali się u nas i aparatczycy, i literaci - oczywiście dopiero po zajęciu połowy Polski przez Sowiety. Elita naszej lewicy wykonałą podówczas gest, który można by nawet porównać do gestu Judasza - gdyby nie to, że Judasz wybierał do całowania raczej twarz.
Więc Pasternak i Lewin uczcili zaborców wierszami ku czci "wyzwolenia", wtórował im Nacht-Prutkowski, wykpiwając tchórzliwe polskie wojska i ich oficerów - złodziei, najdalej jednak na Wodzu zajechał Pasternak: jego "Lenin" trafił do "Almanachu Literackiego" i do podręczników.(..)
Lwowski serwilizm początkowo mógł wyglądać marginalnie i śmiesznie - jak ów napis ku czci karpi i Lenina.
Z perspektywy czasu widać jednak, że we Lwowie nie chodziło o wiersze o Leninie - jak w Chorzowie nie chodziło o ryby. Nowi władcy badali stopień służalczości, gotowość do wydawania najbliższych i wypierania się ideałów. Był to okres rekrutowania namiestniczej władzy dla Polaków.
(...)
Jak to zauważył już Norwid: zniewolenie narodu nie jest możliwe bez współdziałania tego narodu.** Zadaniem propagandzistów było zachęcenie potencjalnych ofiar do miłości wobec kata. Przy tej okazji poloniści wymieniają największych: Tuwim w wierszyku "Do córki w Zakopanem" nie tylko namiawiał swoją pociechę do złożenia kwiatków Leninowi, ale także potępiał "legionerskiego upiora" Piłsudskiego - o którym pisał kiedyś piękne wiersze; Gałczyński głośno li-ryczał pod Mauzoleum Lenina; Broniewski, były bohater wojny z Bolszewikami, popełnił nie tylko "Słowo o Stalinie" i "Pokłon Rewolucji Październikowej", ale też gorszy, bo lepszy artystycznie (sic! - M.) utworek "Moja Biblioteka". (...)
Kilka sztampowych, leninowsko-stalinowskich wierszydeł napisali też pomniejsi poeci. (...) Oto w baśniowym "Muzeum Lenina w Poroninie" Piechal wpisał Lenina w polski sentyment do Tatr, (...) przy okazji łącząc go ze Stalinem:
Przed tą chatą dziś, odlany z brązu
Na tle mglistym Giewontu w dali
stoi Lenin na złomie skalnym
"Orzeł górski" - powiedział Stalin.
Nieco dalej posunął się Jastrun, który zrobił z Lenina swojaka w płaszczu i kapeluszu. (...) Jastrun powstrzymał się jeszcze pół kroku przed kultem Lenina. Poetka następnego, bardziej gorliwego pokolenia, Szymborska, już się nie potrafiła powstrzymać:
Że w bój poprowadził krzywdzonych,
że trwałość zwycięstwu nadał,
dla nadchodzących epok
stawiając mocny fundament -
grób, w którym leży ten
nowego człowieczeństwa Adam,
wieńczony będzie kwiatami
z nieznanych dziś jeszcze planet.
Utwory przyszłej noblistki składały się w modlitewnik: były w nim modły na wszystkie okazje (łącznie z Wpartiowstąpieniem) i do wszystkich świętych komunizmu. Podobnie jak Piechal, ona również boskie imiona Lenina i Stalina wymawiała jednym miłosnym tchem. Takie oddanie nagradzane było łaskami, brak mógł być ukarany wydaleniem z dworu. W przypadku Gałczyńskiego czy Broniewskiego - w tle majaczyło więzienie czy psychuszka, w przypadku Jastruna wakacje nad Wisłą - zamiast Sekwany.
(...)
(Zwracam uwagę: nie "potępianie" -człowieka- a "ocenianie" - postępku.)Dlatego Grzela [autor omawianej sztuki] relatywizuje wartości, odrzuca Herbertową "pogardę dla szpiclów katów tchórzy".. Odrzuca przypominane przez Herberta, a wcześniej przez Norwida, zakorzeniane w Ewangelii, stanowcze ocenianie dobra i zła.
