Arno pisze:
zastanowice sie.
Zastanawiałem się nie raz.
Oczywiście, nie wiem, jakbym się zachował - bo wiem, że nijak nie doszedłbym do tego miejsca, do którego doszedł Wojciech Jaruzelski.
Z różnych względów.
Ale to nie jest pytanie do mnie w gruncie rzeczy, bo ja WJ za sam stan wojenny nie sekuję. To była decyzja, którą jakoś tam subiektywnie mogę zrozumieć, własnie przez pryzmat jego ówczesnej sytuacji i ówczesnych uwarunkowań.
Zrozumieć - nie znaczy usprawiedliwić, więc kibicuję polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, żeby uznał wreszcie WRON-ę za przestępców. Bo złamali ówczesne prawo PRL. Choćby za to. Bo Al Capone siedział za podatki, ale każdy wiedział, że jego miejsce jest w więzieniu.
Starców PeeReLu nikt dziś nie chce pakować do więzień (oni jakoś tych skrupułów wobec siwych głów nie miewali za młodu...) - wystarczy mi do szczęścia osąd Rzeczpospolitej.
Że to jednak przestępcy.
Pal jednak licho sam 13 grudnia. Czy on uratował Polskę przed hekatombą, czy przeciwnie, zablokował coś dobrego, historycy będą się spierać długo i bezskutecznie - bo gdybologia nie rozstrzyga takich pytań.
Moim zdaniem, był to cyniczny i oportunistyczny gest rządzącej kliki, która Polskę i jej interes miała gdzieś - ale broniła swojego prywatnego folwarku. Kto chce, niech myśli inaczej, proszę.
Do Jaruzelskiego mam natomiast długą listę innych, poważniejszych spraw.
Począwszy od aktywnej współpracy z Informacją Wojskową u progu kariery. To nie była konieczność, wszak wielu innych oficerów LWP, mających ziemiańskie pochodzenie lub służbę w przedwojennj armii i/lub AK, aż tak daleko nie zaszłą - a mimo to długo i szczęśliwie służyli socjalistycznej ojczyźnie. Dobrowolna i aktywna współpraca z Informacją, bezpośrednio wówczas podporządkowaną Sowietom, to była nadgorliwość w kategoriach służbowych i świńśtwo w kategoriach osobistych. Także koleżeńskich, bo przecież nasz gieroj kapował na kolegów, łamiąc kariery (a nierzadko skazując na śmierć lub więzienie) wielu lepszych od siebie.
Dostał nagrodę. Został najmłodszym chyba generałem i najmłodszym dowódcą dywizji w LWP.
Trudno uwierzyć, że tylko z racji talentow dowódczych (btw. ci, co go z tamtych czasów pamiętali, wystawiali mu bardzo dobrą opinię za styl i szyk, dobrą z taktyki i bardzo mierną z operacji i strategii, czyli dowodzenia na wyższym szczeblu - co się jakoś później potwierdziło w polityce).
Kolejny punkt hańby - to rola dowódcy wojsk polskich na wycieczce w CSRS w 1968. To nie był przypadek, o ten "zaszczyt" zabiegało kilku takich, jak Jaruzelski, ale to on okazał się najskuteczniejszy w intrydze i najbardziej zaufany dla Moskwy. Spełnił obowiązek wzorowo. Pod względem politycznym, bo organizacyjnie i dowódczo wycieczka wyszła średnio, bajzel był spory.
WJ poszedł za ciosem - wziął aktywny udział w antysemickich czystkach w wojsku po roku 1968. Gorliwość znów została nagrodzona, tym razem już skokiem na szczyt wojskowej hierarchii, na stanowisko szefa MON i chyba też awansem partyjnym. Okazją do udowodnienia przydatności było dowodzenie wojskami strzelającymi na Wybrzeżu do robotników w grudniu 1970.
Btw., o ile na procesie o stan wojenny WJ ma siłę bywać i opowiadać pierdoły - to jakoś na procesach za rok 70 zdrowie mu regularnie szwankuje... Bo to zdecydowanie wstydliwy moment i tam jakoś o generalskim honorze i o patriotyźmie gawarit nielzja.
No i wreszcie... To, co po stanie wojennym.
Junta miała dziejową szansę. Można było - nawet w tamtych warunkach - zrobić coś dobrego. Przykładem Kadar, któy zaczął jako zbrodniarz i zdrajca, a kończył jako patron zupełnie rozsądnych reform gospodarczych w latach 80., które Węgry dobrze przygotowały do nowych czasów.
Nasi zaś skupili się TYLKO i WYŁĄCZNIE na cementowaniu swej władzy, na kasowaniu wszystkiego, co wystawało i nie pasowało do rozkazu.
Gospodarkę "zbawiali" wojskowi komisarze, zdolni tylko do sprawdzania, czy ołówki w biurze są zatemperowane i ułożone w kubeczkach wedla kolorów (autentyk!). A dziś ten starzec ma czelność mówić, że stan wojenny ratował gospodarkę...
Najlepszych ludzi zmuszono do emigracji. Często niestety - trwałej. Wielu zostającym przetrącano kręgosłupy, czego skutki jemy do dziś.
Do ostrożnych reform - musiał naszych wojskowo-partyjnych dupków poganiać Gorbaczow, bo oni starali się lekceważyć pieriestrojkę, jak mogli... Tracili czas, tracili społeczny potencjał, wmawiali narodowi, że białe jest czarne, a czerwone - białe.
Dopiero gdy się wszystko już całkiem waliło - zmiękli i (tu zgoda, powód do postawienia plusa) łaskawie oddali władzę bez strzału. A mogli przecież do końca iść śladem Ceausescu...
Za tę listę grzechów, błędów i świństw - Jaruzelskiemu wstęp do narodowego panteonu musi być wzbroniony. A jakiś wyroczek karny, należy mu się przy okazji.
Choćby za podatki
Jak innym gangsterom.