(Pełen tekst tutaj: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=384 )Michalkiewicz pisze:A dzięki czemu darzymy innych ludzi takim zaufaniem? Dzięki temu, że mamy nadzieję, iż w swoim postępowaniu kierują się oni zasadami uczciwości, sprawiedliwości, a nawet altruizmu – więc nie są cwaniakami, którzy, jak wiadomo, kierują się wyłącznie interesem własnym i nie liczą się zupełnie z innymi. Innych traktują wyłącznie jako tych, których trzeba oszukać, okraść, wykorzystać, przecwelować i na dodatek ośmieszyć i wyszydzić. Wyobraź sobie – powiedziałem – że świat składałby się wyłącznie z cwaniaków. Trudno sobie wyobrazić, żeby przetrwał chociaż tydzień. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że świat zaludniony wyłącznie przez cwaniaków, musiałby skończyć się straszliwą katastrofą, której prawdopodobnie ludzkość by nie przetrwała.
Jeśli zatem świat trwa, to nie dzięki cwaniakom, tylko dzięki ludziom, których cwaniacy uważają za frajerów, to znaczy – za głupców właśnie dlatego, że kierują się oni zasadami, którymi cwaniacy pogardzają. Ci głupcy też nie są jednakowi; jedni tylko niekiedy bywają głupcami, bo oscylują na pograniczu cwaniactwa, inni tylko wyjątkowo bywają cwaniakami, a jeszcze inni są głupcami zawsze i do cwaniactwa nie maja ani pociągu, ani drygu. Wśród takich głupców są jeszcze i tacy, którzy tych zasad przestrzegają w stopniu heroicznym, to znaczy – aż poza granice samozaparcia, z całym poświęceniem, słowem – głupcy wyjątkowi. Tacy właśnie uważani są za świętych i przez wielu bardzo szanowani, bo udowadniają, że takie postępowanie jest możliwe, że ideał jest w zasięgu naszych możliwości. Na wielu ludzi takie przykłady działają mobilizująco, a jeśli nawet nie – to przynajmniej pokazują skalę możliwości.
Ale to nie względy, nazwijmy to, pedagogiczne są tutaj najważniejsze. Najważniejsze jest to, że głupcy są solą ziemi, że to dzięki nim właśnie, a nie dzięki cwaniakom świat istnieje. A ponieważ głupcy wzorują się na głupcach wyjątkowych, czyli na świętych, z tego nieomylny wniosek, że świat istnieje dzięki świętym. Zatem – święci są niezbędni dla przetrwania świata. Bez świętych świat prawdopodobnie nie mógłby istnieć, przynajmniej jako miejsce w ogóle nadające się do życia.
Czy i pół. Ajeśli to wywiad dla Dziennika to bez kozery powim pińćset.leon pisze:Maruda, ile zużywasz klawiatur miesięcznie?
Można. Jak skończę.maruda pisze: A... tego... czy w temacie - coś można?...
![]()
Maruda wydaje mi się, że niepotrzebnie to napisałeś bo mam wrażenie, że większość tutaj raczej podziwia twoje pisanie, styl, ceni twoje argumenty, opinie, dowcip i życzy sobie żebyś pisał częściej, w innych tematach także. Tylko, że nie ma umiejętności/ochoty/czasu podjąć dyskusję z TObą.maruda pisze: PS: Do wszystkich Braci Mniejszych w Uwadze: kochani, ja rozumiem, że to co tu piszę na SMSa się nie za bardzo nadaje - ale jeśli jednak decyduję się na napisanie tak długiego tekstu, to albo dlatego, że krócej nie umiem, albo krócej się po prostu nie da. (Inaczej, "jak się nie obrócisz, d... zawsze z tyłu".)
ja rozumiem zupełnie inaczej. według mnie chodzi o "czarno-białowidztwo", które bywa raczej "przywilejem" młodych niż starych, doświadczonych tzw. życiem. z naciskiem na "raczej". najbardziej radykalne sądy (takie moje doświadczenie) wypowiadają zazwyczaj:maruda pisze:"Za młodzi by oceniać"? - w sensie, bo nie żyliśmy w tamtych czasach, rozumiem?
jak zrozumiałem, przede wszystkim dlatego, że nie "poszli za tłumem"? chwała im. tylko dlaczego są wyjątkami? aha. właśnie dlatego. rozumiem, szanuję. ale dostrzegam też niebezpieczeństwo, żeby nie przegiąć w drugą stronę i nie pilnować tylko treści, zostawiając formę gdzieś... znaczy: wystarczy być "w opozycji" bądź "po linii", żeby być uznanym za dobrego artystęmaruda pisze:Herbert czy Norwid zdecydowanie lepiej do mnie przemawiają.
maruda, ale w międzyczasie pojawiło się coś zupełnie niezrozumiałego/niepojętego: pojawili się ludzie, którzy cały ten stalinizm i UB mają głęboko w dupie. i jest ich całe mnóstwo. naprawdę. a jeśli komukolwiek, kiedykolwiek za cokolwiek będą chcieli pomnik postawić, to temu, dzięki któremu mogą taką postawę prezentować. chociaż większość kwestię kto/gdzie/kiedy to sprawił ... też ma w dupie.maruda pisze:przynajmniej wypadałoby szczerze i otwarcie przyznać się i przeprosić tych, których się skrzywdziło
"zaangażowana wysokich lotów" to dialektyka (tak się mówi?) z lat 50tych a nie ocena Arno. jak sądzę. coś jak nazwa gatunku. "wysokie loty" oznaczają doskonałego przedstawiciela gatunku.maruda pisze:Masz ci los...
a ja znam przypowieść o żółtym serze: im więcej sera tym więcej dziur. im więcej dziur tym mniej sera. morał: im więcej sera tym mniej sera.maruda pisze:A ponieważ głupcy wzorują się na głupcach wyjątkowych, czyli na świętych, z tego nieomylny wniosek, że świat istnieje dzięki świętym.
aaaa.... dyskusja o poezji....maruda pisze:Ale... mnie w sumie nie o to chodziło.
prawdą jest że relatywizm jest powszechny, człowiek jest z natury egoistą i z tym się nie ma co sprzeczać. natomiast czy koniecznie osoby z tymi cechami powinny być stawiane za autorytety?damaz pisze: ja rozumiem zupełnie inaczej. według mnie chodzi o "czarno-białowidztwo", które bywa raczej "przywilejem" młodych niż starych, doświadczonych tzw. życiem. z naciskiem na "raczej". najbardziej radykalne sądy (takie moje doświadczenie) wypowiadają zazwyczaj:
- politycy (taki zawód)
- dwudziestolatki (przykład ilustrujący: Johnny Rotten)
- różni inni, którym się nie udało i winią za to wszystko/wszystkich tylko nie siebie (e.g. ma firmę? ma samochód? na pewno złodziej. ja się samochodu nie dorobiłem, to on uczciwie też nie mógł.)
teraz pójść z prądem to mieć wszystko w dupie, oczywiście to super że nie trzeba konspirować, roznosić ulotek czy uczyć się prawdziwej historii od starszych ale filozofia "róbta co chceta" daleko nas nie zaprowadzi.damaz pisze: w międzyczasie pojawiło się coś zupełnie niezrozumiałego/niepojętego: pojawili się ludzie, którzy cały ten stalinizm i UB mają głęboko w dupie. i jest ich całe mnóstwo. naprawdę. a jeśli komukolwiek, kiedykolwiek za cokolwiek będą chcieli pomnik postawić, to temu, dzięki któremu mogą taką postawę prezentować.
skoro coś jest wysokich lotów to chyba oczywiste że nie każdy będzie w stanie to zrozumieć, więc część udaje że rozumie a część uważa że to co jest w stanie zrozumieć jest wysokich lotów.damaz pisze: "zaangażowana wysokich lotów" to dialektyka (tak się mówi?) z lat 50tych a nie ocena Arno. jak sądzę. coś jak nazwa gatunku. "wysokie loty" oznaczają doskonałego przedstawiciela gatunku.
im więcej piję tym bardziej jestem pijany, im bardziej jestem pijany tym bardziej mi się ręce trzęsą, im bardziej mi się ręce trzęsą tym mniej piję, im mniej piję tym mniej jestem pijany.damaz pisze: a ja znam przypowieść o żółtym serze: im więcej sera tym więcej dziur. im więcej dziur tym mniej sera. morał: im więcej sera tym mniej sera.
Na MyApple.pl - dwa (trzy?) posty, i jusz. (Kilka pytań w dziale dotyczącym flaszowania Radków.)Grzegorz pisze:Maruda wydaje mi się, że niepotrzebnie to napisałeś bo mam wrażenie, że większość tutaj raczej podziwia twoje pisanie, styl, ceni twoje argumenty, opinie, dowcip i życzy sobie żebyś pisał częściej, w innych tematach także. Tylko, że nie ma umiejętności/ochoty/czasu podjąć dyskusję z TObą.maruda pisze: PS: Do wszystkich Braci Mniejszych w Uwadze: kochani, ja rozumiem, że to co tu piszę na SMSa się nie za bardzo nadaje - ale jeśli jednak decyduję się na napisanie tak długiego tekstu, to albo dlatego, że krócej nie umiem, albo krócej się po prostu nie da. (Inaczej, "jak się nie obrócisz, d... zawsze z tyłu".)
Pytanie - na jakich innych forach internetowych pisujesz ?
Damaź, nie peniaj. Ja też jestem aby filozof z przyuczenia do zawodu - w technikum przedmiota humanistyczne były w ogólności w niepoważaniu.damaz pisze:ja, niestety/na szczęście (pewnie ze względu na "upośledzoną szkołę") z filozofią nie jestem "na ty". co również implikuje nie najlepszego dyskutanta.
Nie. A przynajmniej: niekoniecznie.najczęściej w marudnych polemikach jest dużo odniesień do źródeł. popierających ciąg. żeby rozsądnie opowiedzieć na taki post należałoby... no, co najmniej zajrzeć do tych źródeł. na co zazwyczaj sił/czasu brak.
Raczej myślę, że wątpię.damaz pisze:a teraz próba:ja rozumiem zupełnie inaczej. według mnie chodzi o "czarno-białowidztwo", które bywa raczej "przywilejem" młodych niż starych, doświadczonych tzw. życiem. z naciskiem na "raczej".maruda pisze:"Za młodzi by oceniać"? - w sensie, bo nie żyliśmy w tamtych czasach, rozumiem?
(Zwracam uwagę, że Arno nie ma 20 lat, a ja od niego też wiele młodszy nie jestem.)"Za młodzi"? Hłe hłe. To kiedy wolno nam oceniać - po siedemdziesiątce?
No... prawie dobrze.damaz pisze:jak zrozumiałem, przede wszystkim dlatego, że nie "poszli za tłumem"? chwała im. tylko dlaczego są wyjątkami? aha. właśnie dlatego. rozumiem, szanuję.maruda pisze:Herbert czy Norwid zdecydowanie lepiej do mnie przemawiają.
Wielkie jest w tej materii rzeczy pomięszanie...damaz pisze:ale dostrzegam też niebezpieczeństwo, żeby nie przegiąć w drugą stronę i nie pilnować tylko treści, zostawiając formę gdzieś... znaczy: wystarczy być "w opozycji" bądź "po linii", żeby być uznanym za dobrego artystę
To tylko teza. (Dowodu brak.) Ja się do niej nie odniosę, bo dialogi z norweską papugą w tle są tu niemile widziane.damaz pisze:maruda, ale w międzyczasie pojawiło się coś zupełnie niezrozumiałego/niepojętego: pojawili się ludzie, którzy cały ten stalinizm i UB mają głęboko w dupie. i jest ich całe mnóstwo. naprawdę. a jeśli komukolwiek, kiedykolwiek za cokolwiek będą chcieli pomnik postawić, to temu, dzięki któremu mogą taką postawę prezentować. chociaż większość kwestię kto/gdzie/kiedy to sprawił ... też ma w dupie.maruda pisze:przynajmniej wypadałoby szczerze i otwarcie przyznać się i przeprosić tych, których się skrzywdziło
a tych, którzy takich przeprosin oczekują - mam dziwne przeczucie - przeprosiny by tylko sprowokowały do kolejnej zjebki.
Się mi rozchodziło o to, że "prawdziwa", "piękna" poezja (nie tylko "sprawna warsztatowo") to taka co płynie z serca bądź ducha. Poezja "ideolo" (jakiekolwiek ideolo - może być ku czci świętego lub Chrystusa, może być ku czci tyrana i zbrodniarza) najczęściej taką nie jest. Może być, ale to tak jak z socjalizmem i dobrobytem.damaz pisze:"zaangażowana wysokich lotów" to dialektyka (tak się mówi?) z lat 50tych a nie ocena Arno. jak sądzę. coś jak nazwa gatunku. "wysokie loty" oznaczają doskonałego przedstawiciela gatunku.maruda pisze:Masz ci los...
Wniosek, nie morał. Morał jest rodzajem wniosku, ale nie każdy wniosek to morał. (Każdy śledź jest rybą, ale nie każda ryba jest śledziem.) To samo odnośnie "przypowieści".damaz pisze:a ja znam przypowieść o żółtym serze: im więcej sera tym więcej dziur. im więcej dziur tym mniej sera. morał: im więcej sera tym mniej sera.maruda pisze:A ponieważ głupcy wzorują się na głupcach wyjątkowych, czyli na świętych, z tego nieomylny wniosek, że świat istnieje dzięki świętym.
A czy ja kiedykolwiem marudziłem, że nikt nie czyta?damaz pisze:i żebyś potem nie marudził, że nikt nie czyta.
Przepraszamy panie psorze, już nie będziemy. Teraz już tylko o kwiatkach i słońca zachodach. Lirycznie i poetycznie już będzie.Arno pisze:Chłopcy, grzebiecie w gównie.
A nie mogłeś po prostu napisać tego, co ja napisałem - skoro wiedziałeś "jak skomentuję"?Arno pisze:Skomentowałem Marudę, wiedząc jak to skomentuje. Jak większość z nas, maruda jest przewidywalny.
Ach, no cymes. A może dlatego byśmy żyli w komunie, bo ci poeci - i wszyscy - by się nie sprzeciwiali? Nie pokazywali, że można, że trzeba, że da się inaczej?Co za różnica, czy poeta angażuje się w komunę, czy się angażuje w inny ruch, to po latach histroia ocenia, czy akurat dobrze trafili czy nie. No wyobraźmy sobie, że teraz byśmy nadal żyli w komunie, że po drodze nie byłoby odwilży - jakbyśmy wtedy oceniali te wiersze. Byśmy byli tacy, jak ludzie radzieccy po 80 latach komuny.
Nie potrafię się odnieść do tak sformułowanej tezy - więc ani tu, ani gdzie indziej.Jednego, takiego jak wspomniany Herbert komuna nie poruszyła i należał do w sumie nielicznych, którzy się nie ugięli (na początku) a potem miałkość i płytkość haseł o wyższości przejrzano na wylot i zaczęto zmieniać światopogląd.
Jeśli ma ktoś inne zdanie, to błagam w innym wątku.
Zgoda. Ale ja nie chciałem o polityce, a o postawach. O etyce. W kontekście poezji. Poetów. Wiersz, a jego twórca. Wartości etyczne, a postawa autora. Podmiot liryczny a przedmiot piszący. Oceń na przykładzie.Uprasza się o nie prowadzenie tu dywagacji na tle politycznym. Jeśli macie na to ochotę to proszę se żałożyć wątek pokrewny.
OK. Zacznijmy od pochlastania Pana Tadeusza - zdecydowane za dużo tego...Dodam jeszcze, dla marudy, staram się w tym wątku stosować zasadę " istota w prostacie" - zresztą inaczej nie umiem. Uprasza się o korzystanie w tym wątku z Brzytwy Ockhama.
A tak, wiem...leon pisze:Maruda, marudzisz.
Albo z płaszczakiem. Zwiększyć czcionkę, włączyć antyaliasing, zmienić płaszczaka, okłady z rumianku zrobić...Co innego czytać literki drukowane, to można bez bólu i pół dnia jak warto. Przeczytałem jedną książkę to wiem. Co innego na diabelsko ostrym płaszczaku. Tu już jest problem z biologią,
Ależ uznaję, oczywiście, że uznaję.więc albo uznaj że ludzie się różnią, albo ... cóż ... Tuwim się kłania.
"Tamte" czasy są wystarczająco bliskimi a ich realia na tyle dobrze znane, że pokusić się możemy. A nawet wręcz powinniśmy - by samemu uważać na przyszłość i starać się takich ścieżek uniknąć. A poza tym pewne kwestie są, jak to się mówi, ponadczasowe.Arno pisze:Mój przedmócwa czepia się często słów, zupełnie niepotrzebnie.
Czy się ktoś świni czy nie możemy ocenić według mnie w czasach, w których sami żyjemy.
(Tutaj.)Urodzony w 1979 r. Janek Młynarski pamięta wyraźnie: brak ojca, ciągły brak. W najważniejszych momentach, kiedy dorastał i potrzebował wsparcia, kiedy uciekał z domu i trochę za mocno woził się z chłopakami z dzielnicy, ojciec ruszał w trasę albo z trasy wracał, odpoczywał, nie miał czasu, pisał albo wisiał na telefonie.
Rano, kiedy Janek wychodził do szkoły, ojciec stukał na maszynie. Dźwięk klawiszy uderzających w jazzowym rytmie o rolkę należy do rodzinnej mitologii.
Kiedy Janek wracał, ojciec rozmawiał przez telefon, dopinając szczegóły kolejnej piosenki. Jeśli nie jeździł, po południu wychodził do teatru.
Kiedyś zadzwonił do szkoły, żeby dopytać się o stopnie syna, ale nie potrafił powiedzieć sekretarce, do której klasy chodzi.
Janek: – Nie mam do niego pretensji, rozumiem, tak wyszło, taka jest cena sławy. Dla mnie jest wybitnym artystą, ale też widzę sprawę jasno – jako siła wspierająca nie istniał.
Tak, lecz nie o nich, a o ich wyborach mnie się rozchodziło. W nawiązaniu do wierszy. I analiza tego fenomenu.Za mojej młodości było wiele osób które się wysługiwały partii, matce naszej.
ża mojej pamięci takim obywatelem był: ...
Wielu z nas ma pewne skojarzenia z pisarzami, aktorami, redaktorami.
Że artyści są grupą szczególnie podatną na bezrefleksyjne zachłyśnięcie się hasłami, to wiemy nie od dzisiaj ("Kabaret" mi się właśnie przypomniał i Leni... jakoś na R jej było...). Jako osobnicy żądni publiczności, chwały i uznania (śpiewać do lustra w łazience? pisać do szuflady? wolne żarty...) szczególnie podatni na pokusy. Ale ta ślepota na rzeczy oczywiste, na fakty w oczy kolące - to mnie intryguje.Wiemy wszyscy, że Broniewski nie miał najlepszej karty. Ale według niektórych u jednego z zabitych rusków znalazł broszurę komunistyczną i się za mlodu tą zarazą zaraził.
Znaczy, to niby ja należę?Kied byłem dzieckiem Broniewski bł dla mnie sprzedają świnią. Dziś z oodali patrzę inaczej.
Są osobnicy widzący wszystko tylko w dwóch kolorach, ale ja do nich nie należę.
No ale ja nie o tym. Że bez legitymacji do pewnych "lokali" nie wpuszczali, to jasne, ale sam fakt przynależności do Partii (czy posiadania lewicowych przekonań) powodem do potępienia (ani do dumy czy pochwały) też nie jest.Można przecież powiedzieć, że wszyscy członkowie partii to takie same sprzedajne świnie jak B. Wielu rodziców moich kolegów było w pratii i patrzyłem na nich wtedy jak na słabych osobników. Ale dziś mam inne zdanie.
Były branże w których bez legitymacji partyjnej nie miał człowiek co robić na wyższych stanowiskach.
Wypad mi z polityką z tego wątku! Ale już! A sio!!Znam starszych ludzi, dziś już nieżyjących lub po 80dziesiątce, których w latach wczesnych 50tych komuna porwała na krótko ze sobą. No zaślepienie wszystkich dopada. Jedni są ślepi i są za PO, drudzy za PiS itede...
Nie potępiam w czambuł, nie w mediach, nie mam 32 lat.Miłość nie jedno ma imię. Fajnie się ocenia z bezpiecznego dystansu. Wielu jest takich dziś w mediach. Potępiają w czambul a mają po 32 lata. Zbowidowcy.
Dobre.Arno pisze:Dadaiści
która to
że w du
(...)
Do du.Niepewność- pewna
Życie - nijakie
Ptak - niemowa
znów zaśpiewał
Ja też nie.Arno pisze:cyt Maruda: nie będzie awansu na starszego chorążego sztabowego (więc i emerytura inna). Oryginał, nie uważasz? - koniec cytatu.
No tak, ale gdyby od dziecka był w tej partii, to moze byłby nieco wyzej niz chorazy, co? Ale trwał.
I sie na końcu załamał, lub poszedł na współpracę za owe srebrniki - ktoś mógłby napisać.
Ja nie.
Marudzisz. Kilka, więcej niż dwa, ale bardzo krótkie. Tyle że w układzie mocno wertykalnym, więc długie.Arno pisze:Grzecznie proszę o nie zamieszczanie ciurkiem stu piećdziesięciu wierszy. Bo nie o to się w tem wątku żałośliwym rozchodzi. Jakiś jeden, dwa z jakimś komentarzem, się uprasza. Lub bez komentarza.
Nie utkwiło mi w pamięci - pojawił się, jak jeszcze nie śledziłem wątku; potem nadganiałem zaległości i czytałem szybko. Pośpiesznie trochę.O Mironie było o wiele wcześniej, bo wielu z nas go tu lubi.
Me no like Grochowiak's mięso.a teraz jeszcze raz sobie pozwolę walnąć kousicek Grochowiaka z Płonącej Żyrafy